Kupiłeś drona i co dalej, czyli poradnik niekumatego
Drony

Kupiłeś drona i co dalej, czyli poradnik niekumatego

przeczytasz w 5 min.

Co zrobić po zakupie drona? Czy można od razu pójść sobie polatać do parku? Czy trzeba odbyć szkolenie? Czy trzeba kupić ubezpieczenie? Czy są aplikacje pokazujące, gdzie można latać? Odpowiedzi na te pytania nie tylko warto, ale wręcz trzeba znać!

Zaznaczmy na wstępie wyraźnie, że żaden ze mnie ekspert. Ot, przeglądałem sobie rankingi dronów, przed wskoczeniem w buty operatora. To tyle. Nowy jestem w świecie dronów, świeżutki jak nowalijki w kwietniowe popołudnie w osiedlowym warzywniaku i pozwalam sobie na stworzenie poradnika niekumatego, bom sam jest niekumaty i musiałem przejść pewną drogę od absolutnego dyletanctwa, do względnej świadomości. Jeszcze nie do oświecenia, ale chociaż do stanu, w którym ogarniam, gdzie mogę latać, a gdzie nie. Z wymienionych przyczyn, skupię się poniżej na absolutnie podstawowych krokach, które wykonać trzeba, by móc sobie w komforcie polatać i ponagrywać dronem. Dronem prostym, takim ważącym do 250 gramów, który to staje się zwykle tym pierwszym dronem, od którego zacząć może się piękna przygoda. Czasem jest to też dron, który leży na półce i obrasta kurzem, ale - kto nie kupił sobie kiedyś gadżetu, który się nie sprawdził, niech pierwszy rzuci kamieniem!

Kupujemy drona

Podczas kupowania drona warto zaznajomić się z klasami BSP. Dron z nadaną klasą może być np. przechwycony przez dane służby, jeśli będzie on w jakimś wymiarze przeszkadzał w wykonywaniu czynności - służby mogą w takiej sytuacji przejąć kontrolę nad urządzeniem. Drona bez klasy nie mogą kontrolować, a jedynie go dezaktywować. Poza klasą istotna jest waga - w tym tekście skupimy się jednak na urządzeniach ważących do 250 gramów, które objęte są najmniejszymi regulacjami.

Skoro zakupy mamy za sobą, czas na kolejne kroki, które trzeba wykonać, by móc latać bezpiecznie.

Krok pierwszy: pobierz odpowiedni soft

Kupując lekkiego drona, musimy dociągnąć sobie do niego odpowiednią aplikację, czyli oprogramowanie pozwalające na obsługę drona, tak za pomocą aparatury, jak i poprzez połączenie ze smartfonem po Wi-Fi. Poza tą apką, należy również pobrać na telefon DroneTower, czyli soft, który wskazuje, po udostępnieniu mu dostępu do lokalizacji naszego smartfona, w jakiej strefie się znajdujemy, a w związku z tym, informuje nas o tym, czy możemy sobie polatać, na jakiej wysokości etc. W DroneTower musimy obowiązkowo zgłosić każdy lot, a następnie zgłosić zakończenie każdego lotu. To wymogi prawne, które musimy spełnić, by nie stwarzać zagrożenia. 

DroneTower

DroneTower pozwala na Check-in oparty o konkretne parametry lotu, jak masa BSP (Bezzałogowego Statku Powietrznego), kategoria lotu, obszar lotu etc. DroneTower poprzez lokalizację mówi nam, czy w danym miejscu możemy latać, czy nie. Ta funkcja to coś absolutnie niezbędnego, co pozwoli nam uniknąć ewentualnych przykrych konsekwencji naszych pochopnych decyzji, a nawet umożliwi zaplanowanie lotu podczas weekendowego wyjazdu, ot choćby poprzez sprawdzenie, czy tam, gdzie się wybieramy, w ogóle można latać.

