Jasna zamazana plama, zamiast ciemnej zamazanej plamy
Niestety, zagubić się w świecie Star Wars: Battlefront można nie tylko ze względu na jego fenomenalny klimat, ale też z powodu chaosu, jaki panuje na polu bitwy. Praktycznie bezużyteczny radar, na jaki mieliśmy okazję narzekać podczas beta testów, został zastąpiony nieco lepszym wynalazkiem, który jednak wciąż pozostawiającym wiele do życzenia. Jest to mniej więcej taka różnica, jak ta, którą Han Solo opisywał w Powrocie Jedi mówiąc o jasnej i ciemnej zamazanej plamie. Do tego należy jeszcze dołożyć brak planu lokacji i brak możliwości wydawania szybkich rozkazów między graczami, żeby otrzymać pozbawioną jakiegokolwiek porządku bieganinę.
Choć sama rozgrywka w Star Wars: Battlefront może się odbywać zarówno z perspektywy pierwszej, jak i trzeciej osoby, w zasadzie o trybie FPP należy zapomnieć. Sprawia on, że czujemy się jakbyśmy weszli w skórę szturmowca czy też rebelianta, ale jednocześnie... widzimy połowę mniej, niż gracze korzystający z kamery umieszczonej za plecami ich bohatera. W kontekście całościowego zamieszania, jakie panuje na polu bitwy, doświadczenie gry z pierwszej osoby jeszcze bardziej je pogłębia.
Gdyby jednak ktoś chciał do Star Wars: Battlefront podejść w sposób bardziej taktyczny i w kluczowym momencie przeprowadzić atak X-Wingiem lub wcielić się w Imperatora, to musi wziąć pod uwagę, że i tutaj czeka go pewna niespodzianka. W celu dokonania jednego lub drugiego z tych posunięć, trzeba najpierw znaleźć odpowiednie żetony rozsiane po polu bitwy. Już na pierwszy rzut oka widać, że takie rozwiązanie nie służy planowaniu strategii. Dodatkowo przyjęcie roli bohatera jest zawsze poprzedzone krótką cut-scenką, na której ten prezentuje nam siebie i zapewnia o potędze ciemnej strony Mocy lub swoich uczuciach do księżniczki Alderaanu. Wiadomo dobrze, że nawet taka kilkusekundowa zwłoka może zadecydować o przebiegu bitwy.
A zatem o co tak naprawdę chodzi w Star Wars Battlefront? Odpowiedź jest prosta! Chodzi o zwyczajną zabawę w Gwiezdne Wojny. Zapomnijmy o grze na miarę Battlefielda, w której obok pięknej grafiki znajdziemy całą pulę rozwiązań służących drobiazgowemu wypracowaniu strategii. Porzućmy takie złudzenia, a zamiast tego przypomnijmy sobie te beztroskie chwile, kiedy z kijem udającym miecz świetlny biegaliśmy po podwórku i odpowiadaliśmy wołającemu nas na obiad tacie: „Nie jesteś moim ojcem, Vader! To Obi-Wan jest moim ojcem!”.
Nie za niski na szturmowca?
Po każdej bitwie, jaką mamy okazję odbyć w Star Wars: Battlefront, nagradzani jesteśmy ekranem, który prezentuje nasze osiągnięcia, informuje nas o zdobytej randze, a przede wszystkim pokazuje liczbę kredytów, które udało nam się zarobić. Za tę wirtualną walutę możemy zaopatrzyć się w nowe spluwy, karty zapewniające unikalną broń bądź zdolności albo też w nowy wygląd naszego żołnierza.
Co ciekawe, modyfikacji warstwy wizualnej naszego bohatera jest naprawdę sporo. Nawet w przypadku pozornie mało ciekawego szturmowca jesteśmy w stanie nie tylko zmieniać jego zbroję, ale nawet – co wzbudziło pewne kontrowersje wśród najbardziej ortodoksyjnych starwarsowców – zdjąć mu hełm i wybrać dla niego najodpowiedniejszą twarzyczkę.
