Ghost of Tsushima: Director’s Cut – odgrzewany kotlet w wydaniu na PS5 czy jeszcze lepsza przygoda?
Fani PlayStation 4 z pewnością zgodzą się, że Ghost of Tsushima to był fenomenalny tytuł. Po roku powraca on na PS5 w rozszerzonym wydaniu Ghost of Tsushima: Director’s Cut. Czy wyspa Iki, nowa lokacja z nowymi misjami, wystarczy jednak by ponownie obwieścić sukces?
Nie wiem jak Wy, ale ja mocno liczyłem na to, że PlayStation 5 już od startu będzie wymiatać. Marzył mi się przeskok generacyjny jaki był między PS2 a PS3 i gry tak niesamowite jak Horizon Forbidden West czy następna część God of War. Niestety, rzeczywistość sprowadziła mnie na ziemie, i to dość gwałtownie. Zamiast zalewu hitów dostaliśmy na początek dwie perełki, a potem długo, długo nic.
Co prawda przez ostatnie miesiące wyglądało na to, że sytuacja zaczęła się nieco poprawiać, wszak dostaliśmy Returnal, a potem rewelacyjne Ratchet & Clank: Rift Apart, ale obecnie PlayStation 5 znów wpadło w delikatny marazm. Skąd taki wniosek? A choćby stąd, że zamiast całkowicie nowych tytułów na next gena Sony zaczynają trafiać najlepsze gry schyłku poprzedniej generacji. Na pierwszy ogień idzie właśnie Ghost of Tsushima.
Ktoś powie pewnie teraz, że znów wychodzi ze mnie maruda, bo przecież niektóre produkcje, a już na pewno te wydane tuż przed pojawieniem się PS5, jak nic zasłużyły na odświeżenie. Jak najbardziej się z tym zgadzam. Jednak mimo mojego uwielbienia do Ghost of Tsushima, nie jestem do końca przekonany co do sposobu tego odświeżenia. A przynajmniej tego jak zostało nam to zaoferowane.
Słowo klucz – adaptacja
Pamiętacie jeszcze może premierę PlayStation 4? A to jak można było odpalić niektóre gry z PS3 na PS4 otrzymując z miejsca ich ulepszoną, nextgenową wersję np. Assassin’s Creed: Black Flag? No to teraz… jest trochę inaczej. Raz, że za aktualizację Ghost of Tsushima do wersji PS5 trzeba zapłacić, a dwa – że przeskok generacyjny jest tu najbardziej widoczny nie tyle w grafice (choć oczywiście nie da się nie zauważyć natywnej rozdzielczości 4K w trybie graficznym), co w działaniu samej gry.
Wyjaśnimy sobie od razu jedno – Ghost of Tsushima: Director’s Cut na PlayStation 5 to nie żaden remaster. To dokładnie ta sama gra co wcześniej, ale zaadoptowana do nowej generacji (wszystkich zainteresowanych podstawową zawartością gry odsyłam do naszej recenzji Ghost of Tsushima sprzed roku). Stąd dosłownie sekundowe czasy ładowania (dobrodziejstwo dysku SSD) oraz całkiem niezłe, choć dość nierówne wykorzystanie haptycznych wibracji i adaptacyjnych triggerów kontrolera DualSense (łuk wymiata, ale już kotwiczka nie za bardzo).
Trochę mało jak na reżyserskie wydanie, prawda? Jeśli ktoś już grał w ten tytuł to ulepszenia i dodatki pokroju zestawu nowych skórek, talizmanu łaski Hachimana czy bonusowego punktu umiejętności raczej nie przekonają go do ponownego zakupu. Magnesem ma być tu jednak coś innego – duże, fabularne rozszerzenie, które oddaje do naszej dyspozycji nowy, całkiem spory obszar tytułowej Wyspy Iki. Czy to starczy by ponownie zainteresować się przygodami Jina Sakaia, samuraja walczącego z mongolskimi najeźdźcami? No cóż, to zależy…
Więcej, ładniej, trudniej
Jeśli wciąż pozostajesz pod wrażeniem oryginalnego Ghost of Tsushima i żałujesz, że tę opowieść masz już za sobą, to rozszerzone wydanie powinieneś powitać z szeroko otwartymi ramionami. W błyskawicznym skrócie Wyspa Iki to bowiem więcej tego samego, choć momentami w oprawie tak fantastycznej, że malowniczość widoków potrafi zaprzeć dech w piersiach.
Oczywiście, nie można tu pominąć fabuły, która w całkiem zmyślny sposób łączy wydarzenia z „podstawki” z nową opowieścią. Tym razem jednak to nie jest droga samuraja – od pokonanego wojownika po mściciela-bohatera Cuszimy, a bardziej podróż w głąb siebie, swoich zadawnionych lęków i nieprzepracowanej traumy z dzieciństwa. Bo musicie wiedzieć, że to właśnie na wyspie Iki rozegrał się niejako pierwszy akt burzliwej historii Jina Sakaia. Nie chcąc jednak nikomu psuć zabawy poprzestanę tylko na ogólnym fabularnym zarysie – znów mamy Mongołów, znów musimy z nimi walczyć, ale tym razem ich „szefowa” jest znacznie przebieglejsza, a sami potyczki wyraźnie trudniejsze.
