Trudno stwierdzić dzisiaj, co popycha Intela oraz AMD ku coraz to większym mocom obliczeniowym, wyższym zegarom, co skłania ich do zwiększania cache L1, L2, L3 itp. Chyba tylko sama idea i walka konkurencyjna, bo na pewno nie potrzeby rynku domowych komputerów.
Dwaj giganci, z których jeden jest supergigantem, napędzani siłą inercji toczą się do przodu z prędkością ponaddźwiękową. Miliony domowych użytkowników - hobbystów komputerowych, graczy, ludzi pracujących na pecetach - finansują postęp technologiczny, który dokonuje się w laboratoriach Intela. W sumie to nic złego... Jednak odbywa się to w sposób nieco urągający inteligencji tych, którzy kasę wykładają, czyli nas wszystkich. Nowy model procesora to nowa podstawka, czyli nowa płyt główna, nowe pamięci i tak dalej. A wszystko po to, aby:
- internet działał szybciej
- gry nabierały realizmu
- sztuczna inteligencja była mądrzejsza od profesora zwyczajnego
- praca była przyjemnością
- ....................... (tutaj wpisz cokolwiek wpadnie Ci do głowy)
Kto dziś potrzebuje od procesora większej wydajności? Są Gracze, dla których 50 fps to pokaz slajdów. Są użytkownicy 3DMarków, którzy za punkt honoru stawiają sobie wyduszenie z maszyny kilku punktów więcej niż tydzień wcześniej. Ci ludzie mają po prostu takie hobby, równie dobre jak zbieranie monet czy wspinaczka po górach. Zapłacą każdą sumę za odrobinę wydajniejszy procesor i będą wdzięczni Intelowi za to, że taki procesor wyprodukował. Problem w tym, że takich ludzi jest stosunkowo niewielu, w Polsce jest to cieniutki margines, na Zachodzie większa, opiniotwórcza grupa, ale to nie oni są celem zabiegów speców od drenażu kieszeni.
Są ludzie, którzy komputera używają do pracy wymagającej olbrzymich mocy obliczeniowych. Specjaliści od video, matematycy, inżynierowie, pewnie jeszcze kilka innych grup. Ich drogie i wydajne maszyny mają raczej strukturę wieloprocesorową, oprogramowanie kosztuje niejednokrotnie więcej niż komputer, a modernizacją tych pecetów zajmują się fachowcy, którzy olewają marketing producenta procesorów, a muszą bardzo uważać na opinię głównego księgowego ich firmy. Takie wieloprocesorowe konfiguracje modernizowane są wtedy, kiedy zachodzi rzeczywista potrzeba i kiedy finanse firmy na to pozwalają.
Kto pozostał więc na orbicie zainteresowań drapieżnych marketingowców? Tak, to wielomilionowa rzesza zwykłych użytkowników, którzy lubią pograć, obejrzeć film, połazić po necie. To niezliczone w skali światowej ilości gospodarstw domowych, gdzie komputer stał się normalnym sprzętem codziennego użytku, jak telewizor czy video.
Kilka dni temu naszej redakcyjnej koleżance zepsuł się kilku letni, domowy komputer. A konkretnie, prawdopodobnie spalił się zasilacz, pociągając za sobą resztę. Intel Pentium MMX 200 MHz, bardzo solidną płytę ASUS, 64MB pamięci ... Ewelina jest z wykształcenia prawnikiem, pracuje w swoim zawodzie, a domowego komputera używa do opracowywania pism, nauki, słuchania muzyki itp. Gdy w miejsce jej starego komputera, zaproponowaliśmy jej najprostsze i najtańsze na rynku rozwiązanie, czyli Durona 1200 MHz, 128 MB pamięci i dysk 40 GB, zaskoczona zapytała czy nie da się złożyć czegoś prostszego. Przecież dotychczasowy komputer jej w zupełności wystarczał ! |
Proszę teraz znaleźć argumenty, które przekonają statystycznego Smitha do zmiany procesora na mocniejszy. Ów Smith posiada sprzęt markowy, jakiegoś Della czy Compaqa, dobrze skonfigurowany, starannie złożony, cichy. Pod maską Pentium III 1 GHz, 256 SDRAM, jakiś GF MX, karta sieciowa, 40-gigowy dysk. Być może wiedziony ostatnim trendem wymienił wysłużoną 15-tkę CRT na 17-calowego LCD-ka. Smith z gier komputerowych pogrywa czasem w jakąś strategię lub RPG-a, jego żona stawia pasjanse, dziecko czasem w jakąś platformówkę popyka. Wszyscy natomiast korzystają z Internetu, piszą w Wordzie jakieś prace, drukują, podłączają do komputera aparat cyfrowy, potem wypalają fotki na płytce CD.
Filmy DVD kupują w sklepie, wrzucają do stacjonarnego odtwarzacza i oglądają na 29-calowym telewizorku, a do muzyki mają dobrej klasy wieżę stojącą w salonie. Takie rozwiązania są znacznie wygodniejsze i lepszej jakości, o czym przekonali Smitha marketingowcy firm audio-video.
Po co Smithowi Pentium 4 3 GHz? Co mu da Athlon 64?
Takich Smithów jest na świecie coraz więcej, ponieważ komputer domowy mający procesor z zegarem 1 GHz lub większym i dobrą konfigurację nie odbiega funkcjonalnie od 3-gigowego potwora - w typowych zastosowaniach domowych - z wyłączeniem gier 3D rzecz jasna. Intel i AMD produkują coraz szybsze i wydajniejsze procesory, które trzeba komuś sprzedać. Jednak trzeba się zastanowić, czy szybciej zawsze oznacza lepiej? Może czas zmienić troszkę sposób myślenia o procesorach.
Z niesmakiem patrzymy na specyfikację nowego Prescotta 3.2 GHz. Przyczyną tego niesmaku jest prawie 100W mocy, którą musi rozproszyć system chłodzący. Nie jest to wielki problem dla chłodzenia powietrznego, wystarczy bowiem duży, miedziany radiator oraz szybki wentylator. Otóż to, szybki, czyli głośny, świszczący, wyjący, szarpiący nerwy. Nie można go spowolnić ani wyciszyć. Co otrzymujemy w zamian? Możliwość wymiany procesora w przyszłości na szybszy (dopóki Intel nie zmieni Socketa), nieco usprawniony Hyper Threading, więcej cache i nowe iluzoryczne instrukcje SSE3, oraz wydajność na poziomie "starego" Northwooda.
Razem ze starym znajomym kolegą, czasami umyślnie spowalniamy swoje procesory (wykorzystując do tego specjalne aplikacje) aby pograć w stare, dobre, sentymantalne gierki, które niestety "chodzą" za szybko na gigahercowych procesorach. Jedną z nich jest np: UFO i UFO 2. |
AMD postawiło na 64 bity. Nowe Athlony reklamowane są właśnie pod tym hasłem, jako przyszłościowe, perspektywiczne rozwiązania. Fajna sprawa, ale kupić procesor teraz, żeby mieć kiedyś 64-bitowość to dość ciekawa idea. Sytuację ratuje fakt, że Athlon 64 dzisiaj też jest bardzo szybkim, wydajnym procesorem, ale pozostaje pytanie, które zada każdy Smith/Kowalski, posiadacz Athlona 1700+, Durona 1,2 GHz lub podobnego: po co?