Najciekawsza odsłona historii o Pinokiu – recenzja filmu Guillermo del Toro: Pinokio
Guillermo del Toro: Pinokio jest inny niż to do czego nas przyzwyczajono. Należało się jednak tego spodziewać, jeśli na fotelu reżysera siada człowiek uchodzący za mistrza filmów grozy. Czy jednak jego Pinokio okaże się najlepszą dotąd wersją opowieści o drewnianym chłopcu?
Musicie wiedzieć, że bardzo nie lubię klasycznej historii o Pinokiu. Uważam ją za jedną z najmniej edukacyjnych, a wręcz szkodliwych opowieści dla dzieci. Może w czasach, gdy powstawała (Carlo Collodi pisał „Pinokia” w latach 1881-1883), ta fabuła nie była zbyt bulwersująca, ale moim zdaniem niezwykle kiepsko się zestarzała i stronię od przedstawiania przygód Pinokia moim dzieciom. Do seansu animacji Guillermo del Toro: Pinokio na platformie streamingowej Netflix podchodziłam zatem z pewną rezerwą, ale muszę przyznać, że się bardzo pozytywnie zaskoczyłam. Już Wam piszę, dlaczego.
Guillermo del Toro: Pinokio to bardzo mądra odsłona tej opowieści
Guillermo del Toro znany jest m.in. z Labiryntu Fauna i Kształtu Wody (Oscar za najlepszy film i reżyserię). Współtworzył też serię Hobbit, a także najlepszą grę 2022 roku, czyli Elden Ring. Ponadto wystąpił w Death Stranding. Na naszym portalu możecie również przeczytać recenzję jego najnowszego serialu Gabinet Osobliwości.
Tak naprawdę wszystko to, co zarzucam pierwotniej historii o Pinokiu, w filmie Guillermo del Toro nie ma miejsca. Reżyser ten pokazuje nam zupełnie nową historię, która z pierwszą wersją Pinokia ma tylko kilka punktów wspólnych.
Mamy tu zatem Geppetta, starszego mężczyznę, który struga pajacyka z kawałka sosny (sosna w języku włoskim to pino, stąd imię chłopca). Jest i błękitna istota (choć nie wróżka), która pajacykowi daje życie, aby przyniósł radość ojcu. Jest świerszcz, który obiecuje opiekować się Pinokiem. A z samych przygód drewnianego chłopca zobaczymy teatr marionetek oraz bestię z głębin (choć nie wieloryba). I to tyle, jeśli chodzi o podobieństwa do klasycznej historii.
W Guillermo del Toro: Pinokio większość przygód Pinokia różni się od tych w książce Carlo Collodiego. Przede wszystkim akcja filmu została przeniesiona do XX wieku (fabuła zaczyna się w czasie I Wojny Światowej, a kończy po II Wojnie Światowej). Opowieść została mocno umiejscowiona w kontekście historycznym oraz politycznym ówczesnych faszystowskich Włoch. Pinokio natrafia na dorosłych, którzy chcą go wykorzystać i nim manipulować, a początkowo nie ma oparcia w ojcu. I tutaj daję największego plusa tej wersji opowieści.
Odpowiedzialność za losy chłopca i samopoczucie Geppetta zostaje zdjęta z pajacyka (który, przypominam, dopiero co ożył i jeszcze nic nie wie o świecie, a chce dobrze), a przeniesiona zostaje na dorosłych, czyli tak jak być powinno. Nawet w jednej scenie świerszcz wprost zarzuca Geppettowi, że to przez niego Pinokio jest w tarapatach i że mógłby postarać się być lepszym ojcem. Taką historię to mogę opowiadać dzieciom. Choć przyznaję, że sama animacja miejscami była zbyt dramatyczna i przemocowa, jak na kategorię wiekową, jaką otrzymała, czyli 7+.
Mocno zarysowane postaci w Guillermo del Toro: Pinokio
Film jest dość długi – trwa prawie dwie godziny, a fabuła nie jest poszatkowana na wiele różnych pomniejszych przygód, zatem twórcy znaleźli czas na rozwinięcie postaci. Dzięki temu otrzymujemy bardzo złożonych charakterologicznie i emocjonalnie bohaterów, i możemy lepiej wczuć się w ich położenie.
Ciekawą postacią jest zwłaszcza Geppetto, którego historia pozwala nam zrozumieć, skąd w ogóle w jego głowie narodził się pomysł na wystruganie pajacyka z drewna. Bohater ten został doskonale ukazany jako starszy człowiek, który przeżył stratę i nosi ogromne brzemię. Mieszka w małym włoskim miasteczku, gdzie każdy każdego zna, chodzi regularnie do kościoła i przestrzega zasad. Jego początkowe zachowanie względem Pinokia jest sensowne z punktu widzenia psychologii, zważywszy na jego doświadczenia oraz społeczność, w jakiej żyje. Oczywiście dużo bardziej to do mnie przemawia niż jego reakcje w klasycznej opowieści.
