Chronicles of Riddick Espace from Butcher Bay Developer's Cut jest pełną akcji hybrydą kilku gatunków - strzelaniny (FPS), skradanki i bijatyki. Elementy tychże gatunków przenikają się bardzo płynnie, dzięki czemu finalny produkt już choćby z tego powodu nabiera cech niezwykłości.
Zresztą o tym, że mamy do czynienia z naprawdę niezwykła grą widać już zaraz po włączeniu gry, gdy na ekranie pojawia się zazwyczaj menu. W przypadku Chronicles of Riddick nie jest to jednak zwyczajne menu, bowiem każda opcja wpisana została w obracającą się kostkę zbudowaną z wielu ruchomych części. Przypomina to trochę klimaty znane z filmu "Cube", gdyż nawet gdy nic nie robimy części kostki poruszają się. Trudno oddać to słowami, ale uwierzcie - to menu naprawdę olśniewa sposobem jego przedstawienia.
Właściwa gra zaczyna się w iście hollywoodzkim stylu. Zupełnie jak w filmie oglądamy scenę wprowadzenia Riddicka do więzienia Butcher Bay, podczas której wyświetlane są imiona i nazwiska osób stanowiących główną obsadę gry, zaś kulminacyjnym punktem tejże prezentacji jest pojawienie się na ekranie tytułu gry. Wszystkiemu towarzyszy rewelacyjny wręcz podkład muzyczny, który powolutku się rozkręca, aby w momencie ukazania się na napisu "Chronicles of Riddick Escape from Butcher Bay Developer's Cut" osiągnąć swoje apogeum co niesamowicie potęguje doznania. Przez chwilę wydawało mi się nawet, iż jestem w kinie na kolejnym filmie o Riddicku.
Taki efektowny sposób rozpoczęcia gry powoli staje się standardem w lepszych produkcjach z widokiem z pierwszej osoby (FPP). Pozostaje jednak kwestia utrzymania przez twórców danej gry filmowego klimatu podczas całej jej rozgrywki i przygotowanie równie porządnego, filmowego zakończenia. W Kronikach Riddicka udało się to doskonale. Zręcznie bowiem wpleciono historię opowiadaną w grze w całość fabuły prezentowanej w 3 już filmach o przygodach galaktycznego zakapiora, tak że wydaje się, iż gra stanowi jakby prequel całej serii (przed Pitch Black). Jeśli, więc po ukończeniu gry obejrzycie sobie jeszcze raz wszystkie 3 filmy (Pitch Black, Chronicles of Riddick Dark Fury i Chronicles of Riddick), nagle zauważycie szczególiki, których wcześniej nie dostrzegliście, a fabuła pięknie ułoży się w całość.
Pierwsze chwile z właściwą już grą upłyną Wam, Drodzy Czytelnicy, zapewne na podziwianiu jakości grafiki i modeli postaci. Co ciekawe - engine gry nie pochodzi z gry Doom 3 (co poniektórzy z Was mogli tak właśnie pomyśleć), ale stanowi autorski projekt firmy Starbreeze Studios. Cześć i chwała im za to. Dzięki temu właśnie otrzymaliśmy niesamowicie efektowną grafikę, która w pełni korzysta z nowinek technologicznych, a jednocześnie nie winduje niemiłosiernie wymagań sprzętowych w górę tak jak ma to miejsce w Doomie. Porównanie to jest jak najbardziej na miejscu, gdyż w obu grach większość efektów graficznych opiera się na grze świateł i cieni.
gra świateł i cieni
rewelacyjny efekt latarki
połączenie grafiki 3D z ręcznie malowanymi tłami
Oczywiście oprawa graficzna gry nie składa się jedynie z tego elementu. Dlatego też warto wspomnieć tutaj o świetnych modelach postaci, doskonałej sesji "motion capture" i bardzo dobrze przygotowanych animacjach twarzy poszczególnych postaci, co wszystko naraz daje naprawdę widowiskowy efekt.
Nad całością projektu czuwał sam Vin Diesel, który był jego producentem wykonawczym. On też użyczył swojego "ciała" i głosu Riddickowi, dzięki czemu gra zyskała dodatkowej głębi.