Początkowo pomysł ten wydaje się niesamowicie szalony. Po chwili jednak można dojść do wniosku, że to faktycznie może mieć sens. AKTUALIZACJA: Teraz nadszedł czas na poważne testy.
Aktualizacja, 7 czerwca 2018: Pierwsze podwodne centrum danych Microsoftu już działa. Uruchomiony został (mający rozmiary kontenera) prototyp (z 864 serwerami w 12 szafach) u wybrzeży szkockich Orkadów.
Jest to kamieniem milowym w projekcie Natick, o którym słyszeliśmy już dwa lata temu, a którego celem jest sprawdzenie, czy przyjazne dla środowiska i samowystarczalne serwerownie mają racę bytu. Po co? Aby odpowiedzieć na problem, jakim jest dynamiczny wzrost zapotrzebowania na chmurę.
Co warto wiedzieć o tym projekcie? Przede wszystkim to, że jest on bardzo ambitny, a dyrektor generalny Satya Nadella porównuje go nawet do lotów na księżyc. Dzięki umieszczeniu centrów danych w wodzie mają one mieć bezpłatny i nieograniczony dostęp do chłodzenia, jak również do energii elektrycznej (z ruchu wody). To, czy jest to optymalne ekologicznie i ekonomicznie zostanie sprawdzone podczas 12-miesięcznego testu.
„Łącząc technologię wykorzystywaną w okrętach podwodnych oraz współpracę z pionierami w dziedzinie energii morskiej, wchodzimy właśnie w kolejną fazę prac nad samowystarczalnymi podwodnymi centrami danych, które mogą świadczyć błyskawiczne usługi chmurowe dla miast zlokalizowanych na wybrzeżu” – czytamy na blogu Microsoftu. Jeśli chcecie poznać szczegóły, koniecznie tam zajrzyjcie. Spójrzcie też na materiał wideo:
News, 1 lutego 2016: Microsoft chce umieścić swoje centra danych na dnie oceanu. Brzmi jak szalony i autodestrukcyjny pomysł? Być może, ale w tym szaleństwie jest metoda. Amerykański gigant twierdzi, że dzięki takiemu podejściu serwery będą działać szybciej oraz będą bardziej przyjazne środowisku i łatwiejsze w instalacji.
Pierwsza kapsuła stalowa została umieszczona pod powierzchnią Pacyfiku w sierpniu ubiegłego roku. Wewnątrz niej umieszczona została pojedyncza szafa serwerowa chłodzona azotem. Załoga nie była w stanie dotrzeć do niej fizycznie, ale to było bez znaczenia, bo serwery działały i odpowiadały za część usług Azure. Cóż, coraz większe uzależnienie ludzi od usług chmurowych wymusza na ich dostawcach przemyślenia na nowo swoich strategii. Pomysł Microsoftu to Project Natick.
Project Natick ma zalet bez liku
Prototypowa kapsuła projektu Natick nazywa się Leona Philpot (co jest kolejnym po Cortanie i Spartanie nawiązaniem do uniwersum Halo) i jak donosi New York Times – została wyposażona w 100 czujników do pomiaru poszczególnych czynników w warunkach podwodnych (ciśnienia, wilgotności, ruchów itp.). Jej średnica wynosi zaś około 2,5 metra.
Cel jest taki, by połączyć szereg takich kapsuł w łańcuch, a energia potrzebna do ich zasilania była generowana przez fale i pływy. To oznacza duże oszczędności. Co więcej, Microsoft ma nadzieję, że w przyszłości woda może też posłużyć do naturalnego chłodzenia serwerów.
A na tym nie koniec zalet. Otóż obecnie farmy serwerowe budowane są z dala od obszarów mieszkalnych. Tymczasem kapsuły podwodne mogłyby być instalowanie w pobliżu linii brzegowej, co oznaczałoby zmniejszenie opóźnień dla sporej części ludzkości (która osadza się w dużej mierze przy wodach). Umieszczanie kapsuł w wodzie miałoby również być szybsze (i tańsze) od budowy naziemnych serwerowni – 90 dni kontra 2 lata.
Ale co ze środowiskiem?
Oczywiście pojawiają się liczne obawy o środowisko– pomysł ten zakłada w końcu dość dużą ingerencję w naturę. Microsoft zapewnia jednak, że nie ma się o co martwić. Przede wszystkim gigant chce, by jego podwodne centra danych były w pełni zdatne do recyklingu. Poza tym, jak twierdzi, już nawet sam prototyp emituje „niesamowicie małe” ilości ciepła do otaczających go wód.
Nawet te zapewnienia Microsoftu nie wszystkich jednak przekonują. Tym bardziej, że jeżeli wszystkie te zalety okażą się prawdziwe, to konkurencja może pójść w ślady firmy z Remond, a to może doprowadzić do stworzenia istnej „Rafy Serwerowej”. Konsekwencje tego są trudne do przewidzenia, ale w przypadku, gdy coś pójdzie nie tak, mogą one być katastrofalne.
Status projektu
Firma Microsoft testowała kapsułę podwodną Leona Philpot przez 105 dni po czym ogłosiła „większy sukces niż oczekiwano”. Obecnie jedną z największych obaw (obok zagrożenia dla środowiska) jest sytuacja awarii sprzętu. Niemożliwe jest bowiem zwykłe wysłanie technika na dno oceanu. Podczas testu jednak do żadnej awarii nie doszło, co pozwala Microsoftowi żywić nadzieję na sukces (gigant twierdzi wręcz, że serwery zachowają dziesięcioletnią bezawaryjność).
Naukowcy i inżynierowie z firmy Microsoft rozpoczęli już prace nad kolejną kapsułą – trzy razy większą od Leona Philpot. To będzie ważny test. Tymczasem zostawiamy was z wprowadzeniem do Projektu Natick w formie wideo:
Źródło: Engadget, New York Post, Microsoft Research, TechSpot, Popular Science. Foto: Microsoft
Komentarze
13Teraz to super projekt a za 5 lat okaże się, że użyli lipnych materiałów bo cięli koszty, zatruli wodę itd. itd.. tak samo jak korporacje wmawiały ludziom, że tytoń jest zdrowy i nie uzależnia :)
Oczywiście wszystko to jest sprawa inżynieryjna, ale prowadzi do wysokich kosztów produkcji i utrzymania, a jeden test wiosny jeszcze nie czyni...