Pierwsze wrażenia z Ultra Street Fighter IV czyli drogi do perfekcji ciąg dalszy
Nowe areny i zawodnicy, ale co najważniejsze, kolejny zestaw zmian w balansie dostępnych wojowników. Nadciąga najdoskonalszy ze wszystkich Street Fighterów?
Wstępnie:
Cieszy: Piątka nowych zawodników i sześć świeżutkich aren; potężna lista zmian i poprawek w systemie walki; możliwość wyboru systemów i specyfikacji z czterech poprzednich odsłon; obecność wszystkich DLC; tryb treningowy pomiędzy starciami po sieci
Smuci: długie czasy wczytywania; w porównaniu z poprzednimi częściami – mniej atrakcyjne wizualnie menu
Normalnie nie chce się człowiekowi wierzyć, że podstawowa wersja czwartej części Street Fightera swoją premierę miała tak dawno temu, bo aż w 2008 roku. I gdyby ktoś wówczas zapytał mnie, czy w 2014 zagram w Street Fightera V, odpowiedziałbym, że pewnie tak. Nie tędy jednak w Capcomie droga, a w szczególności przy okazji takiej serii, jak Uliczny Wojownik. Tę trzeba pieścić, polerować i gładzić. Modyfikować, a przez to wolnymi krokami doprowadzać do ideału. Tradycja zapoczątkowana przez Street Fightera II pilęgnowana jest tu więc w najlepsze i najwyraźniej wszyscy są szczęśliwi.
Hadoken!
Ultra Street Fighter IV to już trzecia „mutacja” zasłużonej produkcji na drodze do perfekcji. Po wersjach Super i Arcade, Ken i Ryu ponownie wskakują na ring i okładają się po facjatach, tym razem z powiększonym zapleczem aren, wojowników oraz co najważniejsze – całą masą zmian w statystykach „fajterów” oraz specyfice ich charakterystycznych ruchów. Po pierwszym kontakcie Ultra nie mam wątpliwości, że i ta odsłona narobi sporo szumu wśród hardkorowych fanów serii.
Pięć nowych postaci, w tym powracający ze Street Fighter X Tekken Hugo, Elena, Poison i Rolento, 6 nowych aren (m.in. Pitstop 109, Cosmic Elevator i Half Pipe), obecność wszystkich DLC i garść nowych trybów – tak prezentuje się najbardziej powierzchowna lista nowości czwartego Street Fightera w edycji Ultra. Co więcej można o nich powiedzieć? Świeże miejscówki standardowo świetnie się prezentują, nowi-starzy mistrzowie bliżej lub dalej nieokreślonych sztuk walki dają wrażenie, jakby byli w grze od zawsze, ubrać można ich we wszystkie udostępnione jak dotąd fatałaszki, a nowe tryby nie mogą się nie podobać, bo są czystą odpowiedzią na prośby fanów. Dokłanie w ten oto sposób najnowszy SF pozwala nam walczyć w specjalnym trybie treningowym pomiędzy kolejnymi meczami online (co byśmy z wprawy nie wyszli a palce pozostawały rozgrzane). Offline Battle Log daje zaś możliwość zapisu i odtworzenia naszych starć z A.I zupełnie tak, jak dawniej robiliśmy to z meczami rozegranymi na „kablu”. Mówisz – masz, bracie, Capcom słucha, Capcom daje.
Shoryuken!
Najistotniejsze są tu jednak zmiany w sposobie prowadzenia postaci , sile ich ikonicznych ruchów, czasie reakcji po poszczególnych akcjach oraz obecność trzech, zupełnie nowych „zagrań”. Pierwszym z nich jest coś, co Anglosasi pozwalają sobie nazywać jako „Delayed Standing”, a co widzieliśmy już przy okazji serii Mortal Kombat. Jak powszechnie wiadomo, szlachetny Street Fighter nie pozwala na brutalne okładanie leżącego – by zadać kolejny cios, przeciwnik musi się podnieść. Odpowiednie wyczucie czasu i świadomość, kiedy kończy się animacja powrotu do pionu pozwalała w tym miejscu idealnie wylądować nogą lub pięścią na twarzy oponenta, zaraz po jego powrocie do pełnej gotowości bojowej. Teraz, leżący może uniknąć tej nieprzyjemnej sytuacji, w czasie powalenia przytrzymując np. przycisk silnego uderzenia pięścią i tym samym zmodyfikować czas podnoszenia się z ziemi, wprowadzając lecącego na nas cwaniaka w pułapkę.
Drugą ciekawostką jest tu migocząca na czerwono odmiana ataku Focus, wywoływanego poprzez przytrzymanie standardowego przycisku uderzenia w pozycji stojącej. Dodanie do tej kombinacji jeszcze jednego przycisku sprawia, iż sylwetka naszego „ulicznika” zacznie się rumienić, co pozwala mu na dodatkową absorpcję kilku „razów”, które normalnie wybiłyby nas ze stanu ładowania potężniejszego uderzenia. Ciągle jednak pozostajemy podatni np. na rzuty, więc nasza bezkarność z Red Focus Attack ma swoje granice. Z mniejszych, lecz równie istotnych dla rozgrywki zmian wspomnę tu jeszcze o możliwości wybrania obydwóch Ultra Combosów do wykorzystania w trakcie pojedynku (co poszerza nasze taktyczne możliwości), wszystko jednak za cenę obniżonych obrażeń każdego z nich.
