Rockstar Games wkrótce dźwignie na swoich barkach dwie potężne marki – Red Dead Redemption 2 i GTA 6. Obie mogą nieźle współgrać… Ale czy na pewno? Zastanówmy się wspólnie, jaka przyszłość czeka kowbojów po starciu z nowymi gangsterami.
- rewelacyjny otwarty świat,; - fenomenalny westernowy klimat,; - wciągająca fabuła,; - barwne i wyraziste postacie,; - mnóstwo zadań i aktywności pobocznych,; - malownicza grafika i świetna oprawa dźwiękowa,; - satysfakcjonujące i dynamiczne strzelaniny,; - wysoki poziom realizmu...
Minusy...który z rzadka zaskakuje oderwanymi od rzeczywistości rozwiązaniami,; - wolne tempo rozgrywki nie każdemu przypadnie do gustu,; - sporadyczne błędy uprzykrzające rozgrywkę,; - niekiedy sterowanie bywa dość dziwaczne.
GTA 6… i wszystko jasne!
Starczy powiedzieć: GTA 6 i nic więcej dodawać nie trzeba. Każdy kojarzy już ten tytuł, a miliony czekają na niego z zapartym tchem. Trudno się dziwić, skoro GTA V z 2013 roku, okazało się absolutnym precedensem w świecie gier. Siedem lat po premierze, a wciąż utrzymuje się na listach najczęściej kupowanych gier na pecety, PS4 i Xbox One.
Do tego sukcesu w dużej mierze przyczyniło się GTA Online, czyli wieloosobowa piaskownica stworzona na bazie „piątki”. Kolejne aktualizacje pompują świeżą krew w ten organizm i na razie nie zapowiada się, żeby GTA V miało umrzeć śmiercią naturalną. W zasadzie jedynym tytułem mogącym zdetronizować tego króla gier akcji jest… jego sequel.
Większość z nas kojarzy więc Rockstar Games właśnie z wiekową serią symulatorów przestępczego świata. Ale nie tylko! Jest przecież jeszcze Red Dead Redemption 2, które podobną koncepcję rozgrywki przenosi w realia Dzikiego Zachodu. Jednak w przypadku tej drugiej marki sprawy nie wyglądają już tak różowo.
Jasne, to Arcydzieło przez duże „A”, ale takie, które rozczarowało swoją żywotnością. Do rewelacyjnej kampanii fabularnej dodano bowiem Red Dead Online, które (początkowo w wersji beta) w żadnym razie (przynajmniej jak dotąd) nie powtórzyło sukcesu GTA Online.
Na westernowych preriach wciąż wieje nudą i bugami. Co prawda drugą młodość Red Dead Redemption 2 zyskał za sprawą wersji pecetowej, ale to wciąż trochę za mało, żeby stał się hitem prawdziwie nieśmiertelnym.
Na westernowych preriach wciąż wieje nudą i bugami (a na pecetach dodatkowo krążą po nich jeszcze hakerzy na różny sposób uprzykrzając życie normalnym graczom), mimo rozpaczliwych prób deweloperów, które mają na celu zmianę tego stanu rzeczy. Drugą młodość Rockstarowy western zyskał za sprawą premiery wersji pecetowej, ale to wciąż trochę za mało, żeby stał się hitem prawdziwie nieśmiertelnym.
Osobiście od czasu do czasu lubię wskoczyć w siodło i pobawić się w sieci na równinach New Hanover lub pełnych aligatorów bagnach Lemoyne. Jednak coraz więcej we mnie obaw o przyszłość Red Dead Redemption 2. Zwłaszcza w kontekście nadciągającego GTA 6. Czy nowa odsłona gangsterskiego bestsellera będzie gwoździem do trumny kowbojskiego arcydzieła? Zebrałem garść plotek i przecieków i postanowiłem odpowiedzieć na to pytanie.
