Po otwarciu laptopa widać dużą klawiaturę z blokiem numerycznym, otaczająca ją powierzchnia ma ten sam wzór, co pokrywa ekranu i wykonana jest również z dosyć cienkiego plastiku, który jednak jest bardziej odporny na nacisk.
Klawiatura została zamocowana solidnie, czego nie da się powiedzieć o błyszczącej listwie, na której zostały umieszczone dotykowe przyciski multimedialne – listwa trzeszczy i skrzypi, kiedy się ją mocniej naciśnie z prawej strony.
Podobna sytuacja jest w przypadku listwy otaczającej ekran – cienki plastik i wszechobecne trzeszczenie, gdziekolwiek byśmy nie dotknęli.
Przycisk włączający zasilanie, a obok niego nieco mniejszy, uruchamiający Express Gate
Krawędź przednia: diody sygnalizacyjne, port IrDA, włącznik WiFi/BT, gniazdka audio, port eSATA
Krawędź lewa: zasilanie, LAN, D-Sub, HDMI, 2xUSB, gniazdko antenowe, port FireWire, czytnik kart flash, a nad nim slot ExpressCard
Krawędź prawa: otwór blokady Kensington, port USB, napęd optyczny
Na dolnej powierzchni nie ma nic szczególnego – kilka kratek wentylacyjnych, klapki maskujące dysk, pamięć oraz baterię
Mocną strona Asusa N51TE jest niewątpliwie klawiatura, z bardzo dużymi i wyraźnie opisanymi przyciskami. Klawisze są oprócz tego lekko wklęsłe, co znacznie podnosi pewność wciskania, a ich powierzchnia jest miła w dotyku. Skok dobrany w sam raz, twardość także, kultura pracy świetna – nic, tylko pisać.
Spodobał mi się również touchpad, mający dużą i gładką powierzchnię, umożliwiający precyzyjne sterowanie kursorem. Nieco gorzej spisuje się strefa przewijania, a całkiem źle wypadają przyciski – bardzo twarde i głośne.
Oprócz klawiatury i touchpada jest jeszcze zestaw przycisków dotykowych, służących do szybkiego sterowania dźwiękiem oraz odtwarzaczami multimediów, włączania jonizatora, touchpada, zmiany trybów wydajności i pracy matrycy.