Czerwona nota – i znów najdroższy nie oznacza wcale najlepszy. Recenzja
Czerwona Nota to 200 milionów budżetu i doborowa obsada, czyli Ryan Reynolds, Dwayne Johnson i Gal Gadot. Brzmi jak przepis na sukces, prawda? I sukces kasowy jest niewątpliwy. Gorzej z samym odbiorem. No ale tak to już jest, kiedy na siłę chce się zrobić zabawny film.
Recenzja filmu Czerwona nota
Netflix zapowiedział szumnie, że co miesiąc będzie pojawiała się co najmniej jedna nowa duża produkcja. I faktycznie tak się dzieje. Tylko w listopadzie na tej platformie pojawiło się kilka mniej lub bardziej udanych filmów. Świetną produkcją okazało się na przykład „7 więźniów”. Z kolei głośna „Zemsta rewolwerowca” przyniosła spory zawód. Można mieć więc pewne obawy czy najnowsza mega produkcja Netfixa „Czerwona Nota” to kolejny dobry seans czy atrakcyjny wizualnie gniot? Już zwiastun filmu zapowiadał, że mamy do czynienia raczej z kinem dla mało wymagającego odbiorcy, klasyczne kino popcornowe, idealne na jesienne wieczory.
Co do tego, że trio głównych aktorów przyciągnie widzów przed ekrany nie było chyba wątpliwości. Dlatego już w dniu światowej premiery Czerwona nota zaliczyła rekordową oglądalność. Reżyser i scenarzysta Rawson Marshall Thurber ma za sobą kilka podobnych produkcji, m.in. „Millerów” oraz „Agenta i pół” również z Dwaynem Johnsonem w roli głównej – więc mogliśmy się spodziewać filmu zbliżonego do poprzednich. Jednak należy pamiętać, że budżet Czerwonej noty wyniósł aż 200 mln dolarów. No to musi być hit na miarę największych kinowych blockbusterów. Musi, prawda?
Usiłując ukraść złote jajo
Tytułowa czerwona nota to nic innego jak międzynarodowy list gończy wydawany przez Interpol za najgroźniejszymi przestępcami. Taką notą ścigany jest mistrz złodziejskiego fachu Nolan Booth (Ryan Reynolds). Gdy organy śledcze odgadują następny cel Bootha, jakim jest jedno z legendarnych złotych jaj Kleopatry, do akcji wkracza behawiorysta FBI John Hartley (w tej roli Dwayne Johnson), który wraz z agentką Interpolu inspektor Urvashi Das (Ritu Arya) próbuje udaremnić kradzież sprytnemu rabusiowi.
Niestety przejęcie bezcennego artefaktu kończy się fiaskiem, gdy konkurencja Nolana Bootha, owiana tajemnicą złodziejka Sarah Black znana jako „The Bishop” (Gal Gadot) nie dość, że zdobywa jajo to jeszcze wrabia Johna Hartleya w kradzież. Pragnąć uratować reputację (i uciec z rosyjskiego więzienia) Hartley podejmuje współpracę z Boothem, aby dopaść Sarę. Oczywiście Interpol będzie im cały czas deptał po piętach, a widza czeka szalona jazda bez trzymanki, pełna komedii, plot twistów i zabawy w kotka i myszkę.
Choć jaja Kleopatry są tak naprawdę fikcyjne (najbliżej im do rosyjskich jaj Fabergé), a cała historia nieprawdopodobna i mocno naciągana, to film ogląda się całkiem dobrze. Akcja płynie tu wartko pośród atrakcyjnej scenerii. Zdjęcia do filmu Czerwona nota kręcone były bowiem m.in. w Rzymie czy na Sardynii we Włoszech. Nie ma tu nielogicznych rozwiązań fabularnych czy niepotrzebnie ckliwych motywacji postaci.
Pozornie podejrzane fabularnie momenty mają swoje uzasadnienie, w miarę jak historia idzie do przodu. Nie jest to kino specjalnie odkrywcze – daleko temu do poziomu filmów Guya Ritchiego. Mimo to, jeśli lubicie oglądać „heist movies”, to Czerwona Nota nie zostaje daleko w tyle za znaną i lubianą serią „Ocean’s”. I choć fabuła najnowszego przeboju Netfliksa skupia się bardziej na relacjach bohaterów niż na samych skokach, pomysły i sceneria są nieźle przemyślane i dają dużo frajdy podczas oglądania.