Wgryzając się zaś głębiej w nowości systemu walki nadchodzącego Street Fightera, szczerze można się tu onieśmielić. Co prawda osoby nie uznające się za wyjadaczy zapewne większości tych zmian nawet nie zauważą, jednak hardkorzy (od których to lwia część modyfikacji zresztą wypłynęła) popłaczą się tu ze szczęścia. Na chwilę obecną nie jestem w stanie określić, czy zmian doczekała się tu absolutnie każda postać, jednak magiczna ręka modyfikacji w Ultra bankowo dotknęła conajmniej piętnastu z oszałamiającej liczby czterdziestu czterech dostępnych wojowników. I tak oto Ken porusza się w obecnej wersji nieco szybciej, ale jego powietrza wersja Tatsumaki Senpukyaku nie pozwoli już na łatwą ucieczkę z dala od przeciwnika (analogiczna sytuacja z Shunpukyaku Sakury). Takiemu Genowi zaś oberwało się skróceniem zasięgu ataku Focus, ale niski kopniak w stylu żurawia wreszcie dosięga przeciwnika po dwóch pierwszych udrzeniach wyprowadzonych za pomocą ręki w trakcie pochylenia.
Shun Goku Satsu!
I mógłbym tu jeszcze napisać, że jego Ultra ma obniżone obrażenia, a Fajita Buster kochanego El Fuerte wali teraz mocniej. Albo że Jaguar Revolver Adona po pierwszych dwóch uderzeniach nie przerzuca już tego zawodnika za plecy oponenta, dzięki czemu kombinacją tą o wiele łatwiej jest wylądować teraz w całości na przeciwniku. I że jeśli komuś zmiany te nie odpowiadają, przed starciem zawsze wybrać może sobie dowolny ze stworzonych jak dotąd systemów – Street Fighter IV, Super Street Fighter IV, Super Street Fighter IV: Arcade Edtion, Arcade Edition R (wersja z 2012) oraz Ultra. Mógłbym, ale po cóż, kiedy to najwięksi fani Ryu bilety na jego najnowszą walkę zakupili na długo przed tym tekstem, przez co dalsze rozpisywanie się nie ma tu już sensu. Bo to właśnie do nich Ultra Street Fighter IV jest skierowany i dokładnie ta grupa graczy wyciśnie z tej produkcji najwięcej radochy. Co tyczy się zaś pozostałych – tak dopracowane i kompletne wydanie jednej z najlepszych bijatyk dostępnych na rynku nie zdarza się w sumie codziennie, więc i w tym przypadku warto przemyśleć jest zakup. Czy jednak będą to słusznie wydane pieniądze, przekonamy się przy okazji pełnoprawnej recenzji tego tytułu.
Komentarze
12esport czy nie esport branie kasy za zwykły patch to ździerstwo
-Battlefield 4
-Super Battlefield 4
-Super Battlefield 4: Definitive Edition
-Ultra Battlefield 4
Po co wydawać patche do zepsutej gry, skoro można wydać jako osobną wersję. Czysty biznes.
Piękno SF4 polega na tym, że postać, która może wydawać się słaba, po kilku latach może okazać się czarnym koniem mistrzostw EVO (Xian). Nowe taktyki ('technologia' w terminologii fgc) i wykorzystanie nowych zmian systemowych powoduje, że ta gra cały czas rośnie w siłę. Nie ma mowy o stagnacji, lub o tym, że wszystko już zostało opracowane i o każdej postaci wiadomo wszystko. Nagle po 3 latach gdy wszyscy myśleli, że Hakan to bezużyteczna postać pojawia się na scenie MLSwear i wszystkim szczęka opada. Alioune wymyśla plinka z przyciskiem select i nagle cały świat zaczyna go używać. Nikomu wcześniej nie znany Ixion zaczyna pokonywać najlepszych graczy 'prześmiewczą' i 'słabą' postacią. Zapomnij o tym co myślisz, że wiesz, o USF4 wiemy bardzo niewiele, sytuacja wyklaruje się najwcześniej za rok, ale wiadomo jedno - jest to przez większość graczy na świecie bezsprzecznie najlepsza gra z tego gatunku bijąca popularnością nawet takie klasyki jak ST czy 3S. Odkąd nadzorem nad grą zajął się poważany i lubiany przez wszystkich gracz Combofiend, po wysłuchaniu tysięcy sugestii od graczy z całego świata otrzymaliśmy najbardziej kompletną i dopracowaną odsłonę. Nie krytykujcie tego tytułu tylko dlatego, że nie odpowiada wam cukierkowość bądź design. SF to dużo więcej, to wielka niesamowita społeczność dzieląca się między sobą wiedzą i niesamowite zróżnicowanie styli, charakterów i taktyk. To jak gra w tenisa bądź gra w szachy. Kto siedzi w temacie zrozumie o czym mówie.
Dla niewtajemniczonych polecam obejrzeć serwisy eventhubs.com, shoryuken.com i na początek zobaczyć tutoriale vespera na youtubie i obowiązkowo kanał biffotasty. Nie zrażajcie się niesamowicie długą serią przegranych jaka was czeka na początku tej przygody.