Tak, jak przy okazji poprzednich Windowsów, możemy oczekiwać różnych mutacji systemu. Najważniejsze z nich odczujemy boleśnie być może na własnej skórze, a to z powodu regulacji, jakie chce wprowadzić Unia Europejska. Chodzi o usunięcie z systemu przeglądarki Internet Explorer 8.
Aby zrozumieć całą sprawę musimy się cofnąć do grudnia 2007 roku. To właśnie wtedy norweska firma Opera Software, znana skądinąd z bardzo dobrej przeglądarki, poinformowała o złożeniu do Komisji Europejskiej skargi na monopolowe zapędy amerykańskiego giganta.
Żądania firmy dotyczyły umożliwienia usunięcia IE z systemu Windows lub zaoferowania użytkownikom możliwości wyboru alternatywnego oprogramowania. Przedstawiciele Opery zarzucili też koncernowi Microsoft brak implementacji standardów zgodnych z wytycznymi W3C.
Kolejna wojna UE z Redmond dotyczyć miała Internet Explorera.
Mimo że postępowanie w tej sprawie trwa nadal i wciąż nie ma decydujących rozstrzygnięć, Microsoft postanowił uprzedzić bieg wydarzeń. Ogłosił niedawno, że na rynku europejskim wprowadzi do sprzedaży Windows 7 bez przeglądarki internetowej. Ma on być oznaczony literą „E”. Jak więc będzie można zdobyć przeglądarkę? Prosząc w sklepie sprzedawcę o instalację swojej ulubionej aplikacji do surfowania w sieci (Microsoft zaleca to rozwiązanie, przy czym rekomenduje aby dodatkowo jedną z przeglądarek był IE8). Pozostali będą musieli zdobyć program na płycie lub pobrać przez FTP.
Komisji Europejskiej to rozwiązanie nie do końca się podoba. Według unijnych urzędników najlepiej aby konsument miał możliwość wyboru. Ten postulat będzie jednak bardzo trudny do realizacji, bo według jakich kryteriów wybrać przeglądarki preinstalowane w systemie? Umieszczenie wszystkich graniczy wręcz z cudem, a pominięcie choćby jednej aplikacji może doprowadzić do kolejnej awantury. Nie mówiąc już o tym, że komputer użytkownika pełen będzie bezużytecznych programów.