Wszystko, czego nie wiemy o GTA 6
Trzeba powiedzieć wprost, że na razie wciąż wiemy o GTA 6 tyle, co nic. Coś tam jednak wiemy. A w każdym razie domyślamy się. Fani serii chwytają się pojedynczych strzępów informacji i mglistych aluzji, wróżą z nich jak z fusów i próbują ustalać konkrety, mimo że konkretów na razie brak.
Chyba najwięcej spekulacji na ten moment dotyczy lokacji, które pojawią się w GTA 6. Tytuł roboczy „szóstki” miał jakoby brzmieć „Project Americas”, co wskazuje na przeniesienie akcji poza granice Stanów Zjednoczonych. Najpopularniejsze hipotezy mówią o tym, że trzonem nowej piaskownicy Rockstara będzie wzorowane na Miami Vice City, z którego popłyniemy na Karaiby, bądź do innych regionów Ameryki Łacińskiej.
Czyżby więc czekała nas przygoda rodem z Netfliksowego Narcos? A mówiąc językiem gier, a nie seriali, klimat w stylu Tom Clancy’s Ghost Recon: Wildlands? Kto wie! Inni dodają do tego jeszcze Liberty City i Los Santos… Sporo grzybów w tym barszczu, ale jeśli te prognozy się sprawdzą, mielibyśmy do dyspozycji świat niewiarygodnych rozmiarów.
W takiej sytuacji Red Dead Redemption 2, mimo że umieszczone w gigantycznej i zróżnicowanej scenografii, nie mogłoby się z nim mierzyć. Zwłaszcza, że spora część mapy z westernowej „dwójki” jest pusta jak Salomonowy kubek, a jej poszerzenie o meksykańskie pogranicze wciąż jest tylko nierealną fantazją graczy, którzy wykorzystując błędy w grze znaleźli szkice budowli po południowej stronie rzeki San Luis.
Oczywiście, pozostaje jeszcze kwestia zapełnienia tej mapy, ale, powiedzmy sobie szczerze, GTA V poradziło sobie z tym zadaniem o niebo lepiej, niż Red Dead Redemption 2. Sądzę więc, że świat GTA 6 okaże się co najmniej równie ciekawy jak Los Santos z „piątki”.
Przewiduję to nie tylko w odniesieniu do kampanii dla jednego gracza, ale też trybu wieloosobowego. Bo nie mam najmniejszych wątpliwości, że GTA Online pojawi się przy okazji szóstej części serii. To w końcu kura znosząca złote jaja. Z takich przychodów się nie rezygnuje!
No dobrze – ktoś powie, - a gdyby jednak trzymać się samej fabuły, czy GTA 6 może poziomem imersji mierzyć się z Red Dead Redemption 2? Pamiętacie to wyczesywanie konia, skórowanie zwierząt, podróże pociągami…? Wydaje się jednak, że GTA 6 zaczerpnie co nieco z Red Deadowego realizmu. W każdym razie kolejne spekulacje społeczności na to właśnie wskazują. Ponoć trzeba będzie tankować auta, a co większe gnaty pochowamy w bagażnikach, a nie, jak do tej pory, w bezdennej kieszeni bohatera.
Warunki pogodowe też mają stać się bardziej zróżnicowane. Być może w szranki z burzami piaskowymi z Red Dead Redemption 2 staną huragany i zalewające lokacje powodzie (co znowuż wskazywałoby na umieszczenie akcji w Vice City, stolicy Rockstarowej Florydy). A wszystko to zostanie z pewnością ozdobione rewelacyjną grafiką.
I tym sposobem zbliżamy się do kolejnej bitwy między Red Dead Redemption 2 i GTA 6, która jest częścią dużo większej wojny – wojny między generacjami konsol. Jeśli wierzyć pogłoskom, gangsterska „szóstka” ma wylądować już na PlayStation 5 i Xbox X Series. To zaś zapewni jej dużo większe możliwości niż te, którymi dysponuje obecna konsolowa wersja westernu od Rockstara.
