Czy gdybyśmy w Baldur’s Gate - zamiast „Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę” - słyszeli angielskie „You must gather your party before...”, dziś byłaby to fraza równie kultowa? Jedni powiedzieliby, że tak… Imoen odpowiedziałaby im, że to „chromolenie w bambus”.
Rynek gier wideo rozwija się w ogromnym tempie i już dawno wyprzedził pod względem obrotów finansowych filmy produkowane przez Hollywood. Zyskują też na tym gracze – produkcje są coraz bardziej rozbudowane i bardzo często dopracowane graficznie - tak, że niemal przypominają rzeczywistość, co jeszcze kilka lat temu wydawało się naprawdę odległą przyszłością. Ilość tytułów produkowanych każdego roku sprawia też, że praktycznie każdy jest w stanie znaleźć dla siebie kilka czy nawet kilkanaście produkcji, które w satysfakcjonujący sposób wypełnią mu czas wolny. I gdy wydaje się, że gaming rozwija się pod każdym względem, okazuje się, że jeden aspekt zaczął jakiś czas temu utykać, potem się czołgać, a wkrótce padnie na twarz i wszyscy o nim zapomnimy – mowa tu o tłumaczeniach i dubbignowaniu.
Polska gamingiem stoi
Wydawałoby się, że Polska nie jest największym rynkiem zbytu na świecie. Wiadomo, że Polacy grają, ale lubią też oszczędzać, więc zapewne wydawcy nie zarabiają na nich tak dużo, jak by chcieli. Fakty są jednak nieco inne. Jak wynika z badań firm Newzoo i Wargaming, w samym 2018 roku rodacy wydali na gry wideo 541,5 mln dolarów, czyli w przybliżeniu 2 mld złotych. Daje to nam 2. pozycję na rynku w Europie Środkowo-Wschodniej (na czele Rosja) oraz 8. pozycję w całej Europie (w pierwszej trójce Niemcy, Wielka Brytania i Francja). Nie oznacza to jednak, że przy wyborze języków, na które przetłumaczony zostanie kolejny wydany na Steamie tytuł, nasuwamy się na myśl wydawcom jako jedni z pierwszym. Mnóstwo mniejszych produkcji nigdy nie doczeka się chociażby polskich napisów, a na ich kartach przy naszym rodzimym języku na zawsze pozostanie smutna informacja „nieobsługiwany”. To zrozumiałe, dla wydawców indie przetłumaczenie gry na dodatkowy język może oznaczać zwiększenie kosztów do pułapu, który sprawiłby, że produkcja przestaje być opłacalna. Czy jednak dla wszystkich jest to aż tak duży kłopot?
Złote czasy polskiego dubbingu dobiegły końca
Jeszcze kilka lat temu – chociażby w przypadku najważniejszych tytułów z gatunku cRPG – mogliśmy spodziewać się pełnej polskiej lokalizacji (czyli zawierającej zarówno polskie napisy jak i pełny dubbing). Warto zwrócić uwagę, że były to w dużej mierze tytuły wydawane przez firmę CD Projekt, która dała Polakom możliwość delektowania się zdubbingowanym Baldur’s Gate, Planescape: Torment czy serią Gothic. Podobnie było w przypadku pierwszej części Dragon Age oraz Mass Effectem 2, za których wydanie odpowiadało Electronic Arts. To tylko kilka przykładów, ale nie da się ukryć, że dość ważnych. Ciężko bowiem znaleźć gracza, których swoją przygodę z gamingiem zaczynał w latach 90’ lub na początku XXI wieku i nie zna tekstów takich jak „Hej, szefie. Dobrze się czujesz?”, „Matka natura daje życie! I ona je odbiera!” lub nie wie, że należy „Skopać tyłki w dobrej sprawie.”.
Trend odchodzenia od przygotowywania polskiego dubbingu zauważalny jest od roku 2011 i zbiega się z momentem premiery Wiedźmina 2 i późniejszym wydzieleniem wydawnictwa CDP.PL poza CD PROJEKT S.A. Od tego momentu pewnikiem dubbignowym są tak naprawdę tylko kolejne tytuły produkowane przez CD Projekt RED. Inne marki z pełną polską lokalizacją to raczej niespodzianka i miłe zaskoczenie – w ostatnich latach mowa tu głównie o Elex oraz Torment: Tides of Numenera, które – jak okazało się w momencie premiery – kwestii dubbingowych miało tak naprawdę niewiele.
Niepokojące dla polskiego gracza może być jednak to, że wiele tytułów z gatunku cRPG całkowicie odchodzi od lokalizowania treści na język polski – nie tylko pomija kwestię dubbingową. Znaczące przykłady z ostatnich lat to chociażby - przygotowane przez wewnętrzne studio firmy Beamdog - Baldur's Gate: Siege of Dragonspear (oraz wszystkie treści dodane w odświeżonych wersjach serii Baldur’s Gate, przetłumaczone finalnie przez fanów gry), czy wydana przez Techland produkcja Pathfinder: Kingmaker. Warto też zwrócić uwagę, że o brak polskiej lokalizacji otarła się – uważana za jedną z najlepszych produkcji cRPG ostatnich lat - Divinity: Original Sin II, która spolszczenia doczekało się 8 miesięcy po premierze światowej.
Czy brak polskiej lokalizacji wpływa na sprzedaż?
Analizując fakt malejącej liczby lokalizacji gier na język polski postanowiłem sprawdzić, jaki wpływ ma to na sprzedaż tytułów w Polsce. Szczegółowe dane dostępne są w moim raporcie pt. „Współczynnik odrzuceń gier wideo w związku z brakiem dostępnego w nich języka ojczystego użytkownika wśród polskiej społeczności graczy”. Poniżej zaprezentuję jednak krótkie podsumowanie.