Pinokio z początku wydaje się być mocno irytujący, choć podejrzewam, że to zabieg celowy, aby z biegiem czasu postać tę polubić i widzieć zmiany emocjonalne oraz dojrzałość, jaka w nim zachodzi. Pinokio kocha ojca i chce dla niego jak najlepiej. I bardzo się cieszę, że historia ta w ogóle nie skupia się na tym, że wszyscy wymagają od Pinokia, że ma być grzeczny i ma zadowalać ojca swoim zachowaniem. Chłopiec z czasem dorasta do własnych wniosków i sam postanawia troszczyć się o ojca oraz sprawić, aby był z niego dumny.
W animacji mamy także m.in. świerszcza, który stara się sprawować pieczę nad Pinokiem, przebiegłego właściciela cyrku, fanatycznego faszystę i wielu innych ciekawych bohaterów. Dzięki nim historia nabiera pewnej wielowymiarowości.
Ta animacja poklatkowa to majstersztyk!
Animacja poklatkowa to bardzo wymagająca forma sztuki. To, ile pracy w tworzenie figurek i scenografii (a później w rejestrowanie ich ruchów), włożyli twórcy filmu, zasługuje na wielki podziw, zwłaszcza że efekt jest zdumiewający. Animacja ta jest bardzo szczegółowa i mimo iż nie jestem zwolenniczką takich lekko karykaturalnych wyglądów bohaterów, to bardzo doceniam tę ilość detali i różnorodność postaci, budynków czy przyrody. Gdybyście chcieli zobaczyć kulisy powstawania tej animacji poklatkowej, to na Netflixie znajdziecie też dokument "Guillermo del Toro: Pinokio - film rzeźbiony w drewnie", w którym twórcy filmu prowadzą nas na zaplecze, gdzie możemy zobaczyć m.in. ile różnych figurek Pinokia musieli stworzyć dla oddania różnych perspektyw.
Od strony muzycznej Guillermo del Toro: Pinokio zalicza się do musicali, choć nie jest to taki musical, do jakich przywykliśmy np. w animacjach Disney’a. Piosenek nie ma tu przesadnie dużo i nie są na siłę wplatane w fabułę i dialogi. Ot, czasami ktoś coś zaśpiewa. Pozostała ścieżka dźwiękowa jest ponadto bardzo przyjemna i dobrze dobrana do całości.
Co do dźwięku jeszcze, to tym razem polecam Wam do wyboru dwie ścieżki na Netflixie: oryginalną angielską, gdzie swoich głosów użyczyli m.in. Ewan McGregor, Christoph Waltz, Tilda Swinton czy Cate Blanchett, a także polski dubbing, który jest całkiem przyzwoity i jak najbardziej dobrze wypada w przypadku animacji.
Czy Guillermo del Toro: Pinokio - czy warto obejrzeć?
Czy w przypadku tego filmu mamy do czynienia z najlepszą wersją historii o Pinokiu? Osobiście najnowsza animacja Guillermo del Toro bardzo przypadła mi do gustu, mimo iż na ogół nie jestem fanką Pinokia. Ta wersja opowieści jest naprawdę bardzo mądra i edukacyjna, świetnie rozpisana, ma złożonych bohaterów i po prostu sens. Są tu wątki dramatyczne, komiczne i wzruszające. Ponadto film jest świetnie zrealizowany w formie musicalowej animacji poklatkowej. Naprawdę polecam zapoznać się z tą produkcją, choć ze względu na elementy przemocowe, to najwcześniej z dziećmi w wieku przynajmniej 10+.
Moja opinia o Guillermo del Toro: Pinokio (Netflix)
Plusy
- dużo lepsza wersja Pinokia od klasycznej opowieści,
- wzruszająca i edukacyjna historia,
- złożone postaci,
- świetnie zrealizowana animacja poklatkowa.
Minusy
- dość sporo przemocy, jak na film w kategorii wiekowej 7+,
- lekko karykaturalne wizerunki postaci.
Komentarze
1Jak zwykle przerost formy nad treścią - wplatanie satanistycznych postaci to jakaś norma w pewnych kręgach filmowych ...patrz foto na górze.
O ile mi wiadomo to ostatnio był Pinokio chyba z T.Hanksem i też kilka lat temu z R. Benigni
Czyli w ciągu kilku lat powstały 3 filmy Pinokio...
Oczywiście Najlepszy jest klasyczny Disneya z T.Hanksem a zaraz po nim Włoski z R.Benigni.
Wersja Guileermo niestety odpada w przedbiegach za te właśnie udziwnienia...