Pewnie, część osób jeszcze przez dłuższy czas będzie korzystać z PlayStation 4 i Xbox One, ale koniec końców Red Dead Redemption 2 będzie musiało pójść z duchem czasu. Zarówno nowa platforma Sony, jak i ta Microsoftu obiecuje wsteczną kompatybilność, ale czy to wystarczy, żeby gracze wrócili do hitu poprzedniej generacji?
Alternatywą jest remake. Wiadomo jednak, że to wymagałoby dodatkowego nakładu pracy i pieniędzy. A to kolejny czynnik, który tylko komplikuje i tak już pogmatwaną przyszłość Red Dead Redemption 2. A wiemy dobrze, że Rockstar Games lubi doić swoje krówki do ostatniej kropli.
Wszak GTA V najpierw wyszło na jedną generację konsol, potem na PlayStation 4 i Xbox One, a jeszcze później na pecety. Wszystko w precyzyjnych odstępach czasu, żeby zmaksymalizować zyski. No cóż, wygląda na to, że przyszłość przygód Arthura Morgana będzie zależeć od tego, jaką politykę przyjmą jego twórcy.
Red Dead Redemption 2 – zaniedbane dziecko Rockstara
Gdyby Red Dead Redemption 2 i GTA 6 zostały stworzone raz w niezmiennej nigdy później formie wynik starcia między tymi dwoma gigantami byłby nieco łatwiejszy do przewidzenia. Ale w dzisiejszych czasach gry to żywe organizmy, które zmieniają się z każdą kolejną aktualizacją. Są nieustannie modyfikowane i wzbogacane o nową zawartość.
Widzimy to na przykładzie GTA V (a w zasadzie GTA Online), które od czasu premiery mocno się rozrosło i oferuje obecnie doświadczenie tak bogate, że nowi gracze dostają zawrotu głowy, kiedy wkraczają w ten skrzący się od atrakcji świat.
Red Dead Redemption 2 (znowu – bardziej Red Dead Online) też się rozwija, tym niemniej zdecydowanie wolniej. Ostatnie Boże Narodzenie pokazało nam, jaki jest stosunek Rockstara do jego obu wielkich „sieciówek”. Jedna i druga dostała bonusy, śnieg sypiący z nieba, nowe stroje, promocje itp. Jednak dla GTA V Mikołaj był znacznie hojniejszy niż dla jego brata z Dzikiego Zachodu.
Wiadomo – inwestuje się w to, co przynosi większe zyski. Dlatego też GTA V ma stałe wsparcie, a ostatni duży dodatek The Diamond Casino Heist wprowadza nową jakość do rozgrywki. Gdy tymczasem Red Dead Redemption 2 dostało wprawdzie rozszerzenie Moonshiners, ale co z tego, gdy liczba błędów w zasadzie odbiera całą radość z zabawy.
Zamiast więc dorzucać nowe atrakcje (a i tak Red Dead Redemption 2 dostaje ich dużo mniej), Rockstar musiałby najpierw naprawić podstawowe niedoróbki. Nawet kiedy chciałoby się zatracić bez reszty w sieciowej wersji Dzikiego Zachodu, gra co rusz wyrzuca z serwera, obóz nie chce się rozbijać, zwierzęta nie pojawiają się na mapie… I tak dalej, i tak dalej.
Tak sprawy się mają na chwilę obecną i trudno sobie wyobrazić, żeby zmieniły się na korzyść Red Dead Redemption 2 wraz z premierą GTA 6. Bo niby jak? Rockstar przekieruje fundusze ze swojego świeżutkiego hiciora, żeby połatać i wzmocnić produkcję sprzed paru lat, a najpewniej z poprzedniej generacji konsol?
Chciałbym spojrzeć na to wszystko mniej defetystycznie, bo uważam, że Red Dead Redemption 2 zasługuje na jak najlepszą przyszłość. Ale dalsze losy cyfrowego westernu rysują się w czarnych barwach i trudno mi w tych mrokach znaleźć choćby najmniejszy przebłysk światła. No, jest może jeden… Taki malutki… Mikroskopijny… Ale czy to wystarczy?
