Historie myszą i padem pisane: Quake I – gdzie wszystko się zaczęło
Do tej pory pamiętam jakim szokiem była premiera tej gry. Czegoś takiego dotąd jeszcze nie było - doskonała oprawa, miodność, i jeszcze ten multiplayer!
Łezka mi się w oku kręci jak pomyślę o tym tytule. Minęło już prawie 20 lat od jego premiery, a ja nadal od czasu do czasu wspominam tę grę, rewolucyjną w pełnym tego słowa znaczeniu. Dla większości osób Quake I głównie kojarzy się z niesamowitą oprawą wizualną, która była wyzwaniem dla najmocniejszym komputerów dostępnych w tym czasie. Nie ma również wątpliwości, że ten kultowy tytuł jest właściwie ojcem całego gatunku FPS. Pomijając oprawę Qauke oferował niezwykle dynamiczną rozgrywkę w neogotyckim klimacie wymieszanym ze sporą dawką sci-fi. Kampania dla jednego gracza była interesująca pod wieloma względami, ale w pamięci utkwił mi dość nietypowy sposób wyboru poziomu trudności gry.
Zaczynając zabawę decydujemy, którą ścieżką chcemy podążać. Dwie pierwsze nie miały żadnych utrudnień, ale aby wybrać trzecią należało przeskoczyć nad lawą, co wbrew pozorom stanowiło całkiem spore wyzwanie dla początkujących graczy. Chyba nie muszę mówić co się działo jeśli gracz nie podołał temu zadaniu. Już ten pierwszy wybór nadawał pewnego tonu dalszej zabawie. Dość powiedzieć, że trup tutaj słał się gęsto, a eksterminacja kolejnych wrogów sprawiała wiele frajdy. Duża w tym zasługa całkiem nowatorskiego podejścia do arsenału jaki mogliśmy zdobyć lub znaleźć w trakcie zabawy. Któż nie pamięta wyrzutni rakiet, miotacza gwoździ czy kultowej „spawary”. Pomimo wielu nowatorskich rozwiązań jakie znalazły się w grze jego legenda przetrwała do dziś głównie za sprawą niesamowicie miodnego trybu multiplayer, który to został udostępniony w postaci specjalnej nakładki nazwanej QuakeWorld.
Jeden z wielu filmików prezentujących ciekawe fragi i triki w QW
Praktycznie wszyscy, którzy mieli dostęp do sieci lokalnych ochoczo się fragowali. W akademiku organizowaliśmy nawet turnieje, które często miało ponad setkę uczestników. Quake tak naprawdę dał początek wszelkim większym imprezom tego typu, zarówno u nas w kraju jak i na świecie. Do tej pory pamiętam pierwszy naprawdę duży turniej w USA – zwycięzca, Dennis „Tresh” Fong wygrał Ferrari 328, które należało do Johna Carmacka, jedno z założycieli Id Software. U nas dobre Quake zadomowił się w 1997 roku. Wtedy właśnie odbył się pierwszy duży, ogólnopolski turniej QW pod patronatem miesięcznika poświęconego tematyce gier komputerowych – Gamblera. Dalej potoczyło się już lawinowo, mniejszych imprez było nawet kilkanaście w skali roku. Kulminacją turniejowego „życia” Quake’a w naszym kraju był turniej w Grudziądzu (w 2000 roku), gdzie pula nagród opiewała na kwotę kilkudziesięciu tysięcy złotych. W pewnym sensie można powiedzieć, że QW dał początek e-sportowi.
Drugim aspektem, który znacząco przyczynił się do popularności gry był Internet. W tamtych latach co może być trudne do wyobrażenia dla młodszych czytelników dostęp do sieci dopiero raczkował, był wolny i drogi. Jedynym operatorem w naszym kraju była TPSA, a pierwsze modemy umożliwiały surfowanie z zawrotną prędkością 14,4 Kbit/s (około 2 KB/s) przy opóźnienia do serwerów sięgających 200 – 300 milisekund. Nie wspominając już o rachunkach za impulsy telefoniczne, które często przekraczały kwotę kilkuset złotych. Prawdziwa rewolucja u nas w kraju nastała dopiero w okolicach 2000 roku, kiedy to TPSA udostępniła usługę SDI, a więc pierwszy stały dostęp do sieci z abonamentem. Zawrotna prędkość 115 Kbit/s (symetrycznie) oraz niskie opóźnienia na poziomie 50 - 60 milisekund znacząco przyczyniły się do popularyzacji Quake’a w Internecie.