Okazuje się, że polscy gracze, mając do wyboru w grze wszystkie możliwe warianty językowe, najczęściej decydują się na wybór polskich napisów oraz polskiego dubbingu (28,5% ankietowanych), jednak niewiele mniejszy odsetek stawia na wyłączenie polskiego dubbingu i przestawienie się na wersję angielską, przy zachowaniu jedynie napisów w języku ojczystym. Ciekawostką jest fakt, że duża część respondentów (23,8%) jako swój pierwszy wybór zaznaczyła opcję polskich napisów oraz oryginalnego dubbingu, rozumianą jako wybór głosu japońskiego w produkcjach japońskich, hiszpańskiego w hiszpańskich, itd. Nieco mniejszym - ale wciąż znaczącym - zainteresowaniem wśród ankietowanych cieszą się opcje angielskich napisów (pomimo dostępności polskich) w konfiguracji z angielskim dubbingiem (10,9%) oraz oryginalnym dubbingiem (8,6%).
Analizując głębiej poszczególne gatunki gier łatwo zauważyć, że język polski najważniejszy jest dla graczy w przypadku produkcji cRPG (40,2% respondentów wskazało, że jest on niezbędny do zrozumienia treści w produkcjach z tego gatunku), a także przygodówkach (24,6%) oraz strategiach (19,5%).
Nie oznacza to jednak, że gracze nie decydują się na zakup tytułu, jeśli nie zostanie on przetłumaczony. Decyzję o niezagraniu w produkcję, którą było się zainteresowanym, ze względu na brak języka polskiego podjęło kiedykolwiek 30,5% respondentów, przy czym 17,5% odstąpiło od zakupu jedynie w przypadku jednej lub dwóch gier, a tylko 13,3% stwierdziło, że zdarzyło im się to częściej niż kilka razy.
Niezależnie więc od tego, czy gry są tłumaczone na język polski, czy też nie, Polacy do tego stanu rzeczy powoli się już przyzwyczaili i tylko garstka wciąż odmawia sobie zakupu z racji braku języka ojczystego. Przyznać jednak trzeba, że praktycznie nie zdarza się, by któryś z dzisiejszych tekstów z nowych cRPGów stał się w naszym kraju tak popularny, jak miało to miejsce w przypadku niezliczonych fraz z wersji dubbigowanych. Mam pewną tezę, która mówi, że grając w języku angielskim łatwiej zapamiętujemy ogół (na przykład fabularny), bo bardziej skupiamy się na całości, by poprawnie ją zrozumieć – gorzej jest natomiast w kwestii szczegółów, czyli chociażby zapamiętania konkretnych cytatów. Ale to już temat na kolejne badanie.
Komentarze
12Pomijam oczywiście klasyki jak np. Baldur, gdzie sam Frączewski robił klimat, ale generalnie zakładam, że angielskie audio przygotowywane było jednak z większą uwagą, a aktorzy czy inni nagrywający swoje kwestie jednak mieli styczność z grą lub chociaż pojęcie co dzieje się na ekranie.
Próbowałem nawet w serii Stalker czy Metro używać rosyjskiego + polskie napisy, co dawało ciekawy efekt i pozwalało wczuć się w klimat, chociaż akurat Stalker miał bardzo dobrego lektora w naszym rodzimym języku.
Niestety, ale widziałem kilka wywiadów i artykułów o dubbingu gier w Polsce i często powtarza się zarzut samych aktorów, że nie mają pojęcia o co chodzi w samej grze, nie wiedzą co dzieje się na ekranie itp. bo sam producent/wydawca nie chce tracić czasu i pieniędzy na poważniejsze podejście do tematu. Przez to często mamy drętwe dialogi zarówno w wersji audio, ale bywa też podobnie z tłumaczeniem napisów, gdzie brak zrozumienia sytuacji może prowadzić do przerysowania tłumaczenia i "spolszczania" na siłę czegoś, co tłumaczenia nie wymaga.
No to puściłem mu trochę ME2 dla przykładu po angielsku gdzie Sheppard biega wśród reklam z TV, handlarzy i dyskusji.
Zrobił się czerwony wsłuchując się w napięciu we wszelkie treści i wyłapał połowę co i tak było niezłym osiągnięciem.
oczywiście nazwy własne były dla niego niezrozumiałe i połowę kontekstu zgubił no ale cóż. Słuchał w ukochanym angielskim. nie mówiąc już o tym że zamiast odpoczywać, oglądać świat gry i się relaksować to całą uwagę miał skupiona na rozumieniu tekstów.
Dobrze zrobiony dubbing w grze RPG czy przygodówce daje o wiele większy komfort gry i często pozwala lepiej zrozumieć poboczne wątki.
Nie mówiąc już o tym, że można stosować nasze kultowe cytaty czy zapraszać znane głosy do gry (np taka Czubówna w W3 :D ).
Jeszcze można wspomnieć o licznych błędach w tłumaczeniu, lub że duża cześć tekstów była tłumaczona dosłownie bez uwagi na co to się przekłada w języku polskim.
Parę lat później owszem mieliśmy poprawę, ale chodziło tu głównie o kwestie jakości dźwięku, ludzie w końcu brzmieli jak ludzie a nie krasnoludki, a z resztą dalej było różnie.
Tak czy siak jakość tych przepięknych dubbingów zaowocowała u mnie omijaniem szerokim łukiem polskich wersji językowych i tak mam do dziś, żadnego dubbingu żadnych napisów, wszystko po angielsku. Zaś z tego co nam serwują nie wygląda na to abym kiedykolwiek zmienił te przyzwyczajenia.
No ok są wyjątki, a dokładniej dobrze zrealizowane polskie gry.