Wirtualna rzeczywistość od Sony wpadła do domów graczy, jak piorun kulisty! Ale teraz, kiedy PlayStation VR już nieco ostygło, przyglądamy mu się na spokojnie.
- stosunkowo prosta i wygodna konstrukcja gogli,; - jakość wykonania,; - pierwszorzędna ergonomia,; - ciekawy patent na zabawę w kilka osób,; - ze słuchawkami na głowie gwarancja pełnej immersji w świat gry,; - niezła jakość obrazu…
Minusy...choć do poziomu pecetowej konkurencji jej daleko,; - dość zawiły sposób podłączenia,; - brak kamerki w zestawie (a jest konieczna),; - możliwe zawroty głowy i mdłości.
PlayStation VR puka do drzwi
Sony nie próżnuje. W tym roku najpierw światło dzienne ujrzało PlayStation VR, a chwilę później PlayStation 4 Pro. O ile jednak nowa wersja konsoli to zaledwie ulepszenie znanej dobrze formuły (a może coś znacznie więcej? o tym jednak już wkrótce, w kolejnym artykule), o tyle słynne już gogle miały stać się bramą do nowej, świetlanej przyszłości.
Nic więc dziwnego, że ten sprzęt od wejścia wywołał falę entuzjazmu. Również u nas. Aczkolwiek po długich testach emocje nieco przygasły (także dlatego, że obecnie, gdy piszę te słowa, znalezienie ich w sklepach graniczy z cudem) i okazało się, że ta brama to zaledwie drzwiczki, a przyszłość za nimi jest nieco bledsza, niż mogło się wydawać.
Nie odbiera to jednak PlayStation VR szczególnego statusu pośród konkurencji, takiej jak Oculus Rift czy HTC Vive. W końcu wirtualne dziecko japońskiego giganta jako pierwsze może się pochwalić stosunkowo niską ceną (w każdym razie w porównaniu z rywalami), kompatybilnością z jedną z najpopularniejszych konsol na świecie, a co za tym idzie, również dostępnością dla tak zwanego masowego odbiorcy.
Tak, tak, przyszłość puka do drzwi naszych mieszkań i głupio ich przed nią nie otworzyć. Tym niemniej warto bliżej przyjrzeć się wpuszczonemu za próg gościowi, pobyć z nim chwilę, bo czasem trudno zgadnąć, czy rzeczywiście jest on zwiastunem technologicznej „dobrej zmiany” czy tylko podszywającym się pod rewolucjonistę nudziarzem.
Specyfikacja techniczna PlayStation VR:
- Technologia wyświetlania: OLED
- Rozmiar panelu: 5,7 cala
- Rozdzielczość: 1920xRGBx1080 (960xRGBx1080 dla każdego oka)
- Częstotliwość odświeżania: 90Hz bądź 120Hz
- Pole widzenia: około 100 stopni
- Czujniki: 6-stopniowy system wykrywania ruchu (3-osiowy żyroskop, 3-osiowy akcelerometr)
- Mikrofon: zintegrowany
- Złącza:
- Gogle VR: HDMI, AUX, gniazdo słuchawek stereo
- Moduł procesora: HDMI TV, HDMI PS4, USB, AUX
- Funkcje modułu procesora: przetwarzanie dźwięku 3D, ekran społecznościowy (tryb lustrzany, tryb osobny), tryb kinowy
- Wymiary:
- Gogle VR: 187x185x227 mm
- Moduł procesora: 143x36x143 mm
- Waga:
- Gogle VR - 610 gramów (bez przewodu)
- Moduł procesora - 365 gramów
Zanurzyć się w wirtualnej rzeczywistości
PlayStation VR to efekt niemal 6 lat projektowania. Wszystko po to, by uzyskać stosowny kompromis pomiędzy intrygującym wyglądem, funkcjonalnością, a komfortem użytkowania.
