Najlepsze gry ze świata Gwiezdnych Wojen

Pierwsze kroki Gwiezdnych Wojen w świecie RPG wciąż wciągają bez reszty. I choć na naszej liście TOP 10 gier ze świata Gwiezdnych Wojen znalazł się drugi „KOTOR”, jedynka w niczym mu nie ustępuje. Po prostu sequel cechuje się dużo przystępniejszą – z dzisiejszego punktu widzenia – mechaniką, wieloma ulepszeniami, a przede wszystkim stanowi zwieńczenie fenomenalnej historii Rycerzy Starej Republiki. Oto bowiem w pięć lat po wydarzeniach ukazanych w pierwszym Knights of the Old Republic wojna między Jedi i Sithami obróciła w ruinę gwiezdnowojenny wszechświat. Ale żar konfliktu wciąż się tli i tylko od nas będzie zależało, jakiego doczeka się finału. Mimo upływu lat, wciąż trudno o lepszą historię ze świata Gwiezdnych Wojen. I dlatego, mimo mocno niedoskonałej, jak na współczesne standardy, grafiki, do Star Wars: Knights of the Old Republic II – The Sith Lords wciąż chce się wracać. Moc jest silna w tej opowieści!

Tysiące graczy wspólnie walczących ze sobą o panowanie w Galaktyce - taką możliwość daje tylko jeden gatunek gier. Mowa oczywiście o MMORPG, którego potencjał rozwinął World of Warcraft. Miłośnicy Gwiezdnych Wojen nie mają jednak wielkich powodów do narzekań. Specjalnie dla nich stworzono Star Wars: The Old Republic – nowoczesną wizją fabularnego MMO, w której ogromny nacisk położono na opowieść. Co prawda rzecz dzieje się kilka tysięcy lat przed wydarzeniami znanymi z filmów, ale czy ma to jakieś znaczenie? Są rycerze Jedi, są Sithowie, jest Moc. Co prawda do dawnego sieciowego hitu Star Wars Galaxies jeszcze trochę brakuje, ale jakby nie patrzeć w ten tytuł można grać za darmo. Jeśli więc szukacie przygody w świecie Gwiezdnych Wojen, którą możecie przeżyć wspólnie z grupą przyjaciół Star WarsL The Old Republic idealnie się do tego nada. Zresztą, pod względem snucia opowieści naprawdę ciężko się do tej produkcji przyczepić. A na dowód, że świat Star Wars The Old Republic wciąż tętni życiem, starczy wspomnieć, że w osiem lat po premierze serwery bywają pełne. Mało tego, całkiem niedawno doczekaliśmy się kolejnego dodatku. Onslaught to nowa historia, nowa planeta, nowa grywalna rasa i nowy rajd. Słowem – jeszcze więcej powodów by dać się zwerbować i zanurzyć się w toczony wojną świat Starej Republiki.

Różne tytuły ze świata Gwiezdnych Wojen już widywaliśmy, ale takiej mieszanki chyba jeszcze nigdy. Najświeższa produkcja osadzona w uniwersum Star Wars to taki koktajl, w którym znalazła się cząstka Dark Souls, trochę Tomb Raidera oraz szczypta Sekiro i Uncharted. Bezlitosne pojedynki i akrobacje po zapomnianych grobowcach prowadzą nas przez galaktykę, w której Imperium rośnie w siłę, a Jedi przepadli na dobre… No właśnie, nie do końca na dobre, bo w Star Wars Jedi: Upadły Zakon wcielamy się w jednego z ostatnich strażników galaktyki, którzy przetrwali niesławny Rozkaz 66. Tylko od zręczności naszych palców i zimnej krwi będzie zależało, czy niemal wycięty w pień Zakon Jedi raz jeszcze utrze nosa Palpatinowi czy też definitywnie pogrąży się w ciemnościach.

Bitwy ze świata Gwiezdnych Wojen zachwycały, zachwycają i zachwycać będą. I chyba nie ma takiego fana gwiezdnej sagi, który nie chciałby się sprawdzić w okopach rebeliantów, szturmowców czy klonów. Star Wars: Battlefront II daje możliwość rzucenia się w wir galaktycznej wojny i spojrzenia na nią oczami tak szeregowego żołnierza, jak i potężnego wojownika w rodzaju Dartha Vadera czy Luke’a Skywalkera. Mimo że tytuł ten spotkał się z bardzo mieszanym przyjęciem, wciąż trudno znaleźć produkcję równie bogatą i dopracowaną graficznie. Zebrano w niej bowiem najbardziej spektakularne starcia, jakie znamy z kinowego ekranu – od bitwy o Naboo z Mrocznego Widma po oblężenie twierdzy Ruchu Oporu z finału Ostatnich Jedi. Dorzućmy jeszcze do tego potyczki gwiezdnych myśliwców i całkiem zgrabną, choć dość krótką kampanie fabularną i już mamy militarną ucztę z najwyższej półki.

Lubimy wracać do filmów ze świata Gwiezdnych Wojen, oj, lubimy… Ale czasem warto sobie je odświeżyć w trochę innej wersji niż ta kanoniczna, znana z kinowego ekranu. Marka LEGO przoduje w takich przeróbkach hollywoodzkich hitów, a LEGO Star Wars: Przebudzenie Mocy to istny majstersztyk, jeśli chodzi o połączenie akcji i humoru. Klocki lecą więc na lewo i prawo, zagadka do rozwiązania goni zagadkę, a pośród tego wszystkiego przechadzają się znane z filmu postaci takie jak Poe czy Ray. Co ciekawe, tytuł ten nie ogranicza się do przeniesienia Przebudzenia Mocy w świat LEGO, ale też dodaje sporo od siebie – wspomnijmy chociażby, że początek rozgrywki pozwala nam raz jeszcze przeżyć spektakularny finał Powrotu Jedi. Pogrzebano również w mechanice z takim efektem, że strzelaniny i pojedynki na miecze świetlne wciągają dużo bardziej, niż w innych produkcjach firmowanych logiem duńskich klocków.

