Misja teleskopu Webb musi być sukcesem. Limit pecha wyczerpany. Ostateczna data startu [AKT]
Wiele misji kosmicznych i projektów, które dziś pamiętamy jako wielki tryumf nauki i technologii, miało na pewnym etapie ogromnego pecha. Dlatego wciąż docierające do nas informacje o opóźnieniach w starcie teleskopu Webb, paradoksalnie mogą nastrajać pozytywnie
AKTUALIZACJA 21.12.2021: Ze względu na niesprzyjającą pogodę jeszcze chwilę poczekamy na start Webba. Ostateczna data rozpoczęcia misji jest przesunięta, choć tylko o jeden dzień. Teraz to 25 grudnia, również o godzinie 13:20. Oby to był już koniec oczekiwania, ale pogoda potrafi jak wiemy płatać figle.
James Webb Space Telescope, w skrócie JWST, a potocznie Webb, to najdroższy obecnie teleskop kosmiczny, jaki zbudowano. Choć nie jest jeszcze na orbicie, przyciąga w ostatnich miesiącach więcej uwagi niż jakikolwiek innych projekt tego typu wcześniej. Chyba tylko o teleskopie Hubble mówiło się równie dużo w swoim czasie, ale to były czasy przed internetem i dostęp do informacji był realizowany inaczej, a przede wszystkim z inną częstotliwością.
Rozłożone zwierciadło teleskopu Webb
Start misji JWST był przekładany niezliczoną liczbę razy
JWST trapią od lat przeróżne problemy. Finansowe, techniczne. W pewnym momencie okazało się, że zbyt wiele już zainwestowano w produkt jakim jest Webb, by z niego rezygnować i tak oto po około 20 latach mamy szanse doczekać się tego teleskopu na orbicie. Teleskop został przewieziony na miejsce startu, zintegrowany z rakietą Ariane 5, która wyniesie go na orbitę.
Wewnątrz hangaru, w którym montowana jest rakieta Ariane 5
Jednak wciąż pojawiają się kłopoty, które oddalają start. Już nieznacznie, bo nie o rok czy dwa lata, a o kilka, kilkanaście dni, ale jednak. Jeszcze latem start był planowany na początek grudnia, potem ustalono, że nastąpi to 18 grudnia. Niestety problemy, o których wspominaliśmy zmusiły do przełożenia startu na 22 grudnia.
W końcu przesunięto go jeszcze o dwa dni. Dlaczego? Ostatnia przyczyna to problemy z kablem zapewniającym komunikację naziemnej stacji kontroli z rakietą i teleskopem. To połączenie jest bardzo istotne w fazie przedstartowej. Jak podano kilka dni temu do oficjalnych wiadomości, łącze wykazywało duże straty sygnału i trzeba to było poprawić.
Instalacja teleskopu na szczycie rakiety Ariane 5
O tym pewnie już dobrze wiecie, bo praktycznie każde medium w sieci już o tym trąbiło. To co się dzieje z teleskopem, którego budowa i projektowanie pochłonęły ponad 10 miliardów dolarów, na pewno irytuje. I to nawet osoby nie związane z astronomią, a być może właśnie je najbardziej, bo to im w głowie zapala się lampka z pytaniem, kto za to zapłacił.
Misja JWST, czyli wszystko powinno być zapięte na ostatni guzik
Nie miejmy za złe tych opóźnień na ostatniej prostej jaka dzieli Webb od startu. To prawdopodobnie wyolbrzymione obawy, ale przy takim projekcie lepiej odczekać jeszcze kilka dni niż kompletnie go pogrążyć.
To w końcu nie tylko kwestia zainwestowanych pieniędzy. Dla wielu ludzi to także kwestia honoru. Bo przy takich misjach często okazuje się, że ludzie poświęcają im jeśli nie całą swoją dotychczasową karierę zawodową, to na pewno sporą jej część. Wystarczy sobie wyobrazić jak czułby się człowiek, który ma świadomość, że jego wieloletnie zaangażowanie poszło na marne.
