Niech nie odstraszy Was fakt, że theHunter: Call of the Wild to zabawa w polowanie. Twórcy stworzyli klimat, który przyciągnie nie tylko zapalonych łowców.
Symulatory o dość niecodziennej tematyce najczęściej przyciągają do siebie oryginalnym, zabawnym tematem. Jednak w przypadku theHunter: Call of the Wild wygrało co innego. Prawdopodobnie nigdzie wcześniej leśne krajobrazy nie zostały przedstawione z takim rozmachem i dbałością o szczegóły.
Choć z pewnością wielu graczy sięgnie po ten tytuł z chęci polowania, to uważam, że ta produkcja „kupiła” sobie zwolenników głównie za sprawą grafiki, która robi ogromne wrażenie.
Naturalne piękno lasów
Obawiałem się, że zrzuty ekranu i trailery tej dość niepozornej produkcji mogły lekko koloryzować rzeczywisty stan rzeczy. Zmieniłem zdanie w chwili, w której wybrałem jeden z dwóch dostępnych, ogromnych obszarów łowieckich (łącznie ponad 130 km²) i wylądowałem pośrodku dziczy.
Jako, że ten zrobiony z rozmachem „leśny spacerniak” jest symulatorem polowań, na samym początku w ramach samouczka, musiałem wejść na wieżę obserwacyjną, by wypatrzeć zwierzynę. Widok, który zastałem na szczycie konstrukcji był niepowtarzalny.
Na szczęście twórcy pomyśleli o zaimplementowaniu aparatu fotograficznego – spoglądając na hektary lasów i wzgórz, aż chce się uwiecznić taki obrazek.
Chwilę później zacząłem śledzić pierwszą w swojej karierze sarnę. Ślady, które podświetlają się dzięki zmysłowi łowcy, najczęściej są dodatkowo oznaczone w sposób naturalny, przez ugiętą trawę.
Nie dość, że jest to realistyczne ułatwienie, to jeszcze wygląda naprawdę efektownie, zwłaszcza gdy sami przejdziemy przez gęstwinę, zostawiając za sobą położone źdźbła.
Gdy przez dłuższą chwilę będziemy wędrować po lesie, zobaczymy praktycznie wszystko, czego można się spodziewać na łonie natury – tereny gęste od rozmaitych drzew, polany, wodopoje, a miejscami także wiejskie zabudowania. Wrażenie robią zarówno krajobrazowe widoczki, jak i detale i detaliki widoczne podczas spacerów w gęstwinie. A że różnorodność terenu jest całkiem spora, to jest co oglądać.
Z elementów otoczenia w theHunter: Call of the Wild chyba tylko woda nie wywołała mojego zachwytu. Mimo, że twórcy zadbali o możliwość indywidualnego podkręcania poszczególnych opcji graficznych, to nawet podniesienie wszystkiego na maksimum nie sprawiło, żeby jeziora wzbudziły we mnie tak pozytywne odczucia, jak przykładowo pieniące się fale z pierwszego Far Cry.
Spacer dla cierpliwych
Podziwianiu świetnej grafiki sprzyja mechanika i główne założenie theHunter: Call of the Wild. Tu większość czasu upłynie nam na skradaniu się i podążaniu za kolejnymi śladami. Jest to zajęcie mozolne, ale – o dziwo – dość satysfakcjonujące.
Kiedy wiedziony poradami samouczka po raz pierwszy ruszyłem na poszukiwanie zwierzyny, z daleka wypatrzyłem podświetlony trop. Jego zbadanie podpowiedziało mi, że w stronę wypatrzonej na mapie polany powoli kieruje się sarna.
Zacząłem iść w jej kierunku. Gdy w pewnym momencie odniosłem wrażenie, że szybciej oddala się ona ode mnie, niż ja się zbliżam, postanowiłem stanąć na równe nogi i nieco szybszym tempem zmniejszać dystans. Niestety, analiza następnych śladów powiedziała mi jasno, że zaalarmowane zwierzę ruszyło przed siebie w pełnym pędzie. Jeden-zero, tym razem natura wygrała.
Po pewnym czasie nauczymy się jednak stosować w theHunter: Call of the Wild różne taktyki lub akcesoria, takie jak wabiki kupione w obozowisku. Następnym krokiem do wyuczenia, po opanowaniu tropienia, jest oddanie celnego strzału.
Ważne jest, aby trafić w istotny organ, tak żeby dostrzeżona ofiara padła na miejscu. Pozwoli nam to po pierwsze na uzyskanie wyższej oceny za szybką śmierć i za estetykę strzału, a po drugie unikniemy kolejnego śledzenia zwierzyny – tym razem po śladach krwi.
Twórcy theHunter: Call of the Wild zastosowali kilka elementów rodem z gier RPG, które sprawiają, że chce nam się nie tylko spacerować po pięknych terenach, ale też rzeczywiście wypełniać kolejne cele. Poszczególne misje zapoznają nas z kolejnymi elementami rozgrywki, a każdorazowa zdobycz wiąże się z otrzymaniem przydatnej gotówki i punktów doświadczenia.
