Nothing właśnie wprowadził do sprzedaży dwa modele nowych słuchawek bezprzewodowych typu TWS, czyli true wireless, które nazywają się Ear i Ear(a), wyglądają niezwykle i oferują wiele. A jak wiele dokładnie?
Nothing czuje wiosnę, ale zamiast świeżych listków wypuszcza świeży sprzęt - najpierw Nothing Phone (2a), który solidnie zamieszał wśród smartfonów do 2000 zł, a teraz dwa podobne, ale różne modele słuchawek bezprzewodowych z aktywnym tłumieniem hałasu, które też wyglądają bardzo interesująco.
Do sklepów trafiły właśnie Nothing Ear (kosztują 679 zł) i Nothing Ear(a) (kosztują 459 zł), słuchawki przeznaczone dla trochę innych użytkowników i różniące się ceną oraz możliwościami, ale też mające wiele rzeczy wspólnych. Głównie tych dobrych, ale także jedną potencjalnie mocno denerwującą. Lista różnic jest znacznie krótsza, tu jednak wszystko jest ważne.
Zacznijmy od tego, co oba modele łączy. Po pierwsze, zarówno Ear jak i Ear(a) są natychmiast rozpoznawalne jako sprzęt firmy Nothing - to po prostu widać. Przezroczyste, kanciaste etui z białymi lub czarnymi elementami, specyficzny wygląd słuchawek, znakowanie prawej i lewej na biało i czerwono… Jak z innymi rzeczami tej firmy, można lubić lub nie, ale rozpoznaje się natychmiast.
Nothing Ear (po lewej) mają wyraźnie większe etui, niż Nothing Ear(a) (po prawej). Czego tu zupełnie nie widać...
To, co mnie zastanawia, to jak będą wyglądały te przejrzyste etui po tygodniu noszenia w plecaku, torebce albo w kieszeni. Producent zapewnia, że są odporne na porysowanie, ale zapewnienia producentów sobie, a życie sobie. Sprawdzimy!
Obydwa modele zostały wyposażone w funkcje, które do niedawna były uznawane za cechę urządzeń premium, a dziś powoli stają się standardem średniej półki. Jest więc możliwość połączenia z dwoma urządzeniami na raz, jest czujnik obecności w uchu, automatycznie pauzujący i odpauzowujący multimedia kiedy wyjmujesz lub wkładasz słuchawki i jest też aktywne tłumienie hałasu (ANC) oraz towarzyszący mu tryb przejrzystości. Bardzo dobrze!
Tryb ANC jest według Nothing dwa razy mocniejszy, niż w przypadku ich poprzednich "flagowych" słuchawek Ear(2). Nie wiem, czy faktycznie dokładnie tyle, ale wiem, że Ear(2) miały kiepskie ANC, a także, że z pierwszych prób wynika, że w przypadku Ear aktywne tłumienie hałasu działa naprawdę dobrze - blisko poziomu wyraźnie droższych słuchawek.
Po lewej Nothing Ear, po prawej Nothing Ear(a)
Jest też trochę różnic. Zarówno słuchawki Ear jak i Ear(a) mają poziom odporności IP54, ale jeśli chodzi etui, to to od większych i droższych Ear ma IP55, podczas gdy etui Ear(a) zaledwie IPx2. Drugą różnicą dotyczącą etui jest obsługa ładowania bezprzewodowego w tym od Ear, a także różniący się trochę czas pracy każdego modelu. W przypadku Ear słuchawki mogą działać ok. 8 godzin z wyłączonym ANC, a uwzględniając doładowywanie w etui osiągają do 40 godzin. Ear(a), mimo mniejszej wagi i mniejszego etui mają działać ponad 9 godzin, a z doładowaniami w pudełku - aż 45. To będziemy testować.
Najważniejszą różnicą wydaje się być kwestia brzmienia, które według Nothing jest dużo lepsze w Ear. Stoi za tym zarówno ceramiczna membrana (w Ear(a) jest z tworzywa), oraz obsługa kodeku LHDC 5.0. Pierwsze testy pokazują, że różnica rzeczywiście jest - opowiem wam, jak duża, jak skończę testy.
Oba modele Nothing Ear można nabyć u wybranych sprzedawców, m.in. w sklepie X-Kom:
Niezależna opinia redakcji. Słuchawki do testu został bezpłatnie udostępniony przez firmę Nothing.
W artykule znajdują się linki afiliacyjne, przekierowujące do zewnętrznych stron zawierających produkty i usługi, o których piszemy. Otrzymujemy wynagrodzenie za umieszczenie linków afiliacyjnych, jednakże współpraca z naszymi Partnerami nie ma wpływu na treści zamieszczane przez nas w serwisie, w tym na opinie dotyczące produktów i usług Partnerów.
Komentarze
1Chyba się literówka wdała. TWS zamiast TWC