Rozmyślając o szansach misji Webb na powodzenie warto też przypomnieć sobie inne projekty związane z kosmosem, które prześladował pech, czasem ogromny, a które ostatecznie okazały się ogromnym sukcesem. Dlatego też osobiście wierzę, że misja JWST okaże się ogromnym osiągnięciem nauki, bo limit pecha już chyba wyczerpaliśmy. Pech to oczywiście tutaj ogólne określenie, które do siebie biorą przede wszystkim twórcy teleskopu.
Widok kosmodromu Kourou w Gujanie Francuskiej z orbity. Stąd wystartuje misja JWST
Kiedy start rakiety z teleskopem Webb? Już ostatecznie i oficjalnie
NASA oficjalnie już wystosowała zaproszenie do mediów i miłośników astronomii, do oglądania startu Ariane 5 z Webb na pokładzie. Nastąpi ono o godzinie 13:20 w piątek 24 grudnia. Transmisja rozpocznie się już w południe na kanale NASA TV. Dla wielu osób, udany start misji będzie na pewno najlepszym prezentem jaki mogłyby sobie wymarzyć.
Wróćmy jednak do tych pechowych po części misji i programów kosmicznych, które dziś traktujemy jako jedne z największych sukcesów astronomii i astronautyki.
Początki teleskopu Hubble były bardzo nieprzyjemne
Teleskop, który również powstawał bardzo długo, a opóźnienie jego startu w wyniku katastrofy wahadłowca Challenger w 1986 roku, choć związane z niewyobrażalną tragedią, było w pewnym sensie na rękę dla inżynierów i programistów. Do 1990 roku wyeliminowano większość problemów, ale i tak „udało się” wystrzelić na orbitę teleskop, delikatnie rzecz ujmując niesprawny.
Teleskop Hubble w trakcie przygotowań do startu na Ziemi. Po lewej w luku towarowym wahadłowca. Wtedy jeszcze nie przypuszczano jakich trosk dostarczy ten instrument naukowy przez pierwsze trzy lata na orbicie
Dzięki możliwości serwisowania i programowi wahadłowców udało się wyeliminować słynne problemy z krótkowzrocznością Hubble’a, a potem na przestrzeni 20 lat zmodernizować teleskop bardziej niż jakiekolwiek urządzenie naukowe wysłane w kosmos. Webb co prawda nie będzie miał możliwości serwisowania, ale liczymy na to, że tym razem tak trywialnych błędów jak przy Hubble nie popełniono.
Hubble to dziś ikona astronomii, teleskop, który zarobił nie tylko na siebie, ale też spopularyzował tę dziedzinę nauki. A przy okazji, Hubble po kolejnych niedawnych problemach z aparaturą pokładową, znów jest sprawny i tym samym zasłużył chyba na miano niezniszczalnego.
Teleskop Hubble na orbicie w 1997 roku
Program Apollo, czyli cud, że to wszystko się udało
To przede wszystkim synonim załogowych misji księżycowych. Sukcesu, ale nie zawsze wszystko szło tak jak zaplanowano. Ci, którzy oglądają hity filmowe, pewnie kojarzą też lot Apollo 13, w którym astronauci zamiast lądować na Księżycu walczyli o przeżycie. Tę misję traktuje się czasem jako przykład niezłomnej woli człowieka do przetrwania w kosmosie wbrew niesprzyjającym okolicznościom. Lecz to nie wszystkie pechowe okoliczności. Można by je wyliczać bez końca, ale wystarczy przypomnieć sobie to jak rozpoczął się program Apollo w 1967 roku.
Centrum kontroli lotu w trakcie misji Apollo 14
Pierwsza załogowa misja Apollo zakończyła się śmiercią w płomieniach trójki astronautów. Gus Grissom, Ed White i Roger B. Chaffee, nawet nie wystartowali, spłonęli na stanowisku startowym. To nieszczęście będące konsekwencją błędów w planowaniu, ale z perspektywy projektu Apollo jako inwestycji, to wydarzenie można traktować jako pechowe.