Szkoda tylko, że nie stworzono równie wielu możliwości modyfikacji uzbrojenia czy też nie poszerzono puli kart. Te ostatnie przynoszą zresztą bardzo interesujące efekty podczas walki, choć nie wszystkie będą w stanie realnie wpłynąć na przebieg rozgrywki. Niektóre z nich dostarczają nam znacznie bardziej efektywnych materiałów wybuchowych, inne modyfikują naszą broń oprowadzając z niej ciepło bądź wyposażając w potężne pociski jonowe, a jeszcze inne oddają nam w spocone dłonie snajperskie blastery lub rakietnice.
Jestem przekonany, że tak jak w przypadku wachlarza dostępnych map, tak i w kontekście broni oraz kart z umiejętnościami musimy zwyczajnie zaczekać aż podstawa Star Wars: Battlefront zostanie uzupełniona o cały pakiet atrakcyjnych nowinek, jakie zaoferują nam dodatki DLC. Miejmy tylko nadzieje, że część z nich faktycznie będzie darmowa.
Ben Kenobi gada do rzeczy
Parafrazując Churchilla, chyba jeszcze nigdy w historii gier tak wielu nie oczekiwało tak wiele po tak niewielu. Nic więc dziwnego, że twórcy Star Wars: Battlefront robili wszystko, co w ich mocy, żeby chociaż częściowo zaspokoić te rozbudzone apetyty wielbicieli Gwiezdnych Wojen. Efekt finalny tego karkołomnego przedsięwzięcia jest bardzo dobry, choć nie brakuje w nim wad. Moim zdaniem jednak nie należy go na pewno krytykować za bardziej „rozrywkowo-zabawową”, niż taktyczną formułę gry, aczkolwiek może ona zniechęcać niektórych do sięgnięcia po ten tytuł.
Natomiast jak najbardziej można mieć pretensję o niewielką ilość map i trybów Star Wars: Battlefront oraz przerzucenie części ciężaru z wersji premierowej na zapowiadane dodatki (może stąd stosunkowo wysoka cena przepustki sezonowej). Co za tym idzie, mamy raczej do czynienia ze wspaniałym fundamentem, na którym w bliższym lub dalszym czasie może powstać równie zachwycający gmach, choć na razie jest to tylko betonowa podstawa.
Niemniej, należy przyznać, że twórcy Star Wars: Battlefront grają na naszej nostalgii za starą trylogią z wirtuozerskim kunsztem. Co tu dużo gadać? Grają tak, że nas ogrywają i nie widzimy już wielu, wielu wad, jakimi cechuje się ta produkcja, a zamiast tego bawimy się jak dzieci wcielając w ulubione postacie lucasowskiej sagi. I naprawdę nie wiem, jak nazwać ten czynnik, który przenika wszystkich graczy Battlefronta i przyprawia ich o wypieki na twarzach, kiedy myśliwcami manewrują między nogami AT-AT lub pomagają księżniczce Lei umknąć przed jej okrutnym ojcem. Wydaje się, że poza widzialnymi aspektami tej gry jest w niej coś jeszcze, coś, co nam umyka, a co spaja wszystkie jej elementy... Do licha! Może stary Ben Kenobi miał rację z tą całą Mocą?
Ocena końcowa:
- mistrzowsko odtworzony klimat starej trylogii
- drobiazgowa i przepiękna grafika
- możliwość wcielenia się w postacie ulubionych bohaterów Gwiezdnych Wojen
- szczególnie ciekawie zaprojektowany tryb Atak AT-AT
- niewielka liczba map
- mało oryginalne tryby rozgrywki (poza Atakiem AT-AT, Łowami na Bohatera oraz Bohaterami i Złoczyńcami)
- olbrzymi chaos na polu bitwy
- mało wygodne sterowanie pojazdami w wersji pecetowej
- wysoka cena przepustki sezonowej
- Grafika:
doskonała - Dźwięk:
doskonała - Grywalność:
dobry
Okiem starego zgREDa Barona |
Komentarze
35