DroneTower

Krok drugi: rejestracja, szkolenie, oznaczenie drona

Nie planuję tu przepisywać konkretnych regulacji ani tłumaczyć przepisów regulujących korzystanie z dronów. Zamiast tego wrzucę konkrety, na szybko. Po zakupie drona siadamy sobie wygodnie przed komputerem, ogarniamy herbatę, kawę, nawet lemoniadę można (nikt tego nie sprawdza) i wchodzimy sobie na stronę drony.gov.pl. Zakładamy sobie tam konto, klikamy dodanie operatora, przechodzimy podstawowe szkolenie, a później egzamin, który kończy się uzyskaniem licencji/kompetencji A1/A3. Spokojnie, szkolenie możemy sobie przejść, ile razy chcemy, a do samego egzaminu również możemy przystąpić sobie tyle razy, ile będzie to konieczne.

Może i szału nie ma, ale na początku przygody z dronami, każdy taki prosty filmik daje dużo radości.

Wszystko jest darmowe, wszystko dzieje się online i wszystko to dotyczy dronów o masie do 250 gramów. Co ważne, takiego drona nie rejestrujemy, nie legalizujemy, ani nie certyfikujemy, a jedynie wyrabiamy sobie profil operatora i pilota. Nie musimy nawet odbywać szkolenia, choć warto, by wiedzieć, jak obsługiwać urządzenie i nie stwarzać zagrożenia. Wspomniana "darmowość" dotyczy oczywiście jedynie urządzeń o wadze do 250 gramów. Cięższe drony, np. powyżej 900 gramów wymagają już konkretnych szkoleń: płatnych i nierealizowanych online. Po więcej informacji o szkoleniach i egzaminach można zerknąć do tekstu "Właśnie zaliczyłem egzamin na drona - oto jak zdobyć licencję".

Kolejnym krokiem, który trzeba przedsięwziąć, jest naklejenie na swojego drona numeru operatora, który został nam przydzielony. I to z grubsza tyle. Ogarniamy sobie numer operatora, naklejamy go na drona, uczymy się w przysłowiowym międzyczasie tego i owego o tym, gdzie można latać, gdzie nie można i gdzie ewentualnie ewentualny lot trzeba zgłosić. Proste? Bardzo! 

Rzecz komplikuje się dramatycznie, gdy chcemy latać bardziej zaawansowanymi dronami, lub wykonywać bardziej zaawansowane loty. Tu wszystko rozbija się o klasę drona, o sposób jego wykorzystania etc. To skomplikowane zagadnienia, które omówimy sobie może innym razem… Choć, w mojej ocenie nie ma ich co omawiać. Jeśli ktoś chce mocno wskoczyć w świat “droniarstwa” i ma skonkretyzowane plany i szeroko zakrojone ambicje - strona drony.gov.pl stanie się nową stroną startową w przeglądarce internetowej tego kogoś i szczerze uważam, że tak powinno być, bo witryna jest najlepszą skarbnicą wiedzy niezbędnej.

Kończąc ten wątek - to tekst adresowany do kompletnie zielonych amatorów, z założeniem, że wchodzą oni w świat dronów z urządzeniem o klasie C0. To po pierwsze. Po drugie, z uprawnianiami A1/A3 dron musi pozostawać w zasięgu wzroku operatora, może wznieść się maksymalnie na wysokość 120 metrów i nie może latać nad ludźmi. Drona z kamerą należy również zarejestrować. 

Szkolenie

Krok trzeci: ubezpiecz drona

Przez chwilę chciałem tu zacytować ulicznego klasyka: “jest jedna rzecz, dla której warto żyć”... Zdecydowałem jednak, że ograniczona parafraza będzie jednak lepsza: jest jedna rzecz, którą warto zrobić jeszcze przed pierwszym lotem swoim dronem. Jest nią wykupienie ubezpieczenia od producenta. Taka polisa pozwala na latanie względnie bezstresowe, gdyż jeśli rozbijemy swojego drona, utopimy go lub stwierdzi on, że gdzieś na świecie będzie mu lepiej niż u nas i poleci sobie w siną dal - producent ogarnie nam nowego za dość symboliczną opłatą. 

