Nie potrzeba być fanem South Park, by przy Kijku bawić się przepysznie. Wydana przez Ubisoft produkcja nie jest idealna, ale uroku odmówić jej nie sposób.
Serialowa oprawa audiowizualna; ilość smaczków i nawiązań do pierwowzoru powala; humor!
MinusyZbyt łatwa; jak na grę RPG – „płytka” w swej mechanice i nieco za krótka; garstka błędów technicznych; żarty często schodzą poniżej poziomu dobrego smaku
Jaka jest pierwsza myśl każdego gracza, gdy usłyszy nieco dziwnie brzmiące słowo „egranizacja”? Raczej nie potrzeba zbyt długiego stażu w świecie elektronicznej rozrywki by stwierdzić, iż wszelkie gry w opraciu o film lub serial w lwiej części kończą jako gnioty bądź przemocarne średniaki. A co jeśli taka oparta na filmowo-serialowej licencji szpila co rusz gubi swoją datę premiery, a w dodatku zmienia jeszcze wydawcę, który ponownie przesuwa jej światowy debiut? W takiej sytuacji zazwyczaj włącza się sygnał ostrzegawczy sugerujący, że oto zbliża się potencjalna kaszanka. Coś co może okazać się badziewiem ostatecznym. O dziwo jednak South Park: Kijek Prawdy, bo to o nim oczywiście mowa, okazuje się być nadspodziewanie dobry. Być może jest to zasługą serialowego uniwersum, które żyje absurdami, a może po prostu ekipie znanej z Fallout New Vegas znów jakoś się udało. Tak czy inaczej, Kijek Prawdy stanowi niezłą ucztę dla wszystkich fanów serialu Treya Parkera i Matta Stone’a.
Timmey!
Powiem wprost – nie jestem zbyt wielkim miłośnikiem South Park. Rozciągającej się już dzisiaj na bodajże 17 sezonów animacji jakoś nigdy nie czułem i dobrze mi się z tym żyło. W najśmielszych snach nie mogłem więc przewidzieć, iż pomimo mojej jedynie przelotnej znajomości uniwersum (Kenny cały czas ginie, prawda?) Kijek Prawdy tak bardzo do mnie przemówi. W ciągu tych ok. 14 godzin, które potrzebowałem na ukończenie tytułu śmiałem się do ekranu więcej, niż wcześniej uznałbym to za stosowne. Jednocześnie naprawdę mile zaskoczył mnie fakt, ile faktycznej gry znajduje się w tej produkcji.
Nieco zbyt prędko wyskoczyłem z dość istotną kwestią, przez którą to najnowszy, growy South Park nie znajdował się przed premierą na mojej liście tytułów do zakupu. Osobiście nie wierzyłem, by ta wierna adaptacja serialu potrafiła przemycić w sobie wystarczającą ilości rozgrywki, by faktycznie uznać ją za... grę. Owszem, liczyłem na smaczki, gagi, klimat i całkowitą zgodność z kanonem wypracowanym przez hit z Comedy Central, ale że całość nie zostanie spięta zwykłym ciągiem przerywników filmowych i zestawem wyeksploatowanych już do granic możliwości QTE – tego naprawdę się nie spodziewałem. Jak to dobrze jest się czasami mylić. W Kijku Prawdy faktycznego grania jest całe mnóstwo!
Ale dość już tego mojego dziwowania, przecierania oczu i braku wiary. Z ręką na sercu mówię wam teraz, że South Park: Kijek Prawdy to RPG jak się patrzy. Trochę krótki, trochę zbyt łatwy i za płytki w swej mechanice, ale wciąż jednak jak najbardziej rasowy. A wszystko przez to, że dziatwa z poczciwej mieściny w stanie Colorado, w której to działo się już chyba wszystko i do której zawitał już każdy znany celebryta / polityk, postanowiła zabawić się w LARP’a. Elfy-dzieciaki walczą więc z ludzkimi dzieciakami o tytułowy Kijek, przepotężny artefakt pozwalający władać wszechświatem, a ciągnący się od stuleci spór rozwiązać może ponoć Nowy Dzieciak. Czyli najprościej mówiąc – dokładnie ty, graczu.
Co prawda tytuł nie daje nam możliwości wyboru pomiędzy stronictwami i gra od samego początku rzuca nas do obozu Króla – Maga Cartmana, jednak na ilość opcjonalnych zadań i tak nie moża tu narzekać. Te rozmieszczone zostały w znanej z serialu i wiernie odwzorowanej na jego podstawie okolicy, po której to szybki transport umożliwia nam nikt inny, jak Timmy. Ulice South Park zwiedzać możemy oczywiście z „papcia”, zaglądając ludziom do domów, garaży, wstępując do podbitej przez Mongołów restauracji Wok czy na senny posterunek policji. Siedząca u mego boku druga, ta piękniejsza połowa – zagorzała fanka oryginału co chwile parskała śmiechem na widok poupychanych dosłownie wszędzie nawiązań do odcinków. Ale nawet taki laik jak ja i typ z tematem niezaznajomiony wędrował przez to pokręcone uniwersum z ciągłym bananem przyklejonym do twarzy. Wam obiecać mogę w tym miejscu dokładnie to samo, jeśli tylko częste występowanie żartów o dość niskim pułapie lotu nie definiujecie jako zło ostateczne.
