
Rower elektryczny z dużym zasięgiem, do miasta i nie tylko? Tak! Testujemy ENGWE P275 Pro
ENGWE P275 Pro to rower elektryczny o imponującym zasięgu, który odnajdzie się w miejskiej dżungli, ale z przyjemnością zawiezie swojego jeźdźca w nieznane, podczas weekendowych wycieczek. Tyle w teorii. Obadajmy, jak ten rower sprawdza się w boju.
ENGWE P275 Pro wyróżnia się solidną konstrukcją, estetyką korespondującą z tą solidnością, a także bardzo dobrymi parametrami. Mamy tu centralnie zamontowany silnik, sporą baterię, a więc i duży, bardzo duży zasięg i koła 27,5 cala, i już po tych kilku wymienionych cechach ENGWE P275 Pro widać, że to ciekawa konstrukcja, która łączy w sobie kilka rowerowych światów. Czy to pojazd, który mógłby trafić do zestawienia polecanych rowerów elektrycznych? Oto jest pytanie!
Jest ładnie, jest jakoś
Zaznaczmy na wstępie, że ENGWE P275 Pro to ładny rower jest! Już na pierwszy rzut oka widać przemyślaną i wykończoną z miłością aluminiową ramę - pięknie wymuskane, zakamuflowane spoiny, zmyślne gięcia i krzywizny. Na drugi rzut oka widać masywność całej konstrukcji. To duży rower, zbudowany na grubych rurkach, gdzie nawet bagażnik wygląda nader solidnie. Ta nieco przyciężkawa stylistyka może się podobać, a fakt, że idzie w parze z przemyślanymi akcentami, jak bateria chowana w pojemniku za sztycą działa na korzyść ENGWE P275 Pro.
Pierwsze kroki z ENGWE P275 Pro, czyli montujemy i jedziemy
Rower przychodzi do nas w wielkim, doskonale zabezpieczonym kartonie, a jego skręcenie nie zajmuje wiele czasu. Ot przykręcamy kierownicę, siodło, błotniki, przednie koło i bagażnik. Do tego pompujemy opony i wsio. W kartonie znajdziemy potrzebne klucze, oświetlenie tylne oraz dzwonek, więc wszystko jest tu poprawnie zadbane. Cieszy też dołączona instrukcja w języku polskim - to zawsze miły gest, który pokazuje (tak to sobie tłumaczę), że dany producent spogląda życzliwym okiem na polski rynek.
Pasek zamiast łańcucha? Lubię to!
Podobnie, jak testowany przeze mnie gdzieś pod koniec kalendarzowej zimy Fiido Air ENGWE P275 Pro też stoi na paski Gatesa i już za to rower dostał u mnie +12 do charyzmy. Na tym się jednak podobieństwa między tymi dwoma maszynami różnią, ale my nie o tym! ENGWE P275 Pro jest na pasku, nie ma łańcucha, zębatek i przerzutek, a tym samym nie ma tu regulacji, nie ma smarowania łańcucha, nie ma zużywających się zębatek, a przede wszystkim - nie ma brudu i chrzęszczenia piasku między trybami napędu. Poza napędem na pasku, który uwielbiam, od strony rowerowej specyfikacji znajdziemy tu hydrauliczne hamulce tarczowe od Tektro, których nie jestem fanem, bo są jakby nieco gumowe - ratują je jednak tarcze o średnicy 180 mm, więc skuteczność hamowania jest całkiem okej. Do tego mamy pancerne koła i opony w rozmiarze 27,5 cala, zintegrowane z ramą przednie oświetlenie, wygodne siodło Selle Royal z dołączoną lampką tylną o wątpliwej skuteczności - raczej warto wymienić ją na coś, co świeci, a nie tylko estetycznie wygląda.
Na koniec ciekawostka - rower nie ma fizycznych przerzutek, ale realnie ma 3 biegi - nie licząc wspomagania. W tylnej piaście znajduje się automatyczna przekładania marki Bafang, która zmienia przełożenia, dopasowując je do prędkości jazdy. Rzecz to ciekawa, bo automatyczne przekładnie planetarne spotykane są w rowerach chyba jeszcze rzadziej niż pasek Gatesa, ale dla pewnego określonego grona użytkowników warta docenienia - przy zachowaniu oszczędnego designu otrzymujemy 3-biegowy rower, który nie wymaga nadmiernych regulacji, jak dzieje się to w przypadku klasycznych rozwiązań łańcuchowo-przerzutkowych. Nie będę się rozpisywał o geometrii, wspomnę jednak o basie kół, która wynosi 116 cm, w rowerze mierzącym 188 cm i ważącym nieco ponad 27 kilogramów. Tak, dobrze myślicie. To naprawdę długi rower. Długi i ciężki.