Przyznam szczerze, że ucieszył mnie fakt podniesienia poziomu trudności całej zabawy. Spędziłem w podstawce Ghost of Tsushima ponad 66 godzin i już pod koniec gry, po rozwinięciu postaci do „maxa”, walki nie były już dla mnie żadnym wyzwaniem. We wchodzącym w skład Ghost of Tsushima: Director’s Cut dodatku robi się jednak znacznie ciekawiej. Wrogowie potrafią zmieniać bronie w trakcie walki co wymusza od nas błyskawiczne zmiany postawy, jeśli w ogóle chcemy myśleć o wygranej.
Trochę szkoda jednak, że twórcy nie pokusili się przy okazji o nieco większe możliwości rozwoju naszego bohatera. Właściwie jedyną nową umiejętnością jaką dostajemy na wyspie Iki jest końska szarża. Dla gracza, który wcześniej ukończył główny wątek fabularny może to być spory niedosyt. Dla mnie był, nawet jeśli na osłodę dostałem możliwość lokowania się na celach i swobodnego przełączania się między nimi.
Nie mogę za to narzekać na misje poboczne, które bywają ciekawe i całkiem zróżnicowane. Ich pomijanie to tak jakby pomijać część historii. W większości przypadków nie mamy tu bowiem do czynienia z misjami w stylu „przynieś, zanieś, pozamiataj”, ale z czymś mocno związanym z bohaterami tejże opowieści. Może to być na przykład uwolnienie ludzi przetrzymywanych przez pewnego mnicha albo próba odbicia uwięzionych przez Mongołów jeńców.
Z tego co zauważyłem sporo tu też odniesień do wydarzeń z podstawowej wersji gry. Nie wiem jakby to wyglądało, gdybym popłynął na Iki zaraz po tym jak staje się ona dostępna, ale w mojej wersji historii, gdy miałem już domknięte wszystkie wątki z podstawki, dość często widywałem wspomnienia z rozgrywających się tam wydarzeń.
Oczywiście, na Iki znalazły się też znane już wcześniej aktywności pokroju bambusowych stojaków, kapliczek, gorących źródeł, zapisków czy chorągwi, ale dla fanów eksploracji i „lizania ścian” będzie to z pewnością dodatkowy impuls do gruntownego przeszukania całej wyspy. Szczególnie, że twórcy Ghost of Tsushima: Director’s Cut otwarcie puszczają oko do największych fanów konsol PlayStation ukrywając w grze trzy kapliczki poświęcone trzem wielkim hitom poprzedniej generacji.
Ghost of Tsushima: Director’s Cut – czy warto kupić?
Chciałbym móc napisać tutaj „Tak, bierzcie Ghost of Tsushima: Director’s Cut na PS5 i nie oglądajcie się na innych. Ta wersja hitu sprzed roku dosłownie wgniecie Was w fotel”. Chciałbym bardzo…, ale tego nie zrobię. I nie tylko dlatego, że to tak naprawdę odgrzewany kotlet, choć doskonale przyprawiony i podany w stylu restauracji z gwiazdkami Michelina. Ba, sam dałem się oczarować, bo nawet nie zauważyłem jak „pękło” mi tutaj 20 godzin.
Kłopot w tym, że Ghost of Tsushima: Director’s Cut to świetna pozycja, ale tylko dla nowych graczy. Tych, którzy już poznali przygody Jina Sakaia na PS4 raczej ciężko będzie przekonać do zakupu kolejnej edycji za ponad 300 zł (szczególnie, że obok nowości pojawiają sie tu wciaż niewyeliminowane, stare błędy). Co prawda jest jeszcze opcja aktualizacji posiadanej wersji do tej reżyserskiej, ale i ona swoje kosztuje. Musicie więc sami odpowiedzieć sobie na pytanie jak wielka jest Wasza miłość do tego tytułu. Może zamiast powrotu do upiększonej Cuszimy warto poczekać na których z kolejnych, tym razem całkowicie nowych hitów na PS5?
Opinia o Ghost of Tsushima: Director's Cut [Playstation 5]
- wszystkie zalety oryginału,
- nieco podkręcona oprawa graficzna w stosunku do wersji PS4,
- błyskawiczne czasy wczytywania,
- Wyspa Iki z całkiem rozbudowanym dodatkiem fabularnym,
- ciekawie zaprojektowane misje poboczne,
- znacznie bardziej wymagający przeciwnicy,
- fenomenalne, zapierające dech w piersiach miejscówki,
- easter eggi skrojone specjalnie pod fanów PlayStation
- nieco chaotycznie prowadzona narracja,
- jedynie kilka, raczej mało znaczących umiejętności,
- dość nierówne wykorzystanie możliwości kontrolera DualSense,
- wciąż te same bugi,
- dość wysoka cena
Ocena końcowa
- Grafika:
- Dźwięk:
- Grywalność:
Grę Ghost of Tsushima: Director's Cut na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Sony Interactive Entertainment Polska
Komentarze
10Szkoda ze skupiłes sie w ocenie na 300zł za całość a nie napisałeś ile kosztuje upgrade bo drogo jak za dodatkowe DLC nie wychodzi a za dlc + wersje upiększoną także.
Nie wspomniales tez nic o trybie multiplayer a wersja directors cut dostaje dodatkowe elementy dla multi.
ogolnie to wyglada tak jakbys gre przeszedl ale niewiele w niej zauważył ;)