Princessu Kenny
Podejmowanie się obecnych w grze zadań jak i eksploracja jego świata koniec końców doprowadzić musi do bezpośrednich starć z wrednymi elfami, kimającymi po śmietnikach menelami czy też nazistami-zombie. Na wzór japońskiej odmiany gier RPG lądujemy wówczas na osobnej planszy, a wszelkie akcje (zarówno nasze jak i przeciwników) wyprowadzane są w systemie turowym. Do boju na ubitej ziemi stajemy zawsze w duecie, a każda postać przebierać może w opcjach ataku, umiejętnościach specjalnych czy też przedmiotach przydatnych w walce. Leczące nas paczki czipsów, szarża na jednorożcu czy rzut kupą w przeciwnika, odbierającą mu kilka punktów życia co turę – takie rzeczy tylko w South Park. Wykonywanie zleceń na boku często doprowadza również do zdobycia sojuszników pomagających nam jednorazowo w trakcie walki, masakrujących wroga naprawdę mocarnymi atakami. Nikt w końcu nie zadrze z Jezusem spadającym z obłoków i sprzedającym zdrową serię ze swojego M16.
Choć cała ta RPG’owa otoczka została tu zrealizowana w bardzo poprawny sposób, to jednak do mety z napisem „Perfekcja” jest jeszcze całkiem daleko. Po pierwsze, walki są niesamowicie łatwe – nawet bez początkowej umiejętności synchronizowania moich uderzeń i podbijania ich skuteczności (poprzez wciskanie przycisku ataku w momencie „rozbłysku broni”) ze starć udawało mi się wychodzić obronną ręką. Każda tura daje nam tu bowiem nie tylko czas na ofensywę, ale i również użycie konkretnego przedmiotu – zwiększającego naszą skuteczność bojową, leczącego negatywne efekty krwawienia bądź „chorób” czy najzwyczajniej w świecie, przywracającego punkty życia lub PIPY (lokalnego odpowiednika many). Zawsze można się więc tu podleczyć, by w następnej kolejności sprzedać przeciwnikowi solidnego plaskacza.
Po drugie, głębi nie napotkamy również w temacie statystyk i dostępnych w grze przedmiotów. Co prawda umiejętności specjalne, pasywne czy „strapony” zwiększające skuteczność broni są tu jak najbardziej na miejscu (a sprzęt naszego herosa można wymieniać), ale już taki ekwipunek towarzyszy i kierunek ich rozwoju przez całą grę jest zupełnie nie do ruszenia. W procentowe szanse i przeróżne wyliczenia również nikt nie będzie się tu wczytywał, bo tak po prawdzie wielce wczytywać się nie ma w co. Schemat jest tu bardzo prosty: ubijając przeciwników i wykonując zadania zdobywamy doświadczenie, to zaś przemienia się w wyższe poziomy umiejętności, które dają nam możliwość odblokowania nowych ataków i wyposażenia. Dodawanie znajomych na Facebooku buduje za to drogę do kolejnych talentów (umiejętności pasywnych) – i tyle w temacie. Wszystko małymi kroczkami, bez kombinowania, prostą niczym rozgrywka w Ponga drogą.
Całusy o smaku Taco!
W finale trudno jest mi jednak uznać te wszystkie uproszczenia za jakiś wielki i niewybaczalny błąd Kijka Prawdy. Nie da się zaprzeczyć, że jest to produkcja jedyna w swoim rodzaju. Zaprezentowane w niej opowiastki, zarówno te podane na tacy jak i ukryte w różnych zakątkach pokręconego miasteczka chłonie się z automatu, nie zwracając wiele uwagi na napiętnowany przeze mnie parę zdań wcześniej brak głębi w rozgrywce. Jeśli miałbym zamknąć całość wrażeń związanych z tą grą w jednym zdaniu, napisałbym, iż South Park: Kijek Prawdy to warte doznania i bardzo przyjemne w odbiorze doświadczenie. No chyba, że ktoś naprawdę nie trawi humoru reprezentowanego przez serial i opartą na nim grę. Jeśli należysz do tej grupy ludzi, to lepiej omijaj ten tytuł szerokim łukiem – kloaczne żarty to nie najgorsza rzecz jaką można tutaj spotkać.
Podsumowanie | ||
plusy: | ||
minusy: |
Moja ocena: | |
Grafika: | zadowalający plus |
Dźwięk: | dobra |
Grywalność: | dobra |
Ogólna ocena: | |
Sugerowana cena w dniu publikacji testu: ok. 89 zł (PC) | |
Komentarze
18Ubaw po pachy, polecam każdemu fanowi serialu.
Ale śmiechu jest wiele. Gra się przyjemnie. Według mnie jedna z najlepszych gier na podstawie filmu/serialu (lepszy jest tylko The Walking Dead 1&2).
Nie.
Nie prościej było po prostu napisać uzasadnij dlaczego nie lubisz Cartmana nawet jak go lubisz :P ?