Finał jednego z turniejów, który odbył się na początku roku
Turnieje sieciowe pojawiały się niczym grzyby po deszczu. Dodatkowo pomijając „duele”, pojawił się aspekt zabawy drużynowej. Tworzono klany, które ze sobą walczyły w systemie 4 na 4. Po pewnym czasie ruszyły również rozgrywki międzynarodowe, które miały swoje finały na gigantycznych (jak na tamte czasy) „lan party” typu QHLAN. Scena QW nieco zwolniła, kiedy to id Software wydało Quake’a II. Właściwie „zwolniła” to złe określenia, bardziej pasuje – podzieliła się na zwolenników jednej i drugiej gry. Quake II znacząco różnił się od swojego pierwowzoru, pomijając oczywisty postęp w kwestii oprawy autorzy odeszli od gotyckiego klimatu stawiając całkowicie na sci-fi. Najważniejszą zmianą była jednak różnica w dynamice rozgrywki. Druga część gry była zdecydowanie wolniejsza od jedynki, co wielu fanom QW się nie spodobało. Warto tutaj wspomnieć, że w Quake II zadebiutowała kolejna kultowa broń, która pojawiła się również w następnych odsłonach tytułu – railgun.
Quake I to jednak nie tylko ojciec sieciowych fpsów, ale i protoplasta jeśli chodzi o możliwości tworzenia dodatków przez graczy (modów i map). Gra miała zaimplementowany język skryptowy potocznie zwany QC (Quake C), który dawał niespotykaną w tamtych czasach możliwość modyfikowania zabawy. Powstały setki modów, w tym takie klasyki jak Team Fortres czy Capture the Flag. Podobnie sprawa wyglądała w przypadku map. Fani tytułu nie próżnowali dostarczając wszystkim chętnym setki nowych miejscówek, które udostępniali za pomocą serwisów internetowych. W późniejszym okresie dodano również możliwość nagrywania dema (a więc potyczki sieciowej), która następnie można było odtworzyć w kliencie gry. Warto tutaj również wspomnieć o małej technologicznej rewolucji, do której Quake z pewnością się przyczynił. Mowa o pierwszym akceleratorze grafiki 3D – Voodoo. Powstała specjalna nakładka na tytuł (GLQuake), która promowała tę kartę. Akcelerowana edycja wyglądała nie tylko lepiej, ale i chodziła znacznie płynnej od podstawowej wersji gry.
Tak większość osób, która grała w QW postrzega dzisiejsze shootery
Quake bez wątpienia zrewolucjonizował gatunek fps. Pomimo, że część branży uważa, że pierwszym shooterem w pełnym 3D był Descent to dopiero produkcja id Software odniosła tak niesamowity sukces. Kolejne części nigdy nie osiągnęły podobnych rezultatów, ale oczywiście nadal w ogólnym rozumieniu były to gry udane. Do tej pory działa wiele serwerów QuakeWorld, w tym kilka w naszym kraju. Oczywiście na scenie pozostała już jedynie garstka zagorzałych fanów produkcji, ale bez wątpienia potwierdza to fakt, że ten tytuł jest ponadczasowy i ludzie zawsze będą do niego wracali. Coś co w obecnych fpsach w zasadzie nie ma racji bytu. Wszystko jest teraz wydawane taśmowo, bez większych emocji. Gdy co roku otrzymujemy więc kolejny tytuł z serii, poprzednie ich części coraz szybciej odchodzą w zapomnienie. Tak zmienił się rynek gier komputerowych, w mojej opinii zdecydowanie na gorsze. Dlatego też, kiedy mnie nachodzi ochota zabawy w jakiegoś fpsa to wolę sięgnąć po QW niż dwudziestą część CoDa lub piętnastą odsłonę Battlefielda.
