Masz iPhone`a, więc jesteś lepszy? Koniec dyskryminacji “Androidziarzy”! [OPINIA]
Każdy słyszał kiedyś od kogoś, że iOS jest premium, a Android to system dla biedaków. Większość z nas obśmiewa podobne teksty, ale w USA, wśród pokolenia Z to prawdziwy problem, który częściowo naprawić ma nowy standard wiadomości SMS, czyli RCS - Rich Commmunication Standard.
O co chodzi w pozwie antymonopolowym przeciw Apple?
Jakiś czas temu (kiedy dokładnie - nie pamiętam) Departament Sprawiedliwości USA skierował przeciw firmie Apple pozew antymonopolowy, w którym uwzględniono „green text bubble stigma” - zjawisko dyskryminacji społecznej osób niemających iPhone'a. Ok, brzmi poważnie, bo po angielsku, ale o co tu właściwie chodzi? Oddajmy głos ekspertce, Jolancie Hryniewickiej, wiceprezesce zarządu Tide Software, dostawcy platform komunikacyjnych CPaaS w Polsce, operatora telekomunikacyjnego dla klientów biznesowych:
Apple stosuje różne kolory okienek dla wiadomości tekstowych w zależności od systemu operacyjnego telefonu - niebieski dla wiadomości wysyłanych między użytkownikami iPhone-ów, a zielony dla wiadomości z innych telefonów. Właśnie ta różnica, określona z czasem jako ‘green text bubble stigma’, czyli „stygmat zielonego dymka”, została uznana w pozwie Departamentu Sprawiedliwości za przejaw wykluczenia użytkowników Androida i traktowania ich jako osoby gorszej kategorii.
Rzecz może brzmieć zabawnie, ot jakieś tam kolorki w wiadomościach tekstowych i ludzie już się nadymają, ale w Stanach Zjednoczonych temat jest mocno problematyczny. Na tyle mocno, że sprawa urosła do ranki sporego problemu społecznego, zwłaszcza - co nikogo chyba nie zdziwi - wśród przedstawicieli pokolenia Z. W USA, według różnych, najróżniejszych badań, albo masz iPhone`a, albo jesteś gorszy. Osobiście nadziwić się nie mogę, jak to w najbardziej konsumpcyjnym społeczeństwie na świecie potrzeba posiadania wyprała przez dekady ludziom mózgi, ale jak życie uczy, to co jednych dziwi, dla innych jest czymś wysoce znormalizowanym. Ot, życie, chciałoby się rzec.
Za biedny na iPhone`a, za młody, by umierać
Wspomniałem o badaniach, więc proszę bardzo - konkrety. Wyniki ankiety Piper Sandler (47th Semi-Annual Taking Stock With Teens® Survey, Spring 2024) pokazują, że aż 85% nastolatków ma iPhone'a, a 86% planuje, że ich kolejny smartfon będzie od Apple. Ich decyzje zakupowe, badane już w 2022 roku w Wall Street Journal, są motywowane między innymi obawą przed ostracyzmem rówieśników z powodu nieposiadania iPhone’a. Zabawne, prawda? To jeszcze nic!
Inne badania, do których wprost nie dotarłem, ale o których poczytałem wskazują, że korzystanie ze smartfona z Androidem i wspominane już w tekście zielone dymki mogą realnie obniżać atrakcyjność użytkownika w relacjach towarzyskich, a nawet intymnych, jeśli już w ogóle do nich dojdzie między “iPhoniarzem” i “Androidziarzem”. Choć brzmi to szokująco, to już przed laty można było przeczytać o tych niepojętych zależnościach na CNET, WIRED czy nawet BuzzFeed, a jeszcze w ubiegłym roku wspominał o tym Forbes, w artykule “The ‘iPhone Effect’: Are iPhone Users More Attractive Than Androiders?”.
Przekopując się przez rozmaite badania, artykuły, felietony, podejmujące wiecznie żywy temat: iPhone vs. Android dotarłem na skraj internetu. Wróciłem z tej wycieczki, ale już nawet brazylijski serial mnie nie cieszy, jak kiedyś. No bo jak można nie przewrócić się choćby na często podnoszonym wątku, że użytkownicy iOS to częściej ludzie bardziej majętni niż użytkownicy Androida? To w ogóle szerszy problem badań różnego rodzaju cytowanych w mediach bez kontekstu i nieopatrzonych rysem wyjaśniającym. Badać, które jeden półgłówek pod kierownictwem drugiego półgłówka wrzuca w sieć, by pokazać jeszcze innemu dzbanowi, że robota została wykonana, czas opłacić fakturę.
Piję powyżej do tego, że porównywanie stanu uposażenia użytkowników iPhone`ów do stanu uposażenia użytkowników smartfonów z Androidem, gdy sytuacja rynkowa przedstawia się tak, że można kupić nowy smartfon z systemem od Google za 1000 zł i nie można kupić nowego iPhone`a za 3000 zł jest praktyką wybitnie nieuzasadnioną. Pojawiają nam się tu dwie abstrakcyjnie różne grupy użytkowników i zestawianie ich ze sobą tylko po to, by wyniki badań zainteresowały szerokie grono odbiorców, wydaje się ze społecznej perspektywy nieodpowiedzialne, a po ludzku zwyczajnie głupie.
