W jednym z poprzednich testów aparatów do porównań używałem Minolty 7HI. Właśnie taką miałem wtedy i sprawowała się naprawdę dobrze. Czyli pierwszym powodem, dla którego zdecydowałem się na A200 były pozytywne wrażenia z użytkowania jednego z jego poprzedników. Do najważniejszych pozytywów 7HI zaliczałem doskonały obiektyw, mnogość ustawień manualnych, świetną matrycę i bardzo dobrą ergonomie. Największe wady to ogromny apatyt na energię (musiałem mieć przy sobie 3 komplety "paluszków" wychodząc w plener) oraz słabiutka lampa błyskowa. Zatem kolejnym elementem, który skłonił mnie do wyboru A200 był obiektyw - niemal dokładnie ten sam, co w 7HI.
Obiektyw jest z jednym z najważniejszych elementów aparatu i Minolta wie o tym dobrze. Zastosowane w modelu A200 szkło jest po prostu rewelacyjne. Po pierwsze ma komfortowy zakres ogniskowej, 28-200mm (dla filmu 35) - najbardziej uniwersalny - na krótkim końcu mamy rzadko spotykaną szerokość 28mm (jakże przydatną w plenerze czy mieszkaniu - świetnie), a i długi koniec nie zawstydza, 200mm na pewno wystarczy do większości sytuacji zdjęciowych
Również jasność obiektywu to jego mocna strona - 2.8 na krótkim i 3,5 na długim końcu to bardzo dobre wyniki.
To nie koniec zalet szkła. Jakby tego było mało, producent raczy nas jeszcze pełnym, manualnym sterowaniem zakresem ogniskowej i ostrością. Budowa obiektywu, czyli 16 soczewek w 13 grupach, dwie soczewki asferyczne oraz dwie soczewki ze szkła AD, gwarantuje bardzo dobre odwzorowanie obrazu i jego niewielkie zniekształcenia. Na koniec jeszcze magiczne 3 literki, czyli APO (Apochromatic) - to soczewki apochromatyczne, które wraz z elementami niskodyspersyjnymi (AD) zapobiegają zniekształceniom w odwzorowaniu barw, wpływają korzystnie na ostrość i kontrast. Jakże częsta w cyfrowych aparatach aberacja chromatyczna (wyjaśniałem ten zwrot już we wcześniejszych testach) jest tutaj znikoma i widać ją dopiero pod silne źródło światła - jest to w pełni akceptowalny poziom tego błędu.
Nie ma co się za bardzo rozwodzić, obiektyw jest po prostu bardzo dobry (w swojej klasie) - spokojnie dorównuje produktom konkurencji, np. temu w Canonie Pro1. Gdybym miał znaleźć lepszy obiektyw w klasie hybryd, to było by to szkło z Sony Cyber-shot DSC-F828, gdyż jest jaśniejsze. Dodatkowym, kolejnym plusem obiektywu jest możliwość stosowania standardowych filtrów, ponieważ nasze cudo ma normalny gwint (49mm). O solidnie zamykanej klapce ochronnej już wspominałem, w tej klasie to normalka.
Kolejnym elementem, który przekonał mnie do A200 jest ruchomy wyświetlacz LCD. Tego bardzo brakowało mi w 7HI. Zalety takiego rozwiązania po raz pierwszy odkryłem w Canonie G2, którego miałem dwa lata temu. Poprzedni mój aparat, czyli Nikon 8700 też miał ruchomy LCD, tak więc szukając kolejnego aparatu kierowałem się także tą cechą. Ruchomy wyświetlacz to bardzo wygodne rozwiązanie, pomaga w kadrowaniu, w robieniu zdjęć w trudnych warunkach, chociażby na koncercie, w tłumie, zawsze mogę podnieść aparat nad głowę i spokojnie kadrować, podczas gdy inni strzelają fotki na ślepo.
Sam wyświetlacz jest wystarczająco duży (1,8 cala), wyraźny, dobrze oddaje kolory, jest szybki (nie smuży) i ma wystarczającą jasność - nawet w słoneczny dzień da się kadrować przy jego pomocy, ale jednak łatwiej jest wtedy korzystać z drugiego ekraniku, w wizjerze.
W modelu A200 nie zastosowano na szczęście klasycznego wizjera optycznego, tylko drugi wyświetlacz LCD. Jest on co prawda nieco gorszy, od zastosowanego w modelu A2, ale nadal podaje on wszystkie informacje, tak jak główny ekran, ma niezłą rozdzielczość i doskonale sprawdza się w każdych warunkach. Jego istnienie docenimy najbardziej w słoneczne dni, kiedy główny wyświetlacz narażony jest na ostre światło i gorzej się na nim pracuje. Zamykamy obrotowy ekran i kadrujemy w wizjerze, który jest naprawdę przydatny i pozwala na komfortowa pracę. Wizjer dodatkowo wyposażono w korekcję dioptrii, także osoby noszące okulary będą mogły na nim pracować bez dodatkowego szkła.
Wykonywanie zdjęć w trudnych warunkach nie stanowi żadnego problemu dla A200. Nie tylko ze względu na wygodę ruchomego wyświetlacza, ale także, a może przede wszystkim, ze względu na system anty-wstrząsowy, czyli kolejną cechę testowanego aparatu, która zadecydowała o jego wyborze.
ANTI SHAKE SYSTEM, zastosowany wcześniej w modelu A2, sprawdza się rewelacyjnie. Uruchamia się go zielonym przyciskiem umieszczonym nad ekranem LCD. Jest to bardzo sprytny mechanizm, który kompensuje drgania reki poprzez "kontr-drganie" matrycy CCD. W efekcie mamy wrażenie, że obraz widziany przez obiektyw przesuwa się wolniej, wręcz pływa nam w ręce.
