Gry wydawane tylko na jedną platformę, muzyka i filmy dostępne w jednej usłudze oraz inne produkty dostępne w jednym, wybranym miejscu. Exclusive'y nam szkodzą.
Gry, filmy, muzyka "exclusive" - tracimy na tym
Gry wydawane na jedną platformę, filmy debiutujące w jednej usłudze, muzyka dostępna tylko w ramach jednej subskrypcji – znacie to? Oczywiście, że tak. Żyjemy w epoce exclusive’ów, a więc treści na wyłączność. Sęk w tym, że z punktu widzenia użytkownika przynosi to więcej złego niż dobrego.
Treści na wyłączność nie są niczym nowym. W świecie gier są właściwie standardową praktyką od lat. Producent danej konsoli walczy o to, aby dostarczyć jej użytkownikom produkcje, w które nie zagrają na innej konsoli. To sprawia, że ludzie wybierają właśnie tę konsolę, bo dzięki temu uzyskają dostęp do konkretnych gier. Przoduje w tym Nintendo, które ma rozbudowane portfolio własnych marek, jak Mario, Donkey Kong, Zelda, Bomberman itd. Wiele dobrego można jednak też napisać o Sony, które przez lata stworzyło fantastyczne produkcje: God of War, Gran Turismo, Killzone, a niedawno Horizon: Zero Dawn, Bloodborne, The Last of Us i wiele, wiele innych. Posiadacze Xboksów mają natomiast Halo, Forzę i Gears of War.
Nikt nie kwestionuje tego systemu, bo producenci konsol mają swoje studia, które tworzą dla nich gry. Problem pojawia się w momencie, gdy firma wykupuje jakąś produkcję na wyłączność, do której wcześniej nie miała takich praw. Tak się stało z ostatnią odsłoną serii Tomb Raider (Rise of Tomb Raider), na którą przez rok od premiery wyłączność miały pecety z Windows 10 oraz konsole Xbox. Wywołało mnóstwo negatywnych komentarzy, a sam Microsoft postanowił więcej nie uciekać się do takich rozwiązań.
Sęk w tym, że nikt nie protestuje, widząc analogiczne działania w branży filmowej czy muzycznej. O ile zrozumiałym jest, że seriale produkowane przez Netfliksa są dostępne wyłącznie na Netfliksie, a te ze stajni Amazona tylko na Amazon Prime Video, to trudno już wytłumaczyć „zawłaszczanie” licencji tylko dla siebie. A takie sytuacje są coraz częstsze. Ostatnio z serwisu Netflix wyleciał cały katalog wytwórni Paramount, który „przypadkiem” trafił do Hulu. Kilka tygodni później, po licznych protestach użytkowników, udało się przywrócić część produkcji.
Widać to doskonale w serwisach ze streamingiem muzyki. Pamiętacie aferę z Taylor Swift, która protestowała przeciwko niskim stawkom dla artystów na Spotify, a potem przeniosła cały swój katalog muzyki do Apple Music? Nie ona jedyna – Apple w ten sposób kupił sobie licencje na wielu artystów. Na samym Tidalu (za którym zresztą stoją amerykańscy wykonawcy z Jayem-Z na czele) znajdziemy ogrom exclusive’ów, których nie posłuchamy w innych usługach.
Co ma zatem zrobić użytkownik, który lubi wykonawcę A dostępnego w usłudze X i wykonawcę B dostępnego w usłudze Z? Wykupić obie usługi? Wykupić jedną usługę i kupić wszystkie płyty wykonawcy dostępnego w drugiej? Analogicznie wygląda to z filmami i serialami. Klient końcowy traci – musi tylko wybrać co.
Dziś problem treści na wyłączność dotyczy jedynie dóbr kultury, ale nie zawsze tak będzie. Kolejne produkty są serwowane jako usługi. Dziś wszystko może być dystrybuowane w taki sposób – klient płaci regularnie abonament, a w zamian otrzymuje dostęp do pewnych rozwiązań czy produktów. Nic nie jest tak naprawdę jego własnością, bo w momencie zaprzestania subskrypcji, traci dostęp. Na rynku pojawia się kilku usługodawców, którzy działają w tej samej branży. Jak przekonają klienta? Jakością usług? Pewnie też, ale najprościej będzie zapewnić mu dostęp do usług i rozwiązań, których nie ma konkurencja. Nie ma i nie będzie miała.
Ale też poza abonamentem dzieje się to samo. Weźmy usługę do zamawiania jedzenia do domu. Jej twórcy mogą zawrzeć umowę na wyłączność z konkretnymi sieciami restauracji. Inna usługa musi znaleźć inną sieć – żeby przyciągnąć innych klientów. Ci natomiast muszą mieć dwa konta, chcąc uzyskać dostęp do wszystkich restauracji. Takie przykłady można mnożyć.
Do czego zmierzamy? W technologicznej rzeczywistości, gdzie karty rozdają najwięksi, może wkrótce zabraknąć miejsca dla małych, ambitnych usług. Nie będą one bowiem miały pieniędzy na wykupienie odpowiedniej ilości treści na wyłączność. Nie to jest jednak największym problemem, a nasze portfele. Chcąc być na bieżąco, oglądać wszystkie interesujące nas seriale, słuchać ulubionych wykonawców, czytać książki o danej tematyce, będziemy musieli płacić za kilka usług tej samej kategorii, albo po prostu z nich zrezygnować.
Komentarze
28Dokładnie!
A życie drapieżnika nie jest tak proste jak życie owcy.
Owca ma podane, nakarmione, napojone, dach nad głową i zero myślenia. W zamian ma się tylko dać strzyc.
Drapieżnik często chodzi głodny, śpi pod krzakiem z otwartym jednym okiem. Ale za to jest wolny....
Przekładając to na ludzki. Trzeba po prostu nagłaśniać takie praktyki, ogłaszać bojkoty, robić manifestacje przed siedzibą danego cwaniaczka.... Uczynić z tego cwaniaczka złow wcielone...
Ale w tym momencie w głowach Wam się zapala napis:
Po co, przecież życie owcy jest piękne.....
nie przeszkadza mi kiedy na peceta nie wychodza gry w ktore zdecydowanie lepiej gra sie na padzie, typu bijatyki, z drugiej strony troche dziwne jest ze nie wychodza z kolei na peceta niektore gry w ktore z natury sterowania zdecydowanie lepiej byloby grac myszka, czyli strzelanki jak halo czy destiny
Tego typu praktyki stosowane sa od zarania dziejow i stosowane beda na kazdym polu. Nie tylko w handlu.
Wieszczenie, ze do niczego dobrego to nie prowadzi to wrozenie z fusow.
Zawsze glos koncowy ma konsument i to on decyduje sie na dana usluge czy produkt tym samym rewidujac rynek.
Inna sprawa jesli mowimy o muzyce czy grach jest kwestia ilosci dobr. W tym momencie, zeby zagrac we wszystkie nowe gry dostepne na wszystkich platformach lacznie z mobilnymi, trzeba by caly swoj czas przeznaczyc wylacznie na bezmyslne granie.
Problemem naszych czasow moim zdaniem jest nie dostepnosc do dobr, bo tych jest az nadto, tylko slepe dazenie ludzi do posiadania wszystkiego.
Odwieczny dylemat byc czy miec jak nigdy wczesniej wydaje sie byc obecny.