Wężowe synapsy
Zunifikowane dla wszystkich nowych produktów amerykańskiego producenta oprogramowanie Razer Synapse 3 także i w tym przypadku nie zawodzi. Co istotne, od razu rozpoznaje czy ma do czynienia z zestawem Razer Mamba Hyperflux + Firefly Hyperflux czy tylko samą myszką, podłączoną do komputera po kablu, bo i taka opcja jest tu dostępna.
Standardowo, oprócz możliwości rekonfiguracji funkcji przypisanych przyciskom myszki, pośród dostępnych tu zakładek znalazły się także opcje zmiany rozdzielczości (z dokładnością do 50 DPI) dla każdego z ustawionych poziomów, tworzenia własnych makr, przypisywania konkretnych gier do wcześniej utworzonych profili, czy wreszcie wyboru sposobu podświetlenia, i to zarówno poszczególnych elementów myszy, jak i podkładki.
Do tego drugiego zadania idealnie nadaje się moduł Chroma zawierający coś w rodzaju studia graficznego z całym multum przeróżnych opcji - od z góry określonych efektów, po poszczególne wzory kolorystyczne i szybkość ich wyświetlania. Co ciekawe, podświetlenie podkładki Razer Firefly Hyperflux zostało podzielone na 12, w pełni konfigurowalnych stref.
W przypadku zestawu Razer Mamba Hyperflux + Firefly Hyperflux nie sposób nie wspomnieć szerzej o jednej konkretnej zakładce. Wielokrotnie przywoływana przy okazji recenzji innych myszek Razera opcja automatycznej kalibracji gryzonia do pracy na konkretnej podkładce tutaj wreszcie nabiera dodatkowego sensu.
Dlaczego? Bo z miejsca oferuje dwie wersje Razer Firefly – twardą (hard) i miękką (cloth). Wystarczy jedno kliknięcie myszki by dostosować pracę sensora do aktualnie osadzonej w ramce podkładki.
A jak sprawuje się sam sensor? Cóż, z pewnością nie sprawia zawodu. Po tylu myszkach w jakich znalazł się użyty także i tutaj Razer 5G raczej nie mogło być inaczej. Co prawda, pamiętając poprzednią Mambę miałem pewne obawy co do jego zachowania się w trybie bezprzewodowym, ale testy pokazały, że nowa, adaptacyjna technologia przesyłu danych (Adaptive Frequency Technology) eliminuje większość dawnych problemów.
Zarówno w trybie bezprzewodowym (Hypeflux Wireless Power - górne zdjęcie) jak i przewodowym (po kablu - dolne zdjęcie) częstotliwość próbkowania trzymała niemal stałe 1000 Hz
Choć optyczny sensor Razer 5G wielokrotnie przechodził już u nas testy na predycję i jitter tym razem też nie mogło ich zabrnąć. Wszak mówimy tu przede wszystkim o myszy, która ma śmigać w trybie bezprzewodowym. Wyniki – znów do przewidzenia. Zjawiska predycji czyli sztucznego „wygładzania” ruchów wskaźnika nie stwierdzono przy żadnej z testowanych rozdzielczości.
Nieco gorzej wypadło badanie na niepożądane drgania wskaźnika (jitter) – po przekroczeniu 9000 dpi im wyższa była rozdzielczość tym bardziej było to zauważalne. Mówimy tu jednak wciąż o delikatnych drganiach, i to nawet przy 16 000 dpi. Niestety, testy ponownie ujawniły też że od wartości 14 000 dpi mysz zaczyna gubić piksele (rozdzielczości interpolowane).
Bitewne pląsy
Przyznam szczerze, że początkowo miałem spore wątpliwości czy podkładka Firefly Hyperflux nie jest aby za mała. Po prostu dotąd korzystałem z czegoś większego i raczej rzadko zwracałem uwagę na to jak mocno myszką śmigam po podkładce.
Okazało się jednak, że oferowana przez zestaw Razer Mamba Hyperflux + Firefly Hyperflux powierzchnia jest w zupełności wystarczająca. Ba, nawet przy szybkich grach rzadko docierałem myszą do krawędzi podkładki.
Kabel zasilający podkładkę można podłączyć też bezpośrednio do myszki (tryb przewodowy)
Co warte podkreślenia jednak, Razer Mamba Hyperflux nie traci wówczas połączenia. Zachowuje je nawet na narożnikach podkładki. Sprawdziłem to kilkukrotnie. Co więcej, dzięki wbudowanemu kondensatorowi na kilkanaście sekund da się całkowicie ściągnąć Mambę z maty zasilające, a i tak będzie ona działać. Co prawda krótko, ale w razie nagłej potrzeby może okazać się to bardzo przydatne.
Dla pewności przetestowałem też zasięg pola ładowania nad podkładką. I tu spotkała mnie całkiem miła niespodzianka, bo po całkowitym wyładowaniu myszki technologia Hyperflux zaczęła ponownie ją zasilać niemal 4 centymetry nad powierzchnią Razer Firefly Hyperflux. Niezły wynik.
