Dlaczego Squid Game stał się najpopularniejszym serialem Netflixa? Czemu zawdzięcza swój sukces i… czego możemy się z niego dowiedzieć o nas samych?
Na czym polega, z czego wynika i kiedy przeminie fenomen Squid Game? Serial rządzi niepodzielnie i oficjalnie jest największym sukcesem Netflixa, największym serialem w historii serwisu. Dlaczego produkcja, która opowiada o bandzie dorosłych nieudaczników grających w gry dla dzieci osiągnęła tak wiele, podbijając rzeczywistość miłośników seriali i zjadaczy popkulturowych dzieł jakości wszelakiej? Nie mam pojęcia! I właśnie dlatego warto się z tym tematem zmierzyć, prawda?
Witaj antyutopio!
O Squid Game napisano już wszystko. No dobra, pewnie nie wszystko, bo zawsze kiedy pomyślę sobie, że o czymś lub o kimś napisano, powiedziano, zaśpiewano etc. już wszystko, to zawsze pojawi się ktoś lub coś, co wyprowadzi mnie z błędu. Nie dosłownie zatem, a metaforycznie – co by sprecyzować - o Squid Game napisano już wszystko.
Mamy recenzje, streszczenia, newsy o restauracjach urządzających wyzwania nawiązujące do serialu oraz o youtuberach urządzających podobne szopki. Jasna sprawa - kontrowersja i moda się sprzedają, więc na fali popularności serialu sprzedać próbują się wszyscy. Swoje wrzuciła tu nawet Krytyka Polityczna, wiadomo - jadąc po kapitalizmie i prześlizgując się po temacie w iście kapitalistycznym stylu nowoczesnego dziennikarstwa, co to ubrać można w strategię “napisać cokolwiek, byleby było napisane”.
Bez zbędnego plucia jadem jednak! Do brzegu! Czy popularność Squid Game wynika z tego, że serial sprzedaje nam mocno odrealnioną i estetycznie pokręconą wizję świata “rządzonego” przez wspierający społeczne nierówności system kapitalistyczny? No tak! Czy możemy znaleźć w serialu pewne mechanizmy, które znamy z codzienności? Ba! Pewnie, że możemy! Czy oglądanie Squid Game jest pierwszym krokiem do jawnej i czynnej kontestacji otaczającej nas rzeczywistości? Ta, jasne… Co drugi z nas pewnie sprawdzał w Google, kim są aktorzy i to w trakcie oglądania kolejnych odcinków, a co trzeci (lub trzecia, wiadomo) obczajał ich na Instagramie.
Squid Game jest ciekawą artystyczną wizją zepsutego do granic przyzwoitości świata, która wzbudzi w nas typowo piwne refleksje i nic w naszym świecie nie zmieni. Jeśli faktycznie jest tak, że serial zdobył olbrzymią popularność dzięki temu, że piętnuje wszystko co w kapitalizmie złe i wynaturzone - to tylko dlatego, że my sami lubimy się biczować tekstami popkultury pokazującymi nam w jak skrzywionej rzeczywistości żyjemy. Dlaczego nas to bawi? Cóż, to pytanie to akurat trzeba zadać specjaliście od głowy, co to życzy sobie przynajmniej 150 zł za godzinną sesję.
Samsung, Kia, K-pop, Squid Game?
O tym, że Korea Południowa podbija świat kultury zachodniej wiadomo do dawna i w sumie nie powinno to już dziś nikogo dziwić. Telefony Samsunga codziennie są przenoszone z miejsca na miejsce w kieszeniach milionów Polaków, a lodówki, pralki i inne mechaniczno-elektroniczne ustrojstwa Samsunga czy choćby LG stanowią o funkcjonalności przestrzeni domowej w tym smutnym kraju nad Wisłą. Mało tego - każdy zna kogoś kto jeździ Kią, a nie jakimś tam Oplem, prawda?
Elektronika to jedno, ale zostaje jeszcze popkultura, a tu mamy jedno zjawisko warte uwagi - K-pop! Pamiętam, jak przed laty bawiła mnie niemożliwie stylistyka i wrażliwość tego nurtu muzycznego, gdyż dla dzieciaka ze środka Europy, wychowanego w postkomunistycznym smrodzie zaprzepaszczonych szans, była to rzecz niestrawna. Wychodzi jednak, że byłem w błędzie. K-pop uwielbiają za oceanem, a i w Europie ludzie chętnie się do niego bawią. Dość rzec, że w Spotify K-pop jest jednym z najpopularniejszych gatunków muzycznych!
