Gry na Xbox One X, na których widać różnice względem Xbox One

Tytuł może i nie nowy, ale idealnie pokazuje jak mocno da się na Xbox One X poprawić grę, która i na zwykłym modelu robiła świetne wrażenie. Gears of War 4 zyskała na X’ie nie tylko znacznie bardziej wyrazisty obraz, w obu rozdzielczościach (4K i 1080p), ale i znacznie płynniejszą rozgrywkę oraz całą gamę spektakularnych efektów wizualnych – od dynamicznych cieni, poprzez lepsze odbicia światła od powierzchni, po mocno podbite tekstury. To wszystko podlano jeszcze obficie wybornym sosem HDR oraz Dolby Atmos i Windows Sonic. Co tu dużo mówić, dzięki Xbox one X Gears of War 4 po prostu błyszczy. Co prawda nie wszystko jest tu dostępne jednocześnie (wzorem konkurencji mamy dwa oddzielne profile – wydajność z 60 klatkami na sekundę i wzbogacone efekty wizualne), ale i tak „gearsy” jeszcze nigdy nie prezentowały się tak dobrze jak teraz.

Od początku było wiadomo, że nowy Asasyn na Xbox One X dostanie skrzydeł. Co prawda, pod względem faktycznej rozdzielczości konsola wciąż wyraźnie pozostaje w tyle za high-endowym pecetem, ale już w samej oprawie graficznej tak dużych różnic nie ma. Szczególnie, gdy Assassin’s Creed Origins „puścimy” na telewizorze 4K z szerokim gamutem i HDR’em. Jasne, ktoś pewnie zaraz powie, że Ubisoft najnowszą aktualizacją „zepsuł” wersję pecetową, by poprawić obiór gry na konsolach, ale wierzcie lub nie, na Xbox One X nie jest to potrzebne. Gra prezentuje się tam absolutnie fantastycznie, stąd raczej mało który posiadacz konsoli będzie zastanawiał czy dałoby się jeszcze bardziej wyśrubować oprawę graficzną.

Tak jak Playstation 4 ma swoje Gran Turismo, tak Xbox One ma serię Forza Motorsport. Niedawna premiera jej siódmej odsłony była niczym wcześniejsza Gwiazdka dla wszystkich pasjonatów sportów motorowych. No bo jak się tu nie cieszyć z ponad 700 licencjonowanych modeli samochodów, doskonałej fizyki jazdy, świetnych torów i „dynamicznej” pogody. Ten tytuł już na Xbox One S robił niesamowite wrażenie. Trudno się więc dziwić, że zapowiadane ulepszenia dedykowane nowej konsoli rozpalały wyobraźnie fanów. Teraz gdy już możemy się nimi cieszyć trzeba powiedzieć jedno – ich twórcy „dali radę”. Nie dość bowiem, że Forza Motorsport 7 chodzi na Xbox One X w natywnym 4K to jeszcze śmiga w 60 klatkach na sekundę karmiąc nasze oczy cudownym HDR’em. Nic tylko grać i się zachwycać.

Mogłoby się wydawać, że Rise of the Tomb Raider niczym nas już nie zaskoczy. Wszak gra, która pierwotnie ukazała się na Xbox One w 2015 roku, później doczekała się poprawionych edycji i na PC i na Playstation 4, włączając w to ulepszenia zarezerwowane dla modelu Pro. A jednak i w tym przypadku Xbox One X potrafił wydobyć z pozoru znanego już tytułu jeszcze więcej dobra. W jaki sposób? Ot choćby dodając doń obsługę HDR i Dolby Atmos. Oczywiście na tym odpicowanie Rise of the Tomb Raider się nie skończyło. Gra na Xbox One X zyskała 3 różne tryby – natywnego 4K, lepszej wydajności i wzbogaconych efektów wizualnych. I w tym ostatnim przypadku faktycznie widać różnice.

Nim skwapliwie wytniecie, że to kolejny „stary” tytuł, który ma niby pokazać moc drzemiącą w Xbox One X, sugeruje wcześniej na własne oczy zobaczyć jak Halo 5: Guardians wypiękniało dzięki staraniom twórców i Scorpio Engine. I nie chodzi tu tylko o rozdzielczość 4K (bliską natywnej) czy stabilne 60 klatek na sekundę. Gra na Xbox One X oczarowuje większą ilością wyświetlanych detali i znacznie lepszym filtrowaniem tekstur. Jedyne czego brakuje to wsparcia HDR. Szkoda, że twórcy nie zdecydowali się na jego implementacje zasłaniając się dopiero raczkującą popularnością technologii. Nie ma co zaprzeczać, Halo 5 tylko by na tym zyskało. Ale i bez tego tytuł ten dorobił się już miana najlepiej wyglądającej metamorfozy na Xbox One X, i to tylko za sprawą rozdzielczości 4K.

