Google i Oracle opłacały dziennikarzy - muszą ujawnić ich nazwiska
Spór na nowo rozgorzał
Spór o patenty Javy należące do Oracle, rzekomo naruszone przez Google w systemie Android ciągnie się już od dwóch lat. Kiedy wydawało się, że sprawa znalazła swój finał i zakończyła się zwycięstwem Mountain View, nagle przybrała inny bieg. Otóż sędzia nakazał obu firmom ujawnienie nazwisk opłacanych przez nich dziennikarzy.
Rok 2010 przyniósł firmie Google sporo zmartwień, gdyż została ona oskarżona o naruszenie patentów Javy należących do firmy Oracle, która prawo do nich nabyła wraz z przejęciem firmy Sun - prawowitego twórcy. Otóż firma Google w swoim systemie Android zastosowała maszynę wirtualną Dalvik - korzystającą z Javy. Początkowo nikt do nikogo o nic nie miał pretensji, Android jako otwarto źródlany system, Java jako projekt firmy Sun, która zezwalała na jego wykorzystanie.
Wszystko zmieniło się po przejęciu firmy Sun przez Oracle, nowy właściciel Javy oskarżył koncern z Mountain View o świadome naruszenie patentów i wykorzystanie kodu źródłowego bez uiszczenia opłaty licencyjnej. Łącznie Oracle wysunęło 132 zarzuty, z których jedynie dwa okazały się na tyle sensowne, że rozgorzała nad nimi prawdziwa sądowa batalia.
Jeden z zarzutów odpadł w przedbiegach, nad drugim obradowano dosyć długo i kilka miesięcy temu wydawało się, że sprawa jest już zamknięta, gdyż jeden z sądów orzekł, że Google nie złamało patentów Javy - co oznaczało klęskę batalii sądowej wywołanej przez Oracle.
Teraz jednak doszło w sprawie do istotnego zwrotu - amerykański sędzia okręgowy - William Alsup nakazał obydwu firmom ujawnienie do 17 sierpnia danych wszystkich dziennikarzy, blogerów i innych powiązanych osób, którym obie korporacje przekazywały pieniądze oraz ksiąg rozliczeniowych. Zdaniem sędziego materiały, których zażądał, mogą rzucić nowe światło na toczącą się batalię i być wykorzystane przy apelacji stronie, która przegrała proces - Oracle.
Sędzia uważa, że obie strony płaciły różnego rodzaju dziennikarzom za publikację im przychylnych informacji, które mogły nakierować ławę przysięgłych do wydania określonego werdyktu. Jego zdaniem media w dzisiejszym świecie mają dużą władzę kształtowania i kierowania zdaniem innych, a w szczególności mogą wpływać na postrzeganie sprawy przez innych, w tym przez ławę przysięgłych.
Dla przypomnienia w skład ławy przysięgłych nie wchodzą zawodowi sędziowie, a zwykli obywatele, co jest odzwierciedleniem czynnika społecznego w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości. Przysięgli nie są wiec kształceni w kierunkach prawniczych i mogą być też podatni na sugestie i powszechnie panujące opinie - mimo, iż odgrywają bardzo ważną rolę w procesie.
William Alsup - sędzia prowadzący proces
Stąd też zachowanie sędziego, nie musi dziwić. Jednak mimo, iż w Stanach Zjednoczonych obowiązuje system "Common law" zwany w Polsce systemem prawa precedensowego, to jednak wielu komentatorów i prawników jest zdziwionych wydanym postanowieniem. Profesor Eric Goldman wykładający na Uniwersytecie Prawniczym w Santa Clara komentując postanowienie stwierdził -"To absolutny precedens prawny. Nigdy czegoś takiego nie widziałem, nikt inny w historii branży, nie wystosował takiego nakazu. Sędzia wchodzi tutaj na niezbadany teren".
Zauważa również, że postanowienie zostało wydane bardzo ogólnikowo i nieprecyzyjnie, co może powodować, że lista osób może być bardzo długa. Oprócz faktycznie opłaconych osób zauważa, że w takim razie znaleźć się na niej mogą nawet bloggerzy korzystający z reklam Google AdSense.
Tak czy inaczej, czekają nas spore emocje podczas zapowiadanej apelacji.
Więcej o sporach patentowych:
- System Android zagrożony: Google przegrało proces z Oracle
- Oracle żąda 2,6 mld od Google za złamane patenty
- System Google Android może zniknąć z rynku
Źródło: Bloomberg, TechRadar
Komentarze
13Ta będzie bardzo krótka...
Podobnie z portalami....