Red Dead Redemption 2 też się rozwija, tym niemniej zdecydowanie wolniej. Ostatnie Boże Narodzenie pokazało nam, jaki jest stosunek Rockstara do jego obu wielkich „sieciówek”. Jedna i druga dostała bonusy, śnieg sypiący z nieba, nowe stroje, promocje itp. Jednak to dla GTA V Mikołaj był znacznie hojniejszy niż dla jego brata z Dzikiego Zachodu.
GTA 6 kontra Red Dead Redemption 2 – rozstrzygnie Tarantino?
Ostatnia linia obrony Red Dead Redemption 2 to… westernowy klimat. Właśnie tak! Nie jest to najmocniejszy ze wszystkich bastionów, ale może stanie się swego rodzaju Alamo dla tego tytułu. Może pozwoli mu przetrwać na rynku choć odrobinę dłużej.
Bo jakie by nie było GTA 6, na pewno nie będzie westernem. Pozostaje mi więc liczyć na to, że znajdą się wielbiciele Dzikiego Zachodu, którzy nigdy nie opuszczą sieciowych prerii i będą wywierać na Rockstara presję tak dużą, że ten koniec końców poświęci on więcej energii na rozwój i wsparcie Red Dead Redemption 2.
No dobrze, ale skąd wziąć tych fanów westernu? Wielu chodzi już po Ziemi, ale to zaledwie garstka w porównaniu z rzeszą fanatyków GTA. Przychodzi mi do głowy pewien pomysł… Nazwijcie mnie naiwniakiem, jeśli chcecie, ale wierzę głęboko, że niedługo zapanuje moda na westerny i Dziki Zachód znów odżyje.
Jakim cudem? Za sprawą Quentina Tarantino, który szykuje się do kręcenia westernowego serialu. Nie, nie – powiecie, - to przesada! Myślenie życzeniowe, ot co! Ale czy na pewno? Pamiętacie, jak Piraci z Karaibów nagle zasiali w milionach widzów pragnienie, by zostać korsarzami? Ile filmom Disneya zawdzięcza chociażby bestsellerowe Assassin’s Creed IV: Black Flag?
To „long shot”, jak mawiają Anglosasi, ale może się ziści. Czas pokaże. W każdym razie ja będę czekał tego momentu, przemierzając pustynię New Austin i rozświetlone gazowymi lampami uliczki Saint Denis. Trochę się pobawię w łowcę nagród, trochę pohandluję bimbrem lub rozkręcę swój kaletniczy biznes, a przede wszystkim będę cierpliwie czekał… A nuż los się odmieni? A nuż fortuna znów się uśmiechnie do fanów Red Dead Redemption 2?
Nagle znikną wszystkie bugi z Red Dead Online, a kolejne DLC będą się pojawiały tydzień po tygodniu...Niepoprawny optymizm? Racja. Ale przecież właśnie takiego podejścia trzeba było amerykańskim pionierom, żeby podbić Dziki Zachód. Może i graczom się poszczęści.
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- Na jak bardzo słabym komputerze pograsz w Red Dead Redemption 2? Możesz się zdziwić
- Gigant znowu w siodle, czyli recenzja Red Dead Redemption 2
- GTA 6 zostawione przez swojego ojca
Komentarze
13Nie wiem co jest z Wami nie tak... ale ciągle, wszędzie na benchmark (ale i na innych stronach o grach) notorycznie ludzie źle odmieniają słowo "postać". Cofamy się w rozwoju?
http://www.jezykowedylematy.pl/2012/08/dwie-postacie-czy-dwie-postaci/.
A teraz jeszcze kolejna "moda" przychodzi na pisanie WSZĘDZIE (akurat nie tutaj) godzin z kropką zamiast dwukropka... i jak ktoś napisze 10.10 to nie wiadomo czy to jest godzina 10:10 czy data 10 październik. Gratuluję szkołom wpajania kretynizmów.
Chore wyobraźnie tego kogoś co to coś pisze....