To wszystko ma jednak drugorzędne znaczenie – wszak ostatecznym testem myszki dla graczy jest to jak sprawdza się ona podczas długich sesji w ulubione tytuły. Także i tutaj zestaw Razer Mamba Hyperflux + Firefly Hyperflux wyszedł obronna ręką choć usilnie szukałem gry, w której wyjdą jakieś niedociągnięcia.
Dzięki temu jednak zaliczyłem chyba całe spektrum możliwych gatunków – od strzelanin, poprzez MOBĘ, po strategie. I tak w Call of Duty WWII nowa Mamba przeszła intensywne testy na precyzję, w nieśmiertelnym Heroes of the Storm sprawdziłem jej wygodę, a w Surviving Mars, Northgard i Frostpunk – szybkość działania. W żadnym przypadku nie miałem powodów do narzekań.
Myszka jest bardzo wygodna, komunikacja bezprzewodowa przebiega bez jakichkolwiek zakłóceń, a zamienne podkładki świetnie sprawdzają się „w praniu”. No i najważniejsze, całkowity brak skrępowania kablem nie jest okupiony nagłymi, niechcianymi przerwami w rozgrywce, bo akurat wyładowała się bateria i trzeba odłożyć myszkę na stojak czy też szybko zmienić jej akumulator. Tutaj tego nie ma.
Jeśli jednak miałbym się do czegoś przyczepić to jedynie do niechcianych zmian rozdzielczości gryzonia. Ale żeby była jasność, doświadczyłem tego jedynie podczas codziennej pracy na komputerze, gdy po pisaniu na klawiaturze dłoń powracała na myszkę. Nie wiedzieć czemu nader często otrzymywałem komunikat o przełączeniu się na 800 dpi, choć zwyczajowo korzystam z 4200 dpi, i to ustawionych na 3 poziomie rozdzielczości. Gdyby nie ten fakt byłoby idealnie.
Razer Mamba Hyperflux + Firefly Hyperflux – czy warto?
Odpowiedź na to pytanie jest wyjątkowo trudna. Z jednej strony nowa, bezprzewodowa Mamba w zestawie z podkładką Firefly kusi awangardowym wyglądem, jakością wykonania, świetną precyzją sensora i ciekawym wykorzystaniem technologii indukcyjnej, z drugiej jednak - potrafi przerazić kosmiczną wręcz ceną.
Nie da bowiem zaprzeczyć, że niemal 1200 zł (po przeliczeniu z 280 Euro) za myszkę, nawet tak wygodną i nowatorską jak ta z zestawu Razer Mamba Hyperflux + Firefly Hyperflux, to naprawdę dużo. Przynajmniej jak na nasze realia.
To z pewnością mocno zawęzi krąg potencjalnych odbiorców. Cóż, mówi się że innowacyjność musi kosztować. Przynajmniej na początku. Pomimo tych moich narzekań, które zapewne i Wam się teraz udzielą, pomyślcie, tylko szczerze, czy nie chcielibyście dostać takiego cacka na prezent? Ano właśnie.
Ocena końcowa:
- znany i lubiany kształt myszki
- niezły sensor optyczny Razer 5G o maksymalnej rozdzielczości 16 000 DPI z możliwością jej zmiany "w locie"
- możliwość pracy w trybie bezprzewodowym (z podkładką Firefly Hyperflux) bądź przewodowym (po kablu)
- niewielka waga myszki (poprzez brak akumulatora)
- technologia ładowania indukcyjnego
- dwie podkłaki Firefly w jednej (twarda i miękka powierzchnia)
- w pełni konfugurowalne podświetlenie RGB (Razer Chroma) - zarówno myszki jak i podkładki
- możliwość tworzenia wielu profili (zapisywanych w pamięci urządzenia) i przełączania się pomiędzy nimi za pomocą 1 przycisku
- kompleksowe oprogramowanie Razer Synapse 3...
- ...z drobnymi problemami technicznymi
- kosmiczna cena
- brak możliwości regulowania czułości rolki i siły nacisku przycisków
- tylko dla graczy praworęcznych
- Ergonomia/ kształt:
dobry plus - Jakość pracy przycisków:
bardzo dobry - Jakość wykonania:
dobry plus - Precyzja sensora:
bardzo dobry - Design/ stylistyka:
bardzo dobry - Oprogramowanie:
dobry - Możliwość personalizacji:
dobry plus
Zestaw Razer Mamba Hyperflux + Firefly Hyperflux do testów dostarczyła firma Razer
Komentarze
20Wg. mnie pomysł kompletnie niepraktyczny. Jaki jest sens myszy bezprzewodowej, którą, żeby działała, trzeba cały czas trzymać na przewodowej podkładce?
Niemniej haterzy z A4Techami i ich komentarze jaki to Razer jest kiepski, drogi i nieopłacalny za 3...2...1...
Tak samo jak Apple daje coraz mniej portów zewnętrznych twierdząc, że tak jest lepiej.
Ciekawi mnie na jaką wysokość można unieść mysz nad podkładką zanim straci ładowanie.