Co potrafi ten elektryk?
Serduszkiem P275 Pro jest centralnie umieszczony silnik Bafanga z czujnikiem momentu obrotowego, który wyrzuca z siebie 65 Nm - taki moment obrotowy już czuć pod butem, gdyż zapewnia dobrą dynamikę przyspieszania, nawet dla dość ciężkiego roweru. Dodajmy, że silnik ma regulowaną prawnie moc 250 W. Za sterowanie rowerem odpowiada jednostka centralna/komputerek z wyświetlaczem Bafang TFT DP C244 oraz sparowana z nim mała manetka. Na uwagę zasługuje też bateria - ogniwo 36 V 19,2 Ah w papierowej specyfikacji pozwala na przejechanie na jednym ładowaniu nawet 260 kilometrów. Realne to? To spora bateria, ale wątpię - rzecz jasna, postarałem się w miarę możliwości sprawdzić zasięg, o czym wspominam w odpowiednim miejscu. Rower do pełna naładujemy w czasie od 3 do 8 godzin - w zależności od stanu naładowania początkowego, zmęczenia ogniwa etc. Cieszy możliwość wyjęcia baterii - co przyda się np. zimą, podczas garażowania roweru - i cieszy też solidna gumowa zaślepka portu ładowania.
Manetka do sterowania elektrycznym serduszkiem roweru jest wysoce minimalistyczna i bardzo łatwa w obsłudze, a połączony z nią ekranik jasny, czytelny, pokazujący przydatne informacje. Podejrzymy na nim sobie choćby pokonany dystans, średnią prędkość, aktualną prędkość, % naładowania baterii i takie tam. Rzecz jasna na wyświetlaczu mamy też podgląd trybów wspomagania, a tych jest kilka: od braku wspomagania, po opcje “super turbo”, czy tryb spacerowy, przydatny podczas prowadzenia roweru. Samo wspomaganie działa świetnie - czuć różnicę między trybami - moment obrotowy jest tu mocno zróżnicowany - a rower jeździ płynnie, bardzo rowerowo. Te 65 Nm potrafi dać sporo radości w najwyższych trybach wspomagania, a jednocześnie jest dobrze ukryte, subtelne w tych niższych, mniej agresywnych trybach.
Jak jeździ ENGWE P275 Pro?
Wrażenia z jazdy zacznijmy od tego, co w ENGWE P275 Pro jest nieco nietypowe, czyli od automatycznej przekładni w tylnej piaście. Zasadniczo działa ona świetnie - im szybciej jedziemy, tym wyższy bieg wrzuca. Niestety ten mechanizm sprawia, że na ENGWE P275 Pro nie da się jeździć w trybie listonosza, na luźno, ledwo co pedałując. Gdy jedziemy z maksymalną prędkością wspomagania - mamy wrzucony najwyższy bieg, co jest okej, ale gdy chcemy pojechać nieco szybciej niż 25 km/h to nie zrzucimy biegu, więc będziemy “ugniatać kapustę”, pedałować siłowo, zamiast zeskoczyć sobie z biegiem na niższy, by pokręcić szybciej, z wyższą kadencją.
W przypadku tej przekładni nie pojedziemy szybko na niższym biegu ani wolno na wyższym biegu, co bywa irytujące, przynajmniej tak długo, aż się do tego człowiek nie przyzwyczai. Najwyższy bieg piasta załącza już w okolicach 20 km/h, co dla kogoś, kto na rowerze jeździ, nie jest jakąś zawrotną prędkością. To kolejny z minusów tej przekładni. Jeszcze jednym, oczywistym dość, jest uwiązanie do wolnego pedałowania. Choćbyśmy chcieli, choćbyśmy mieli góry przenosić, za nic w świecie na tym rowerze nie pojeździmy sobie z wysoką kadencją, nie popedałujemy szybko i dynamicznie.
Jeśli chodzi o samą jazdę, o relację pewności prowadzenia do zwrotności, to ENGWE P275 Pro jeździ tak, jak wygląda. Spokojnie, wygodnie, stonowanie, statecznie. To rower do pokonywania tras, do jeżdżenia na wygodnego. Jest zrywny, bo moment obrotowy czuć pod pedałami, ale nie jest to maszyna do skręcania się w zakrętach, to pomykania po mieście, jak kurier z amerykańskich filmów. To rower do spokojnej jazdy - szybkiej owszem, ale spokojnej. Nie ma w nim wiele rowerowej dynamiki - wagi nie oszukasz. Dla kogoś, kto szuka pewnego w prowadzeniu, przewidywalnego roweru elektrycznego ENGWE P275 Pro będzie świetnym wyborem. Jeśli jednak ktoś liczy tu na zrywność roweru fitness, to się mocno przeliczy.