Jak nietrudno się domyślić, w miarę postępów aktywujemy rozmaite umiejętności, a za pieniądze kupujemy lepsze bronie. Co ciekawe, strzelając orężem z konkretnej kategorii, odblokujemy w niej następne modele.
Jeśli będziemy chcieli „przesiąść się” ze sztucerów i amunicji penetrującej na cięciwę i strzały, przyjdzie nam zacząć od podstawowego łuku, zanim będziemy mogli kupić bardziej zaawansowany sprzęt.
W czasie łowów ludzie się nudzą
Niestety, emocje związane z tropieniem zwierzyny choć na początku są mocne, powoli słabną. Podczas pierwszych godzin odczuwamy satysfakcję z powodu każdej wytropionej sarny, czy dzika.
Później odkrywamy skuteczne taktyki, a także – niestety – błędy gry, które sprawiają, że dalsze polowania są już tylko powtarzalnymi czynnościami, prowadzącymi do szybkiego osiągnięcia wyższego poziomu postaci.
Wśród najbardziej widocznych niedoróbek są liczne braki w sztucznej inteligencji zwierząt. Wielokrotnie trafiałem na stado dzików, które biegły w skałę, czekając na odstrzał lub krążyły wokół pojedynczego drzewa. Zdarzało się też, że tratowały mnie sarny, radośnie biegnąc przez środek asfaltowej drogi. Mam szczerą nadzieje, że łatki wyeliminują tego typu problemy.
Dość marną pociechą jest też tryb wieloosobowy. Możliwe jest założenie własnego serwera lub podłączenie się do już istniejącego, ale twórcy theHunter: Call of the Wild nie przewidzieli zbyt dużo aktywności. Sporadycznie zdarzało mi się trafić na uruchomione wyzwanie, oferujące nagrodę dla gracza, którzy przykładowo jako pierwszy upoluje zwierzę trafiając je w serce.
Podnosić przyjemność z polowania mógłby dobrze zrealizowany dźwięk. Jego odbiór traci jednak pod naporem technicznych niedoróbek. Wszelkie odgłosy brzmią bardzo realistycznie, jednak co z tego, skoro często są urywane, a aktywowanie niektórych wabików potrafi ni z tego, ni z owego uruchomić muzykę, którą normalnie słyszymy tylko podczas pobytu w bazie.
theHunter: Call of the Wild – świetna forma z lekkim niedoborem treści
Kolejna część symulatora myśliwego potrafi zrobić piorunujące pierwsze wrażenie, zachwycając realizmem łowieckich rezerwatów. Wiadomo jednak, że nie samymi widokami człowiek żyje. Przez kilka godzin polowanie na coraz pokaźniejszą zwierzynę potrafi dać sporo satysfakcji, zwłaszcza gdy na początku ciężko jest nawet wypatrzyć ją z oddali, nie mówiąc o podejściu na odległość strzału.
Szybko okazuje się jednak, że faktycznej treści budującej rozgrywkę, brakuje już po kilku godzinach. Misje są mało zróżnicowane i niejako blokują gracza, każąc najpierw wykupić konkretną broń. Mieszkańców lasu też jest tu niewielu, a prawdziwi łowczy wyliczają na forach nieobecne w theHunter: Call of the Wild gatunki. Natomiast gdy już wykupimy w całe dostępne wyposażenie, brakuje motywacji dla dalszych polowań.
Należy jednak zwrócić uwagę na niezaprzeczalny fakt, że gra wymaga od nas całkiem innego zestawu umiejętności, niż tradycyjna strzelanka. Uczymy się tu cierpliwości, a każdy celny strzał jest dzięki temu znacznie bardziej satysfakcjonujący, niż maszynowe serie puszczane w klasycznych FPSach.
Przynajmniej do momentu mocnego rozwinięcia postaci, kolejne myśliwskie wyprawy potrafią być mocno wciągające. Pozostaje mieć nadzieję, że twórcy wyciągną wnioski i przygotują następną część, która połączy świetne zobrazowanie przyrody z nieco większym zaangażowaniem gracza w rozgrywkę i postawieniem mu bardziej oczywistych celów.
Jeśli jednak nie macie nic przeciwko samemu polowaniu, mogę z czystym sumieniem polecić theHunter: Call of the Wild i zakończyć słowami – darz bór, gracze!
Ocena końcowa:
- świetne graficzne odwzorowanie lasu
- dobrze zaimplementowane elementy RPG
- szczegółowa ocena zdobyczy
- dwie ogromne mapy do odwiedzenia
- uczy cierpliwości
- duża ilość błędów sztucznej inteligencji zwierząt
- mało intuicyjny interfejs
- niewielka różnorodność zwierzyny
- powtarzalność i schematyczność rozgrywki
- niewiele opcji w trybie wieloosobowym
- Grafika:
dobry plus - Dźwięk:
dostateczny plus - Grywalność:
dobry
Komentarze
50https://youtu.be/Fit-YafCu98
https://youtu.be/Exc2b_AZJ7U
https://youtu.be/VGOTYfGMyoE
hue hue hue hue :D
Tu masz fotorealizm.
https://youtu.be/Fit-YafCu98
https://youtu.be/Exc2b_AZJ7U
https://youtu.be/VGOTYfGMyoE
Grafika nieosiągalna na konsolach.