Coby więcej nie utyskiwać i nie cierpieć za grzechy socjalizmu - sytuacja jest trudna. Zwłaszcza dla pokolenia Z, które z niezrozumiałych dla mnie, tak ad hoc, względów w jakiś nieświadomy sposób kieruje się w budowaniu i utrwalaniu relacji międzyludzkich tym, kto jakiego telefonu używa. Temat wymaga głębszej analizy, pogłębionej refleksji, ale nie miejsce tu na to i nie czas. Cieszyć za to musi, że wspomniany pozew, od którego rozpoczął się niniejszy wywód przyczyni się do rozwiązania opisywanego problemu i to nie nawet na drodze sądowej, co stricte technologicznej.
Apple się przestraszyło?
Myślę, że nie ma się co łudzić - Apple się pozwów nie boi, bo dostało ich już niepoliczalną ilość, a kolejne czają się za rogiem. Apple boi się społecznego ostracyzmu, który źle wpływa na biznes i to raczej tu należy upatrywać powodu rychłego kresu panowania kolorowych okienek w wiadomościach tekstowych. Uciekamy więc od pozwu i tego, jak był argumentowany (chętnym polecam zgłębić temat, bo jak to w USA sprawa jest zabawna) i skupmy się przez chwilę na technologicznym rozwiązaniu problemu segregacji użytkowników. To bowiem poprzez wprowadzenie RCS Apple zamierza przywrócić uśmiechy na usta wszystkich biednych użytkowników smartfonów z Androidem.
RCS, czyli Rich Commmunication Standard to takie interaktywne SMS-y w wymiarze 2.0, które na Androidzie już śmigają, a na iOS wlecą jesienią. Ciekawa sprawa, bo to technologia zewnętrzna, czyli coś, czego Apple bardzo nie lubi - ma ta firma jakieś skrzywienie i od lat stawia tylko na własny soft. Tak czy inaczej, RCS to SMS-y w nowym wydaniu, bo rzecz pozwala na przesyłanie plików ważących do 100 MB oraz, na wzór Messengera czy WhatsApp, umożliwia wgląd w to, czy ktoś przeczytał naszą wiadomość i/lub akurat w tej właśnie chwili na nią odpisuje.
Na płaszczyźnie iOS - Android RCS pozwoli na usprawnienie komunikacji i zakończy erę dominacji dyskryminujących kolorowych okienek, czyli to całe mityczne “green text bubble stigma”. Technologia ogarnie też wyświetlanie emotikonów i zasadniczo całą komunikację pchnie w nową erę, w erę równości, chciałoby się górnolotnie rzec.
Kącik starego dziada, czyli komu to potrzebne?
Gdy tak na spokojnie myślę sobie o całej tej awanturze, pozwie i wszystkich cyrkach związanych z wojenką iOS i Androida, to dociera do mnie, że faktycznie jestem starym dziadem, bo… Nie dostrzegam problemu. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek zwracałem uwagę na to, czy ktoś z moich znajomych używa iPhone`a czy Androida. Nie rozumiem, jak można spoglądać na kogoś z góry tylko dlatego, że wiadomości SMS, które ten ktoś nam wysyła, mają inny kolor na ekranie naszego smartfona.
Cały ten ambaras w USA z pokoleniem Z, dyskryminacją, a nawet społecznymi, towarzyskimi, matrymonialnymi konsekwencjami z posiadania lub nieposiadania iPhone`a to dla mnie czarna magia. No czysta fantastyka. Mam też nadzieję, że większość z nas spogląda na temat podobnie, bo trudno mi sobie wyobrazić, w jak ciemnym, nieperspektywicznym i zwyczajnie przerażającym miejscu jako społeczeństwo byśmy się znaleźli, gdyby przedmiotem wewnętrznego sporu było to, jakiego kto używa telefonu.
Źródło: PR LAB; informacja własna
Komentarze
5W Polsce dekadę-dwie temu iPhone faktycznie był czymś ekstra, ludzie brali kredyty, czy abonamenty za setki cebul byle tylko eksponować jabłko.
Nie sądziłem, że w US gdzie telefon kosztuje tygodniówkę jest to taki problem XD
Przecież flagowce różnych firm są w podobnych cenach. Co więc czyni Apple produktem wyjątkowym?
Totalnie nie ogarniam.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że taki rasizm, mizoginizm czy homofobia są traktowane totalnie negatywnie, a status materialny i idące za nim wykluczenie jest całkowicie łykane, i w pewnych (zupełnie nieuzasadnianych przypadkach) jest wręcz powodem do dumy. Materializm połączony z konsumpcjonizmem jest w nas tłoczony niczym karma ptactwu hodowlanemu - siłą do gardła, bo nie ważne co kupisz... ważne, żebyś kupił (może na raty będzie cię stać? no nie?). Tam na górze hajs musi się zgadzać choćby i po trupach.
itd... zawsze pod górę