Czy zatem Squid Game jest popularny, bo powstał na gruncie pewnej strategii produkowania rzeczy (w szerokim ujęciu) których potrzebujemy? E, no nie. Ten wątek jest akurat najzwyczajniej w świecie absurdalny, ale warto było go poruszyć, gdyż spotkałem się z twierdzeniem, że Koreańczycy skrupulatnie rozwijają kolejne “produkty” eksportowe, a przemysł filmowy będzie jednym z nich. W mojej ocenie lodówka LG stojąca w mojej kuchni nie ma nic wspólnego z sukcesem Squid Game, ale mogę się mylić, więc pozostawiam ten wątek otwartym…
Trochę egzotyki…
To na pewno jest argument przemawiający za niesłychaną popularnością Squid Game, co nie? No ba! Serial pokazuje nam, widzom z tzw. Zachodu, inny świat. I to bardzo, bardzo inny świat, bo Korea to nie Japonia i nie Chiny. Koreańczycy mówią inaczej, wyglądają inaczej (fenotyp zbliżony, ale jednak inny), mieszkają inaczej, jedzą inaczej i inaczej budują swoje miasta. I dla nas, choć określenie to jest jednoznacznie pejoratywnie konotowane, jest to egzotyczne.
Nie tylko obraz kulturowy karmi nas w Squid Game egzotyką, ale również sprzedają nam ją aktorzy. To w ogóle pewien fenomen azjatyckiego kina jako ogółu - też krzywdzące określenie (jestem w formie dzisiaj), że gra aktorska jest w nim zdecydowanie bardziej ekspresyjna niż w ujęciu zachodnim. Artykulacja wypowiedzi, mimika aktorów, gra ciałem - to w produkcjach z Dalekiego Wschodu coś nieopisywalnego. Coś co sprawia, że jeśli ta estetyka zaczyna do człowieka przemawiać, to nie ma odwrotu.
Squid Game pokazuje nam coś, co nie jest jakimś niezwykle kreatywnym i wymyślnym konstruktem. Ba! W serialu tyle jest głupotek, głupot i kretynizmu nawet, że ręce opadają. Niemniej, podanie obiadu ze sprawdzonych i lubianych półproduktów (jak powszechna krytyka kapitalizmu, ale tak na 50%, bo jednak iPhone jest spoko, a na Instagramie se można pooglądać ładnych ludzi) doprawionych o pewną nutkę egzotyki w warstwie kulturowej i audiowizualnej, robi robotę i, tak w sumie, to musiało się udać!
Estetyka!
Stroje minionków - ich doskonałe maski, jawnie kojarzące się ze światem gamingu, wykreowanie pokojów gier i zabaw - bajka. Znowu wzięto tu to, co wszyscy jakoś kojarzą, wymieszano te wszystkie wzorce i schematy, i stworzono coś tak cudownie znajomego i tak satysfakcjonująco innego. Gdybym miał w chwili pisania tego fragmentu na głowie czapkę, to bym ją zdjął!
Trochę smutnej prawdy w hiperpopkulturowym sosie?
Jak na samym początku popłynęliśmy trochę z antyutopiami i krytykami kapitalizmu, tak spuśćmy teraz nieco z tonu i wyjaśnijmy może o co chodzi, dobra? Squid Game doskonale wyolbrzymia cały chaos naszego świata, całą strukturę społeczną żywiącą się nierównością i to nie tylko klasową.
Serial punktuje nasz świat celnie, trafnie wybierając ofiary dramatu, sprawnie kreując ich życiorysy i tworząc postaci, które… same sobie zgotowały ten los. Jasne, są tu drobne wyjątki, ale umówmy się, że dziewczyna, co to ma brata, z którym nielegalnie przekroczyła granicę Jedynej Prawdziwej Korei pozostającej pod panowaniem Słońca Narodu (czy jak tam gruby każe się tytułować) z tą Koreą kapitalistyczną, też nie jest niczym szczególnie chwytającym za serce.
Może więc to jest przyczyna popularności Squid Game? Świetne przerysowanie świata i bohaterowie, którym trudno kibicować, bo niedojdami są strasznymi, ale jednocześnie nie sposób ich nienawidzić, bo są tacy rozczulająco ludzcy, wadliwi, bezmyślni i momentami bezradni. Pokazanie przeciętności i skonfrontowanie jej z absurdalnie wyabstrahowanym leitmotivem już dawno żadnej produkcji filmowej nie udało się tak dobrze!
A może to po prostu dobry serial jest?
Czytając różne analizy Squid Game, opinie o serialu czy otwarte polemiki dojść można do jednego, kluczowego zdaje się wniosku. To po prostu dobry serial jest! Squid Game ma wszystko, co definiuje dobry serial. Świetnie zagranych, dobrze ugruntowanych w wykreowanej rzeczywistości bohaterów - kompletnie nieoryginalnych i sztampowych. Ciekawy świat, który ma w sobie ze dwie, trzy kotwice przykuwające naszą uwagę na dłużej - wykreowany na kalce tego, co popkultura oferuje nam od lat. Dynamikę narracji, która przewidywalna jest do bólu, ale bawi niemożebnie.
Dodając do siebie wszystkie wymienione czynniki, wszystkie elementy składowe szybko dochodzimy do wniosku, że ten serial był skazany na sukces. Ot, jest to dzieło będące najlepszym od lat odgrzewanym kotletem, jaki wylądował na naszym talerzu. To trochę jak idealny niedzielny obiad u babci, ale zjedzony w dobrej knajpie, takiej z niespełna 5 gwiazdkami w Google. Niby to samo, ale inaczej i to inaczej jest tu kluczowe!
Komentarze
13Obejrzałem tylko po to żeby wiedzieć o co chodzi w memach :)