Komentarze
65Pierwszego QUAKE ciachałem jeszcze na Amidze 1200 (Tower) + CPU MC68040/40 MHz + 16MB EDO RAM (+ HDD 3,2GB ATA66 + CD-ROM).
Ówczesne iGPU Amigi 1200 - "AGA" korzystający z wbudowanej na stałe 2MB potwornie wolnej pamięci ogólnego dostępu potrafił zachować względną płynność jedynie w 320x240 ale i tak robił oszałamiające.
Dopiero osobne karty grafiki na portach Zorro z mocniejszym GPU i własną pamięcią pozwalały na komfortową grę w zabójczym trybie 1024x768.
Q2 tak naprawdę dopiero umocnił markę i pokazał grafikę przyprawiającą o opad szczęki, grać można nawet dzisiaj, w ogóle się ta produkcja nie starzeje, niektóre mapy to majstersztyk po dziś dzień.
To przez Quaka zarywaliśmy nowe. Grywaliśmy po lanie, cud miód. To była bodajże pierwsza gra w której nauczyłem się grać równocześnie myszą i klawiaturą. Łezka się kręci.
Gry z serii Quake byly bardzo popularne na swiecie, ale moim zdaniem nie przyniosly one duzej kasy firmie ID Software. To byly czasy gdy malo kto przestrzegal praw autorskich, a w takich krajach jak Polska w turniejach Quake3 czesto dawano oryginalne wersje Q3 zwyciezcom. Mmoze zeby nie bylo obciachu, jak pojada na zagraniczny turniej reprezentowac PL? ;)
Ja bardzo milo wspominam czasy gdy gralem w Quake3 w sieci (w czasach Q1 i Q2 nie mialem jeszcze internetu i gralem w te gry tylko w single lub po lanie, wiec dla mnie z multi w necie kojarzy sie glownie Q3)
Wracajac do tematu popularnosci gier z serii Quake czy ktos ma jakies dane ile sprzedano sztuk i ile zarobilo ID Software? Jestem bardzo ciekawy wynikow tej firmy.
Nie wiem ile wtedy ID mialo pracownikow ale obecnie ma okolo 100, pamietajac ze wtedy gry nie kosztowaly fortuny mozna przyjac ze koszt stworzenia to pomiedzy 0.8-2.5mln $.
Koszty dystrybucji to zapewne 30%, podatek ok. 30%, to ID zgarnelo ok. 8.5mln $ (liczac z max kosztei max zyskiem).
Majac na uwadze ze najpopularniejsze gry na telefony zgarniaja do nawet 2mln $ dziennie, to musimy pamietac ze to byly inne czasy i jednak liczac z inflacja to nie byla zla gotowka dla takiego studia (nie znam pelnych kosztow ale zapewne ID Software juz wtedy bylo Inc. wiec mozna znalezc dokumenty i sprawdzic dokladnie za te lata finansowe).
Pomijając to, że w zasadzie był to początek FPSów to jednak Wolf był raczej pierwszy. Pamiętam jak w robocie zainstalowaliśmy go na kompie i po uruchomieniu każdy chciał pograć...zamiast robić:-) Potem zrzutka na RAM i Voodoooo, a potem każdy chciał mieć w pracy dyżur na nockę;-)
Ja kupiłem wtedy części na giełdzie i złożyłem pierwszy komputer... Celeron 466MHz, 128MB RAM, Abit chyba BE6, HDD20GB, RIVA TNT2,CD TEAC, SB128, Modem Asmax, Monitor Sony Trinitron 17" buda Chieftec. Full wypas jak na tamte czasy. Oczywiście po następnej wypłacie sprzedałem Celka i kupiłem PIII 550MHz. Piękne czasy, Wolf, Quake, Doom, Alien, Hexen, StarWars itd. Po wielu latach dopiero był FEAR, DOOM3 a jeszcze dalej FarCry. Nowe gry... coś im brakuje, nastawione na pobieranie kasy w bezczelny sposób... albo ja już stary ;-)