Owocem tych prac jest nieco bardziej otwarta konstrukcja PlayStation VR. W odróżnieniu od pecetowej konkurencji całość spina tu jedna plastikowa, regulowana obręcz, do której dopięto ruchomą obudowę kryjącą wyświetlacz OLED 5,7 cala oraz soczewki. Dzięki gumowemu, miękkiemu wykończeniu pałąka oraz części przylegającej do naszej twarzy (mającej za zadanie „oddzielić” użytkownika od świata zewnętrznego) nic tu nas nigdzie nie uwiera i nie uciska, i to nawet jeśli nosimy okulary korekcyjne.
I tu wychodzi pierwsza ogromna zaleta PlayStation VR – tak uproszczona konstrukcja, z przesuwalną obudową wyświetlacza, pozwala bez przeszkód zakładać i zdejmować gogle z głowy bez obaw o własne okulary.
Z doświadczenia wiemy już, że pecetowa konkurencja nie daje takiego komfortu. Podobnie zresztą w przypadku ich użytkowania. Bo choć headset Sony jest sporo cięższy od innych gogli (waży „aż” 610 gramów) to dzięki świetnemu wyważeniu i tylnej blokadzie obręczy niemal w ogóle nie czuć go na głowie.
A skoro już jesteśmy przy VR-owej konkurencji warto wiedzieć, że choć gogle Sony wyposażone zostały w szereg czujników pokroju żyroskopu czy akcelerometru to jednak do śledzenia ruchów głowy gracza wykorzystywana jest tu oddzielna kamerka. Na bieżąco monitoruje ona pozycje niebieskich diod LED rozmieszczonych na obudowie i obręczy gogli.
Tym bardziej może dziwić fakt, że w zestawie z Playstation VR nie znajdziemy tak potrzebnej kamery. Oznacza to więc dodatkowy zakup. I to niemały, bo kamerka wyceniona została na około 250 zł.
Trzeba jednak pamiętać, że i to urządzenie działa po kablu, co może w pewien sposób odbić się na wrażeniach płynących z zabawy. Bo chyba nikt nie chciałby wkroczyć do wirtualnej rzeczywistości potykając o przewody ciągnące się po podłodze. Co najciekawsze, kable nie prowadzą tu wcale do konsoli, a do specjalnego modułu procesora.
Jego niewielka obudowa niemal od razu przywołuje skojarzenia z miniaturową wersją PS4. I choć samo urządzenie prezentuje się całkiem nieźle, nie często widać je na zdjęciach promujących PlayStation VR. Może dlatego, że oznacza nieco większą plątaninę kabli łącząc, całkiem zgrabnie zresztą, ze sobą konsolę, gogle i telewizor.
Jego rola jest jednak znacznie większa, bo dzięki niemu możliwa jest gra na dwa „ekrany” – co innego wyświetlają gogle, co innego widać na telewizorze. Szkoda, że jak na razie z tego świetnego patentu szczodrze korzysta jedynie jedna produkcja – PlayRoom VR.
Przy okazji okablowania warto wspomnieć o niewielkim kontrolerze umieszczonym na głównym przewodzie biegnącym od gogli do modułu procesora. Na jego boku znalazło dedykowane słuchawkom wyjście audio 3,5 mm. Stąd też obecność standardowych przycisków do zwiększania i zmniejszania głośności. Co ciekawe jednak, znalazł się tu także główny włącznik gogli oraz, niespodzianka, przycisk wyłączający mikron.
A skąd tu mikrofon? Nie, wcale nie z kamery, choć i z niego z powodzeniem dałoby się korzystać. Playstation VR posiada jednak swój własny mikrofon wbudowany w dolną część obudowy wyświetlacza. Najlepsze jest jednak to, że znalazł się on w tym miejscu nie tylko po to by ułatwić ewentualną komunikację z innymi graczami podczas zabawy w sieci, ale również, by zwiększyć naszą immersje w wirtualny świat. W jaki sposób? O tym przeczytacie na kolejnych stronach.