Rzecz jasna, nie działa to tak, że piszemy do firmy, że pozbyliśmy się drona, a firma z miejsca wysyła nam nowego - są tu właściwe procedury i procesy, ale z grubsza rzecz się właśnie do tego sprowadza. Z wykupionym ubezpieczeniem możemy być spokojni o naprawę czy otrzymanie nowego urządzenia po uiszczeniu niewielkiej, w porównaniu do ceny nowego urządzenia, opłaty. 

DJI Flip

Krok czwarty: wykup OC?

Ci, którzy wchodzą w świat dronów z przytupem, zaczynają z wysokiego C i zamierzają latać urządzeniem dronem ważącym więcej niż 250 gramów lub planują wykonywanie usług komercyjnych, czy po prostu zależy im na kompleksowej trosce o bezpieczeństwo, tak drona, jak i operatora czy osób postronnych - mogą wykupić dodatkową polisę OC. Dodajmy, że posiadacze dronów cięższych niż 250 gramów są wręcz zobowiązani do wykupienia polisy OC - w myśl nowelizacji przepisów. Ciekawe jest to, że na wspomnianej wcześniej stronie rządowej, na którą was zaprosiłem, stoi stary zapis, że polisa OC jest wymagana dla dronów o masie startowej powyżej 20 kilogramów. Jestem fanem tego, jak sprawnie aktualizowane są przepisy tu i ówdzie, jak są transparentne i łatwe do ogarnięcia…

Przykładowa kalkulacja ubezpieczenia w jednym z obencych na rynku TU, po wybraniu kategorii otwartej i wariantu użytkowania rekreacyjno-komercyjnego z sumą gwarancyjną równą 250 000 zł kończy się na stronie TU kwotą 263 zł rocznie. To opłata zbliżona do tej, jaką raz rocznie wpłacam na OC rowerzysty… Koszt to więc niewielki, a gwarantujący spokojną głowę podczas tak nauki pilotażu, jak i podczas realizacji komercyjnych zleceń.

Krok piąty: rozsądek i umiar

Nie od razu Kraków zbudowano. Czy tam inny Rzym… Po zadbaniu o wszelkie formalności, wykupieniu ubezpieczeń, pobraniu potrzebnych i/lub przydatnych aplikacji, czas na pierwszy lot. I kolejny. I jeszcze jeden. O wszystko zadbaliśmy, wszystko ogarnęliśmy, można śmigać, co nie? Można, a jakże, choć zalecam tu pewien umiar i rozsądek. Polatajmy sobie najpierw na ogródku, swoim lub znajomych. Później wokół jakiejś polany, najlepiej bezdrzewnej. Dalej: jakaś łąka z dala od ludzkich siedzib. 

Rozsądek w planowaniu i przeprowadzaniu pierwszych lotów odwdzięczy się nam systematycznym rozwojem, nabywaniem nowych umiejętności, budowaniem pewności w pilotażu. Nie wskakując od razu na głęboką wodę, nauczymy się bezpiecznie latać, a później wykonywać płynne, przemyślane ujęcia, co w dłuższej perspektywie zaowocuje pełnią radości z użytkowania drona. Sam jestem jeszcze na dość wczesnym etapie nauki i ogarniania “dronowania”, więc ta moja własna porada na koniec, wydaje mi się wcale słuszna, a zasadna. Wierzę też, że kiedyś dojdę do stanu, w którym tak samo latanie, jak i obrazki, które powstają podczas odbywanych lotów, będą dawały mi czystą radość. 

Komentarze

3
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    wojtek_pl
    0
    Serio nawet mając zabawkowego drona do 250 gramów muszę rejestrować się jako OPERATOR DRONA i zdawać egzamin ?
    • avatar
      dada81
      0
      "Po drugie, z uprawnianiami A1/A3 dron musi pozostawać w zasięgu wzroku operatora, może wznieść się maksymalnie na wysokość 120 metrów i nie może latać nad ludźmi. Drona z kamerą należy również zarejestrować."
      Małe sprostowanie: można latać nad ludźmi, nie można latać nad ich skupiskami; nie rejestrujemy drona z kamerą, tylko jego operatora;

      Witaj!

      Niedługo wyłaczymy stare logowanie.
      Logowanie będzie możliwe tylko przez 1Login.

      Połącz konto już teraz.

      Zaloguj przez 1Login