Przechodzę do najważniejszej chyba kwestii w ocenie lustrzanki, a więc jakości zdjęć. Przypomnę, że tę cechę najbardziej determinują dwie składowe aparatu - matryca i szkło obiektywu. W Nikonie D50 zastosowano na szczęście te sama matrycę co w D70. Pisze to już po raz drugi, aby wyraźnie zaznaczyć, że ma to ogromne znaczenie dla całości postrzegania naszego "cyfraka". Po prostu ta matryca jest świetna! Nie tylko dlatego, że jest powierzchniowo duża, ale także dlatego, ze ma tylko 6MP. Powiecie - facet zwariował, chwali matrycę za przeciętną rozdzielczość? Właśnie tak, za to chwalę, a to dlatego, że umieszczenie tylko 6 MP na dużej powierzchni matrycy, o wielkości 23.7 x 15.6 mm, zaowocowało dużymi pikselami, a co za tym idzie świetną absorpcją światła. Mówiąc po polsku nie potrzeba mocno wzmacniać sygnału, aby go prawidłowo oddać w postaci pliku ze zdjęciem. Jeśli sygnał nie jest przesadnie wzmacniany to nie będzie zaszumiony - proste, bo to fizyka, której żadne oprogramowanie nie oszuka.
Pomówmy o konkretach. Porównam szumy matrycy D50 z podobnymi cenowo aparatami, testowanym niedawno Samsungiem Pro 815 i moim osobistym Olympusem E-500. Zobaczmy, co potrafi nasz Nikon.
W poprzednim teście pokazałem, że nawet najmniejsza powierzchniowo matryca lustrzanki jest lepsza od każdej zastosowanej dotychczas w kompakcie (po za Sony R1). Nikon D50 ma jeszcze większą matryce niż Olympus E-500, więc zaszumienie w stosunku do Samsunga powinno być jeszcze mniejsze. Zobaczcie sami, poniżej mocno powiększone fragmenty zdjęć wykonanych w dobrym świetle, a więc w prostym dla matrycy środowisku.
Nikon D50
Samsung Pro815
Powiecie, że niewielka różnica, no może troszeczkę na korzyść Nikona. Owszem, to byłaby prawda, gdyby nie drobny fakt, Pro815 zrobił to zdjęcie z ISO400, natomiast Nikon z ISO1600, czyli czterokrotnie większym wzmocnieniem - teraz wiadomo, dlaczego kupuje się lustrzankę :). Nikon zdeklasował kompakt pod względem szumów. Oczywiście to żadna nowina, lustrzanki po to się robi, aby wykonywały perfekcyjnie jakościowo zdjęcia.
Dlatego druga część opisu szumów powstanie w oparciu o porównanie do lustrzanki Olympus E-500. Ma ona mniejszą powierzchniowo matrycę i niestety 8MP, czyli elementy światłoczułe będą mniejsze niż w Nikonie. Co z tego wynika dla jakości zdjęcia? Mniej więcej tyle, że przy niższych wartościach ISO różnice są niewielkie i w pełni akceptowalne, od ISO400 zaczyna Nikon pokazywać swoją wyższość, a przy ISO1600 kładzie konkurenta na obie łopatki. Zobaczcie sami:
Dla porządku muszę zaznaczyć, że E-500 startuje od ISO100 i potrafi regulować ten parametr co 1/3 skoku, a więc bardzo dokładnie, natomiast D50 ma tylko 4 wartości - 200,400,800 i 1600 - i jest to na pewno wada tej konstrukcji.
Zapytacie, to dlaczego używam E-500 zamiast D50? Ma lepszy obiektyw w "kicie" i parę funkcji, do których się po prostu przyzwyczaiłem, a dodatkowo jest mniejszy i lżejszy, ale zaczynam mocno myśleć o Nikonie :)
Szumy to nie wszystko, równie ważne jest oddanie kolorów i dynamika samego obrazu. I w tej dziedzinie testowana lustrzanka to wysoka klasa światowa. Testowałem ja w zimie, gdzie kolory nie są pierwszoplanowa domeną krajobrazu, ale poniżej pokazuje na zdjęciach, jak świetnie Nikon maluje swe obrazy i jak dobrze oddaje chociażby biel śniegu. Odrobina koloru niebieskiego nie jest winą aparatu tylko braku filtra UV na obiektywie.
Bardzo ładnie aparat radzi sobie z oddaniem szczegółów, widać to chociażby tu:
...gdzie obiekt jest nie tylko bardzo wyraźny, ale bogaty w odcienie i co równie ważne, świetnie naświetlony w mało słoneczny dzień - a używałem tylko automatu, żadnej ingerencji.
Aparat potrafi oczywiście wzmacniać lub zmniejszać nasycenie kolorów, wyostrzać lub zmiękczać obraz i stosować inne zmiany parametrów naświetlania, ale fakt jest faktem niezaprzeczalnym - robi świetne jakościowo zdjęcia, nie ustępujące w niczym konkurencji w swej klasie. To po prostu lustrzanka w każdym calu.