Histeria…tyle można powiedzieć o wrzawie jaka podniosła się w mediach na wieść o tym, że aktualizacja Quantum Break dla Xbox One X zwiększa rozmiar gry do prawie 200GB. Owszem, jest to gigantyczna ilość danych, ale trzeba pamiętać, że i przed nadejściem nowej konsoli tytuł ten do małych nie należał. Wszystko przez wstawki filmowe, będące tutaj czymś na kształt serialu uzupełniającego fabułę gry. Ale filmy filmami, a jak z usprawnieniami strony wizualnej? No cóż, może i Quantum Break na Xbox One X nie jest w stanie pochwalić się prawdziwym, natywnym 4K, ale dzięki różnym sztuczkom bazowa rozdzielczość znana z poprzedniej wersji znacząco wzrosła dzięki czemu gra wygląda dużo lepiej. Cieszą szczególnie bardziej wyraziste tekstury i brak filmowego rozmycia.

Narzekań na Call of Duty nie ma końca, a kolejnych części tej serii i tak nie sposób zgonić z list przebojów. Cóż, taki już jej urok. Ale pomińmy te wszystkie animozje i zamiast tego skupmy się na jakości oprawy wizualnej Call of Duty: WWII. Czy Xbox One X przynosi w tej kwestii jakąś potężną różnice? W porównaniu do poprzednich modeli konsol – oczywiście, w zestawieniu z Playstation 4 Pro – już mniej. Bo tak naprawdę decyduje tu już kosmetyka pokroju lepszych cieni czy nieco większej ilości detali, którym podczas dynamicznych starć raczej mało kto będzie się przyglądał. Co więc ta gra robi w naszym zestawieniu? Cóż, w rozdzielczości 4K (nawet jeśli to dynamiczne skalowanie) i z HDR Call of Duty: WII wygląda wprost obłędnie. Na tyle by posiadacz zwykłego Xboxa One zapragnął z miejsca zmienić konsolę.

Choć ulepszenia na Xbox One X w opcjach gry wyglądają podobnie jak na Playstation 4 Pro umożliwiając wybór między dwoma ustawieniami graficznymi (lepsza wydajność/lepsza jakość), to efekt ich działania jest zgoła inny. Konsola Microsoftu ma w tym przypadku miażdżącą przewagę oferując nie tylko znacznie ostrzejsze tekstury czy większą ilość detali, ale i zwiększony dystans rysowania obiektów czy widocznie lepszą rozdzielczość, bliską natywnemu 4K. A jeśli komuś i to za mało zawsze może przeskoczyć sobie na peceta, zsynchronizować „sejwy” i obadać, gdzie gra lepiej wygląda. Nie wiecie o co chodzi? Już wyjaśniam, Śródziemie: Cień Wojny to bowiem jeden z tytułów dostępnych w programie Xbox Play Anywhere czyli „kup grę na Xbox One, edycje PC dostaniesz gratis”.

Można się spierać czy podbicie rozdzielczości do 4K w strategii czasu rzeczywistego daje graczowi jakieś wymierne korzyści. Nie sposób jednak zaprzeczyć, że dzięki temu zabiegowi Halo Wars 2 wygląda po prostu lepiej. A jeśli dodamy do tego HDR, nagle coś co zdawałoby się dobrze znamy, nabiera takich rumieńców, że aż chce się na nowo zasiąść do gry. Dzięki tym zmianom różnego rodzaju efekty świetlne – od pocisków plazmowych, po wybuchy i ostrzał satelitarny, zyskały dodatkowej głębi. Różnice widać tu nawet jeśli nie posiadamy telewizora 4K, bo „nowe” Halo Wars 2 szczodrze korzysta z supersamplingu.

Pomijając burzę jaka rozpętała się wokół zaserwowanych w nowym Battlefroncie mikropłatności, chyba nikt nie zaprzeczy, że to naprawdę piękna gra. Niektóre lokacje wręcz ociekają klimatem przy okazji oczarowując poziomem detali. Co ciekawe, Star Wars: Battlefront 2 to jedna z tych gier, w których różnica między konsolami widoczna jest już pierwszy rzut oka. Lepsza, zbliżająca się do natywnego 4K rozdzielczość, 60 klatek na sekundę, ostrzejsze cienie, niezłe filtrowanie tekstur i cały szereg dodatkowych efektów, które czynią nowe Gwiezdne Wojny smakowitym kąskiem i prawdziwą wizualną ucztą, szczególnie dla posiadaczy nowoczesnych telewizorów 4K z HDR.