Ci panowie po lewej marzyli o zrobieniu takich zdjęć jak to po prawej
Sonda Galileo z „popsutą” anteną do komunikacji
Wróćmy do lat 90. XX wieku. W 1989 roku w drogę do Jowisza ruszyła sonda Galileo. Dziś osiągnięcia tej misji traktowane są jako otwarcie się człowieka na szeroką wiedzę dotyczącą gazowych planet gigantów. Astronomowie zmienili swój sposób postrzegania Układu Słonecznego, planet, księżyców i podobnych im obiektów. Dzięki obserwacjom Galileo powstał koncept, który dziś praktycznie graniczy z pewnością, ogromnych oceanów ukrytych pod warstwą lodu na księżycach planet gigantów.
Sonda galileo pracowała nie tylko na orbicie Jowisza, jeszcze w trakcie podróży wykonywał różnego rodzaju obserwacje Ziemi, Księzyca i Wenus, która posłużyła mu jak grawitacyjna proca
Galileo zniszczono w 2003 roku skierowując go do atmosfery Jowisza między innymi po to, by przypadkiem nie rozbił się na Europie, pod której powierzchnią może znajdować się właśnie taki ocean. Galileo jako pierwszy dostarczył nam bardzo szczegółowe obserwacje księżyców Galileuszowych, w tym odkrycia aktywności wulkanicznej na Io, pola magnetycznego Ganimedesa, obserwował też uderzenie komety Shoemaker-Levy w 1994 roku w Jowisza.
Plany, a rzeczywistość. Spodziewana wizja sondy na orbicie Jowisza, a wizja tego co prawdopodobnie miało miejsce faktycznie
Ale na początku misji astronomom wcale nie było wesoło. Choć sonda ruszyła w podróż to z prawie nieotwartą główną anteną komunikacyjną. Gdyby nie postęp w technikach transmisji danych i zawziętość naukowców, misja mogłaby być skazana na porażkę już na samym początku. Galileo przez ponad dekadę pracował w kosmosie z w dużym stopniu niesprawną anteną, a mimo to osiągnął wiele. Przy pechu jaki dotknął projekt Galileo, problemy z nie do końca otwartymi panelami słonecznymi sondy Lucy wydają się drobiazgiem.
Mars, czyli planeta, na którą dostać się nie jest łatwo
Jako mocno pechowy z perspektywy eksploracji kosmosu uznać można także cały program badań Marsa. Owszem sukcesów mamy co niemiara, ale trzeba pamiętać, że to wciąż planeta, do której nie udało się dotrzeć około połowie wysłanych na nią misji. Nie bierzemy nawet pod uwagę możliwości, że Webb stanie się takim właśnie pechowym wydarzeniem na tle licznych udanych projektów kosmicznych obserwatoriów. Życzymy mu samych sukcesów. I to takich najwyższej klasy.
Źródło: ESA, inf. własna
Komentarze
7Po prostu uznał ze prędkość światła jest dla ludzkości nie do osiągnięcia żadnymi sposobami i dlatego nigdy nie opuścimy naszej galaktyki.
Oczywiście rozwój nauki może przynieść ze bedziemy w stanie dolecieć do kilku, kilkunastu najbliższych gwiazd ale to zajmie setki lat.
Jednak nie wiemy czy taka podróż będzie mieć sens ponieważ wcześniej moze nastąpić sąd ostateczny, ktory zakończy nasz byt w tym swiecie.
Pan Bóg ktory ten wszechświat stworzył, w każdej chwili moze go unicestwić.
Wszystko zalezy od tego jaki man plan dla nas przygotowany.
Muszą odpeszyc pecha tej misii.
Jeśli tego nie zrobią to rakieta najpewniej rozleci się przed wyjściem z atmosfery...