ENGWE P275 Pro stoi komfortem, o czym świadczą grube opony - 2,4 całą, dające od groma amortyzacji. To rower, który prowadzi się pewnie i przewidywanie, który doskonale odnajdzie się podczas dojazdu do pracy czy szkoły, a i podczas dłuższego weekendowego “tripu” dowiezie człowieka w sporym komforcie, nie emocjonując go zbytnio. Nie ma tu wiele radości z jazdy, ale nie jest to nic złego! To zdecydowanie e-bike nastawiony na pokonywanie kilometrów w komforcie (nadużywam tego terminu) i obok testowanego przeze mnie modelu Sella od Mazim e-Bikes - najwygodniejszy rower elektryczny, na jakim jeździłem.
Co z zasięgiem?
Przyznacie, że obietnice producenta dotyczące maksymalnego zasięgu brzmią szaleńczo dobrze, co nie? Jak te informacje przekładają się na stan faktyczny? Estymując sobie po własnych jazdach, rzucam orientacyjnie, że chłop ważący około 85 kilogramów spokojnie przejedzie tym rowerem około 140/160 kilometrów, zmieniając sobie co jakiś czas tryby wspomagania, w zależności od wymagań danego odcinka trasy - trochę na “eco”, trochę na “turbo”. Pozostając w trybie “eco”, w którym rower wspomaga jazdę bardzo oszczędnie, nie wyrywając do przodu, realne jest 200, a może nawet i 210/220 kilometrów. Gdy jeździec będzie lżejszy, to może i jeszcze bardziej zbliży się do deklarowanych przez producenta wartości. Jak to skomentować? Szokująco dobry zasięg!
ENGWE P275 Pro to duży i ciężki rower. Nie super ciężki, ale na tle stosunkowo lekkich prawie graveli od Fiido, jest to jednak zawodnik solidny. Tym samym, nie polecam go komuś, kto będzie codziennie ładował go do małej windy lub wnosił po schodach na 4 piętro. Jeśli masz garaż lub miejsce, w którym możesz rower przechowywać - spoko. Jeśli musisz targać go na piętro - oceń, czy masz na tyle siły i cierpliwości. Nie polecę tego modelu również tym, którzy szukają szybkiego i zwinnego “przecinaka” do miasta i okolic. ENGWE P275 Pro jeździ spoko, o czym zresztą pisałem, ale nie jest to rower stworzony do dawania czystej radości z jazdy i dla kogoś, kto chce sobie chyżo pomykać po ścieżkach rowerowych, może okazać się wozem drabiniastym.
Komu zatem mogę z czystym sumieniem ENGWE P275 Pro polecić? Ujmę to tak: jeśli jadąc do pracy, musisz pokonać całe miasto albo chociaż te 20 kilometrów, zawsze masz ze sobą laptopa w sakwie rowerowej, drugie śniadanie, obiad i ciuchy na zmianę - zakochasz się w ENGWE P275 Pro. Jeśli szukasz roweru, którym wypad na większe spożywcze zakupy będzie przyjemnością - ENGWE P275 Pro jest tym, czego szukasz. Jeśli lubisz wybrać się w weekend na przejażdżkę, nawet taką dłuższą, rzędu 40 czy 50 kilometrów - ENGWE P275 Pro zapewni ci komfort i spokój ducha, i pozwoli na pełen relaks.
Plusy
- pięknie wykończona aluminiowa rama!
- sprytnie pomyślany bagażnik
- sztyca z regulacją wysokości
- napęd na pasku Gatesa
- atrakcyjna cena
- wygodne siodło Selle Royale
- zintegrowane oświetlenie przednie
- silnik umieszczony centralnie
- ładny ekran wyświetlacza jednostki sterującej
- wygodne sterowanie komputerkiem
- solidne opony
- solidne błotniki
- świetny zasięg na jednym ładowaniu
- wyjmowana bateria
- super komfortowa jazda
- automatyczna 3-biegowa przekładnia - wygodna w niezobowiązującej jeździe
- atrakcyjna cena - gdy dobrze poszukać!
Minusy
- automatyczna 3-biegowa przekładnia nie sprawdza się np. na podjazdach
- przez automatyczną przekładnię zawsze pedałujemy z niską kadencją
- odczuwalna waga
- umiarkowanie skuteczne oświetlenie - tylna lampka jest żartem
- hamulce Tektro - chciałoby się czegoś mocniejszego
Ocena ENGWE P275 Pro
Produkt do przeprowadzenia testu został użyczony przez firmę ENGWE. Firma użyczająca nie miała wpływu na treść ani wyglądu w nią przed publikacją. Jest to niezależna recenzja dziennikarska.
Komentarze
3