Gwiezdne Wojny na wesoło, w najlepszym możliwym wydaniu – tak w jednym zdaniu można podsumować tę produkcję. Dzięki niej fani pierwszych sześciu części sagi będą mogli na nowo przeżyć kompletną przygodę znaną z ekranów, ale w całości przeniesioną w świat klocków LEGO. Niezaprzeczalnym atutem tej produkcji jest humor z jakim potraktowano najważniejsze, filmowe sceny. Towarzyszy im całkiem przyjemna rozgrywka skupiająca się na budowaniu i rozwalaniu w drobny mak przeróżnych klockowych elementów. Wszystko to oczywiście w trakcie misji nawiązujących do oryginalnej fabuły. Przy tej grze świetnie bawić się będą zarówno dorośli fani serii, jak i najmłodsi adepci Mocy, czerpiący radość z zabawnych przerywników filmowych.

Choć opowieść o sekretnym uczniu Dartha Vadera w żaden sposób nie mieści się w kanonie gwiezdnej sagi to nie sposób odmówić jej mrocznego uroku. No bo jak inaczej spojrzeć na sugestie, że przyboczny Imperatora kręcił na boku niemałą intrygę zmierzającą do ostatecznego pokonania swojego mistrza przy pomocy rosnącego w siłę ucznia. Co by nie mówić – Starkiller od początku emanował ciemną mocą. Nietypowy, agresywny uchwyt miecza, różne rodzaje strojów i cały pakiet chętnie wykorzystywanych zdolności – to właśnie to czyniło z niego prawdziwego zakapiora. Dodajmy do tego trzy dodatkowe poziomy z wersji Ultimate Sith Edition i „złe” zakończenie u boku Imperatora (w miejsce Vadera), a już wiadomo dlaczego ta postać jest nierzeczywista…a przy tym tak rewelacyjnie grywalna.

Aby w pełni poczuć potęgę jednostek i skalę potyczek ze świata Gwiezdnych Wojen, należy spróbować swoich sił w grze, w której dowodzimy całymi armiami. W Star Wars: Empire at War możemy sterować różnymi stronami galaktycznego konfliktu, podbijając kolejne terytoria i planety. Fani produkcji strategicznych mogą popisać się tu obmyślaniem niecodziennych taktyk przy wykorzystaniu dostępnego wachlarza jednostek. A tych jest tu całkiem sporo – od klasycznych szturmowców, poprzez nieśmiertelne maszyny kroczące AT-AT po Gwiezdne Niszczyciele. Posyłanie ich w bój na kolejne misje ma dodatkowy sens dzięki całkiem nieźle skrojonej fabule zgodnej zresztą z filmową sagą. Jeśli więc szukałeś dobrego RTS’a ze świata Gwiezdnych Wojen (i nie przeszkadza ci, że fabularnie odwołuje się on do skasowanego już Expended Universe) – to właśnie go znalazłeś.

Pamiętacie wojny klonów? A chcielibyście się sprawdzić w roli dowódcy jednego z elitarnych oddziałów tych pierwszych szturmowców? Republic Commando daje taką możliwość wrzucając nas z marszu w sam środek bitwy o Geonosis. To właśnie tu przetestujesz swój zespół i system wydawania poleceń każdemu z jego członków. Taktyka jest tu bowiem wszechobecna, choć nieco uproszczona. Dzięki niej można zorganizować jednak szybkie wejścia do pomieszczeń czy eliminacje co twardszych przeciwników z dogodniejszych pozycji snajperskich. Te umiejętności przydadzą się zresztą w dalszych misjach specjalnych, kiedy to gra rzuca nas po całej niemal galaktyce. Akcja goni tu akcję, jak na porządną strzelaninę przystało. Co prawda całość nieco już trąci myszką, ale wierzcie lub nie, to wciąż znakomita, nie dająca się zapomnieć produkcja.

Na długo przed Battlefrontem Gwiezdne Wojny mierzyły się z gatunkiem FPS w serii Star Wars Jedi Knight. Druga część, Jedi Outcast, była napakowaną akcją kontynuacją absolutnego hitu z gatunku strzelanin. Wprawdzie grafika sprzed blisko dwóch dekad może nieco odrzucać, ale jeśli ktoś lubi sentymentalne podróże, w których nie brakuje serii z blasterów i eksplozji detonatorów termicznych, to znajdzie tu coś w sam raz dla siebie. W skórze Kyle’a Katarna będzie mógł rozprawić się z niedobitkami Imperium i spotkać na swojej drodze parę znanych z filmów postaci. Mówcie co chcecie, ale takiej mechaniki strzelania i walki mieczem świetlnym z perspektywy pierwszej osoby nigdy wcześniej jeszcze nie było. I nawet dzisiaj niełatwo znaleźć równie ekscytujące potyczki, nawet jeśli technicznie są znacznie bardziej dopracowane. Pewnie dlatego Star Wars Jedi Knight II: Jedi Outcast w nieco poprawionej nawiedził niedawno PlayStation 4 i Nintendo Switch.