Łatwiej i taniej dotrzeć można do graczy konsolowych. Ich oczekiwania są mniejsze, a także chętniej kupują nowe gry, zamiast nielegalnie pobierać je z sieci.
Obecnie branżą gier niepodzielnie rządzą konsole. Z tym zgodzi się chyba każdy. Dobitnie pokazał to Rage, który zamiast spodziewanego wstrząsu na miarę Quake'a przyniósł jedynie coś na kształt nieśmiałego bączka po fasolce po bretońsku. No cóż, bywa i tak. Co istotne, id Software zawiódł nie dlatego, że ich nowa gra ukazała się na konsolach, ale dlatego, że była tworzona przede wszystkim z myślą o nich. Nie będę ukrywał, że właśnie to popchnęło mnie do napisania niniejszego artykułu.
Ukonsolowienie branży przybiera coraz mocniejsze i bardziej wyraziste formy, a to wskrzeszając i zmieniając w lekkostrawną papkę stare marki pokroju Dungeon Siege, Syndicate czy XCOM, a to odświeżając czy nawet przenosząc pomiędzy platformami nie-tak-przecież-stare, konsolowe hity typu God of War Duch Sparty. Świat elektronicznej rozrywki, mimo że stale coś się w nim dzieje, tak naprawdę wpadł w niepokojącą monotonię. Oryginalne, innowacyjne pomysły zastąpione zostały niezruszonym rachunkiem ekonomicznym, a gry zamieniono w maszynki do zarabiania pieniędzy.
Gra musi obecnie przede wszystkim zarobić dużo kasy
I pomyśleć, że wszystko zaczęło się tak niewinnie. W połowie lat 90. ubiegłego wieku na rynku zadebiutowały pierwsze 32-bitowe konsole do gier - Sega Saturn i Sony Playstation. W tym czasie rozwój branży gier pecetowych uległ dość mocnemu zahamowaniu. Producenci co prawda nadal bawili się koncepcjami, tworzyli nowe, ciekawe schematy rozgrywki i odrywali nowe gatunki gier, ale graficznie tkwili w miejscu. Tymczasem jedna ze wspomnianych wyżej konsol już na starcie zaoferowała grafikę, której próżno było szukać na pecetach. Pierwsze Playstation oczarowało graczy interaktywnym demem T-Rexa, które można powiedzieć odmieniło całą branżę. Od tego bowiem momentu rozpoczął się na świecie konsolowy szał. Nie przeszkodził mu nawet nagły skok jakościowy gier pecetowych spowodowany pierwszymi akceleratorami graficznymi.
Sytuacje sprytnie wykorzystało Nintendo, wprowadzaąc w 1996 roku na rynek pierwszą 64-bitową konsolę, Nintendo 64, której możliwości nie tylko przewyższały PSX-a, ale i to, co mogły wówczas zaoferować gry pecetowe. Oczywiście producenci tych ostatnich szybko odzyskali prowadzenie dzięki stałej ewolucji technologicznej. Nie trwało to jednak długo, bo końcówka 2000 roku znów należała do konsol. I choć pojawienie się Playstation 2 nie oznaczało już takiego skoku jakościowego, jaki miał miejsce w przypadku pierwszej platformy Sony, to jednak nie przeszkodziło w dalszej transformacji rynku gier. Powoli zmieniał się na nim układ sił i to konsole zaczynały przejmować prowadzenie.
Winne jest piractwo
Jednak dopiero kolejna ich generacja reprezentowana przez Xbox 360 i Playstation 3 doprowadziła do faktycznej detronizacji pecetów jako domyślnej platformy dla graczy. Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele, choć najczęściej podaje się, że wszystkiemu winne jest piractwo. Jego skala w przypadku pecetów jest ogromna i nie ma co temu zaprzeczać. Jakiekolwiek porównania w tym względzie do konsol nie mają większego sensu, bo na tych platformach zjawisko piractwa istnieje, ale nie jest tak powszechne i ogólnie akceptowalne.
Trudno się więc dziwić, że branża nastawiona jest obecnie przede wszystkim na rosnący rynek konsolowy. Ich popularność to w olbrzymiej mierze zasługa Microsoftu i Sony, które niezwykle mocno dbają o swoje platformy. Zapewniają im nie tylko coraz szersze wsparcie producentów i wydawców, ale i oferują coś znacznie więcej. W naturalny sposób udało im się bowiem przekształcić swoje urządzenia w prawdziwe multimedialne kombajny, na których możliwe jest nie tylko granie, ale i oglądanie telewizji czy filmów wypożyczonych z wirtualnej wypożyczalni. Innymi słowy, producenci konsol dokonali tego, czego nie udało się do końca zrobić z pecetem i Windows Media Center.
Pomimo wielu naprawdę ciekawych funkcjonalności, konsole i ich ograniczenia coraz mocniej zaczynają dusić branże. I tak dochodzimy do bardzo kontrowersyjnej tezy mówiącej, że…