Czerwona nota, czyli to wszystko gdzieś już widziałem
Aktorsko „Czerwona Nota” nie wykracza poza format komedii kryminalnej. Ryan Reynolds aktorsko jest tutaj po prostu sobą, a Dwayne Johnson znów gra bohaterskiego paladyna. Z kolei złodziejka Gal Gadot to rola seksownej, inteligentnej i lekko niezrównoważonej niezależnej kobiety. Co istotne, Duet Reynolds – Johnson jak zwykle zapewnia dawkę humorystycznych docinek i fajnej chemii między postaciami. Jeśli zatem ktoś lubi tych dwóch aktorów i specyfikę żartów Reynoldsa to będzie zadowolony.
Szkoda, że właściwie dostaliśmy tu tylko oklepane zagrania aktorskie obu aktorów, bo jest tu potencjał by móc rozwinąć te postacie. Jest tu też parę drobnych smaczków na przykład zabawna i przerysowana rola Chrisa Diamantopoulosa, który gra groźnego i bardzo bogatego gangstera Sotto Voce. Sotto voce oznacza celowe mówienie niskim głosem w celu wywarcia wrażenia. Jak się domyślacie jest to cecha charakterystyczna tego bohatera.
Moim zdaniem rola Gal Gadot także mogła być troszeczkę bardziej rozbudowana - ponad typową filmową, silną piękność. Chyba najfajniejszym momentem tej postaci jest jej „sesja terapeutyczna” ze związanym agentem w roli przymusowego psychiatry. Podoba mi się pomysł na tę postać i przede wszystkim wspaniale było zobaczyć Gal Gadot w roli antagonistki duetu Johnson-Reynolds.
Poprawnie to właściwie słowo
Czy warto obejrzeć Czerwoną notę? Jest to proste kino rozrywkowe, pełne zaskakujących zwrotów akcji. Ten film niczym się jednak nie wyróżnia i można się zastanawiać, gdzie podziało się te 200 milionów dolarów. Jeśli oczekujecie zatem od filmu realizmu, super efektów specjalnych czy głębszego przesłania to się rozczarujecie. Nie jest to produkcja wychodzącą poza ramy „heist movie” z komediowym sznytem, który zapewnia głównie Ryan Reynolds.
Natomiast jeśli lubicie serię „Ocean’s”, niewybredny humor, przerysowane postaci czy po prostu typowe kino w jakim grają Johnson i Reynolds – nie będziecie zawiedzeni. Ponadto końcówka daje możliwości pod sequel, więc jeśli bardzo się Wam film spodoba, to przy tych rekordach oglądalności myślę, że możemy liczyć na więcej. Nie ma problemu by spokojnie spożyć prażoną kukurydzę oglądając Czerwoną notę jako guilty pleasure. A kto jest kotkiem a kto myszką w tej grze? To już musicie zobaczyć sami.
Czerwona nota okiem redakcyjnego marudy
Ocena filmu Czerwona nota:
- doborowa obsada aktorska
- wartka akcja - nie da się tu nudzić
- potrafi całkiem nieźle rozbawić
- wszystko to gdzieś już było
- zbyt wiele naciąganych motywów
- przesyt scen nakręconych na zielonym ekranie
- duża ilość stosunkowo słabych żartów
Komentarze
14Mamy troje aktorów ktorych znamy na wylot i wiemy w jaki sposob zagrają i czego sie po nich spodziewac.
Do tego reżyser dał scenariusz tylko Rockowi i Gal a Reynoldsowi powiedział "a Ty po prostu bądź sobą" i tyle.
Na filmie nie umierałem ze śmiechu ale było sporo zabawnych scen i tekstów które nie żenowały a potrafily rozbawić.
Dla mnie film na plus.
Mamy mieśniaka Rocka, sexy Gal i zabawnego Ryana - czego chciec wiecej od takiego filmu..
zdecydowanie dalbym mu 4/5 bo po prostu jest tym czym mial byc.