Pozwala to na wykonywanie zdjęć przy wielokrotnie dłuższych czasach otwarcia migawki niż u konkurencji. Niewiele aparatów ma aktualnie taki system. Gwarantuje, że jeśli ktoś raz zapozna się z jego możliwościami, nigdy więcej nie kupi aparatu z długim zoom'em bez podobnego systemu, zapobiegającemu poruszeniu zdjęcia.
O doskonałości tego systemu może świadczyć fakt, że dokładnie taki sam zastosowano we flagowym modelu koncernu, czyli lustrzance cyfrowej Maxxum 7D, która w tym roku otrzymała prestiżową nagrodę DIWA Gold Award.
Sami zobaczcie, poniżej ujęcie wykonane w trakcie dość silnego wiatru, przy max zoom'ie (odległość ok 30m) i bez żadnych podparć. A jaki czas? - 1/10s !!! Po prostu rewelacja :
Co mamy dotychczas : świetne szkło, ruchomy wyświetlacz, wizjer elektroniczny oraz doskonały system antywstrząsowy. Dokładam bardzo dobry i ładny korpus. O jakości zdjęć będę pisał nieco dalej. Pozostało jeszcze parę cech, które także zwróciły moją uwagę :
Manualne sterowanie ostrością i zoom'em - wspomniałem o tym przy omawianiu obiektywu, jednak jest to na tyle rzadka cecha wśród "cyfraków", że chciałbym pokazać ją osobno. Pierścień do ustawiania ogniskowej jest szeroki, solidny, nie ślizga się i jest dość precyzyjny. Daleko mu do dokładności obiektywów wymiennych od lustrzanek i to trzeba uznać za wadę. Jednak to, że w ogóle jest, to tak dużą zaletą dla mnie, że niewielka niedokładność w ustawianiu nie psuje całości obrazu. Może to przyzwyczajenie z czasów "analogów", ale te wszystkie dźwigienki i wyjące silniczki sterowania zoom'em zawsze mnie denerwowały. Nie czułem ustawianego obiektywu, a dokładność w niektórych aparatach była żenująca. Dlatego manualny zoom to duża zaleta. Podobnie się sprawa ma do pierścienia sterowani ostrością. Tak naprawdę tylko za pomocą takiego rozwiązania można dokładnie ustawić ostrość w trybie manualnym. Wygodny przycisk umieszczony z boku korpusu uruchamia manualną ostrość, a na wyświetlaczy pokazuje się aktualnie ustawiona odległość, a środkowy fragment jest powiększany - bardzo dobrze.
System auto focus - nie mogło zabraknąć oczywiście systemu automatycznego ustawiania ostrości. Jak na aparat z wyższej półki przystało jest on szybki i bardzo dokładny. Ruchomy punkt ustawiania ostrości podświetla się na czerwono i zawsze widzimy na jaki obiekt w kadrze jest w danej chwili ustawiona ostrość. Oczywiście istnieje możliwość wybrania opcji, aby aparat zawsze ustawiał ostrość w centrum ekspozycji. Z autofocusem wiąże się także pierwsza, poważna wada mojego aparatu, a mianowicie brak lampki wspomagania automatycznego ustawiania ostrości w trudnych warunkach oświetleniowych. To duży minus, zważywszy na cenę aparatu, dużo tańsze modele konkurencji mają takowe lampki lub inne systemy, np. laserowe w produktach Sony. Prawdopodobnie projektanci aparatu założyli, że kupujących model A200 stać na zakup zewnętrznej lampy błyskowej, która jest wyposażona w lampkę wspomagania AF. Niestety nie są to tanie lampy, gdyż Minolta ma zupełnie inny standard mocowania lamp i wielu alternatywnych producentów nie przerabia swoich lamp na ten standard lub produkuje je w mniejszych, a przez to droższych seriach. Jesteśmy zatem skazani na droższe produkty konkurencji lub również nie tanie, oryginalne lampy. Szkoda :(
Zasilanie - pisząc o wadach modelu 7HI wspomniałem o dużym apetycie na energie, który powodował konieczność zabierania w plener paru kompletów baterii. Przed zakupem A200 wiele czytałem o jego poprzedniku, czyli modelu A2. To bardzo podobne aparaty i przez to założyłem, że będą miały podobny, oby mniejszy pobór mocy. Zmiana systemu zasilania z paluszków (7HI) na baterię litowo-jonową także powinna wydłużyć czas pracy bez ładowania. Na szczęście moje przewidywania się sprawdziły. A200 zdecydowanie dłużej pracuje na swojej baterii niż model 7HI na paluszkach. Po drugie seryjny akumulator nie wymaga długiego ładowania, już po 90 minutach pobytu w ładowarce jest gotowa do pracy. Producent podaje, że można zrobić 250 zdjęć bez ładowania. Ze swoich doświadczeń mogę powiedzieć, że wykonałem 150 ujęć, z częstym korzystaniem z MENU, bez lampy i bateria zasygnalizowała, że nie jest już w pełni naładowana. Przyjmijmy więc, że 200 ujęć bez lampy na pewno da się zrobić. Czyli kolejnym plusem w stosunku do 7HI jest zdecydowanie dłuższy czas pracy bez ładowania.
Pilot - może się on wydawać zbędnym gadżetem, chociażby dlatego, że nie można nim sterować ogniskową obiektywu, ale w połączeniu z ruchomym LCD daję nam możliwość podglądu i wykonania swojego zdjęcia :, uwalnia nas także od szybkiego dobiegania do grupki znajomych, z którą koniecznie chcemy mieć zdjęcie - pilot w rękę i bez mrugnięcia oka strzelamy fotki siedząc razem z nimi na kanapie.