Jakie są rodzaje rowerów i czy elektryk danego typu to dobry pomysł?
Rower rowerowi nierówny, prawda? Wchodzimy z wolna w złotą erę rowerów elektrycznych, sprawdźmy więc, jakie rowery w ogóle znajdziemy na rynku i jaki e-bike faktycznie ma sens.
Rower jaki jest, każdy widzi, prawda? Cóż, i tak, i nie. Typów rowerów znajdziemy na rynku mnóstwo, więc dobrze ogarniać mniej więcej, do czego dany rower służy. Zwłaszcza jeśli czaimy się na zakup elektryka, który swoje kosztuje. Zatem, poniższy tekst, będący skrótowym przewodnikiem po prawdziwie bogatym w warianty świecie jednośladów nie tylko pokaże, jakie typy rowerów znajdziemy na sklepowych półkach, ale również nieco podpowie, w których podgatunkach zabawa w elektryka ma sens.
Rzecz jasna, nie będziemy się zastanawiali szczegółowo nad tym, co odróżnia MTB od crossa i dlaczego gravel to chwyt marketingowy. Nie rozwiniemy dyskusji pod tytułem “czy tarcze do szosy mają sens?”, ani “lepszy dobry amortyzator sprężynowy czy tani powietrzny?”. Ot, przelecimy po typach rowerów, bo to gorący temat jest, a może uda się przekazać przy okazji i podpowiedzieć, jakiego roweru elektrycznego należy szukać, by być zadowolonym. No, może się uda, kto wie?
Rowery szosowe, czyli segment nie dla e-bike`ów?
Do czego służy rower szosowy? Wariant, o którym nie będziemy tu rozprawiali, czyli taki ważący tyle, co wyrzuty sumienia i z homologacją UCI służy do ścigania. Wariant, o którym pomówić już można, znany dziś jako Endurance służy do szybkiej jazdy po szosach, do tłuczenia kilometrów na ustawkach z lokalnymi końmi, do treningów, do relaksu. Rowery typu Endurance, czyli te nastawione na komfort poznamy po nieco bardziej wyprostowanej pozycji, wyższej główce i szerszych oponach - 28 mm to tu taki standard, choć mnogość producentów ma w swoich portfoliach modele pozwalające na założenie szerszych opon, jak 30, czy nawet 35 c (35 mm).
Typowe cechy roweru miejskiego? Kierownica typu baranek, taka wygięta i dziwna na pierwszy rzut oka, stosunkowo wąskie opony i sportowa pozycja - nawet komfortowe jednoślady tego typu nie stały obok wygody oferowanej przez np. rowery miejskie . Dla kogo szosa to dobre rozwiązanie? Dla fanów kolarstwa wszelkiej maści, którzy po prostu chcą jeździć po szosach, czy to sami, czy z kolegami bądź koleżankami. Czy e-bike w tej formie ma sens? To sprzęt sportowy, za którym kryje się cały etos kolarski, więc zdecydowanie nie. Niemniej na rynku znajdziemy już szosowe e-bike`i, a skoro są, to znaczy, że ktoś je kupuje, a skoro ktoś je kupuje, to mają sens.
Słowo roku w rowerowym świecie, czyli gravele
- Marketingowy chwyt!
- Zwykła szosa z szerokimi oponami!
- Tylko MTB w teren!
- Tylko szosa na szosę!
- Masło!
- Margaryna!
Każdy kto coś tam o rowerach kiedyś tam czytał, spotkał się pewnie z podobnymi “okrzykami” na Facebookach i innych forach dyskusyjnych. Jaka jest ich geneza? Cóż, gravel to w olbrzymim uproszczeniu rower szosowy z szerokimi oponami, a w nieco mniejszym uproszczeniu - rower uniwersalny z kierownicą typu baranek. Czyli, po pierwsze - po co nazywać coś gravelem jak jest szosą i, po drugie - jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego! Hurr, durr!
Dobra, a poważnie to gravele są rowerami szutrowymi, które przypłynęły do nas zza wielkiej wody. To rowery stworzone do jazdy po drogach, choćby umiarkowanie utwardzonych, ale jednak drogach. To jednocześnie jednoślady niezwykle, diabelnie uniwersalne: szybkie na asfaltach, z wygodną (najczęściej) geometrią i radzące sobie jako tako w lekkim terenie. Reasumując, gravel to rower będący czymś pomiędzy szosą a hardtailem, który jako tako pojedzie po wszystkim i nigdzie nie będzie najlepszy. I bardzo dobrze!
Ważne, byśmy się dobrze zrozumieli - gravel to nie tylko ewolucja roweru szosowego w stronę wygody i bikepackingu (wypraw rowerowych z sakwami) i ułomny brat roweru górskiego, to również pewien styl życia, kondycja ducha, stan umysłu. Na gravela można się ubrać jak na szosę, w obcisłe gacie okalające ogolone nogi, można założyć flanelową koszulę lub bluzę ze świata MTB. Na gravelu nic nie trzeba, wszystko wolno.
Czy zatem rower szutrowy z elektrycznym wspomaganiem ma sens? Sam uznałbym, że nie, ale ja te rowery traktuję bardziej sportowo niż rekreacyjnie czy turystycznie. Jeśli jednak ktoś chce wykorzystać maksimum uniwersalności tego typu jednośladu, zrobić z niego commutera na dojazdy do pracy, szybkiego pomykacza, który na niedzielnej ustawce pomoże trzymać koło znajomych i takiego funbike`a, którym można pomykać po lesie obok “poważnych górali” - to elektrycznie wspomaganie jest doskonałą opcją. Gravel może być esencją rowerowego luzu i jako taki nowinki techniczne (czy tam technologiczne, jeden pies) łyka aż miło!
A może przełaj?
Rower przełajowy to kolejna (choć znacznie starsza od graveli) alternatywa dla roweru szosowego, wysoce doń zbliżona. Przełajówki są krótsze niż szosy i gravele, mają agresywną geometrię i prześwit na opony umożliwiający zwykle montaż czegoś w okolicach 33 c - 33 mm. To rowery stricte sportowe! Nie są uniwersalne, nie są wygodne, nie nadają się do rowerowych wypraw, średnio sprawdzą się w miejskiej dżungli - na szosę odpadają kompletnie, jeśli mamy w głowie długą trasę.
Przełaj daje radość, daje emocje, został stworzony do wyścigów polegających na jeżdżeniu kilku okrążeń po wyznaczonej trasie w lesie, błocie, z przeszkodami - jakoś tak na jesień, kiedy aura sprzyja. To trudny, wymagający sport, niesłychanie popularny w krajach Beneluksu, a przełaje to twardzi zawodnicy w rowerowym świecie - niepotrzebne im wsparcie elektryczne.
Rowery miejskie - po to stworzono rowery elektryczne!
Rowery miejskie to kwintesencja wygody i utylitarnego wymiaru rowerów w ogóle. Rower miejski to prawdopodobnie najbardziej optymalny pojazd służący do transportu miejskiego: jest stosunkowo niedrogi (choć znajdziemy i modele “na bogato”), praktyczny - bagażnik, koszyki, sakwy, bezpieczny - pełne oświetlenie, wygodny - siedzi się w pozycji niemal wyprostowanej, a dłonie spoczywają na giętej do tyłu kierownicy i stylowy.
Rower tego typu, zarówno z niską, jak i wysoką ramą, co wcale nie oznacza (a przynajmniej nie zawsze), roweru damskiego i męskiego, stworzono do sprawnego poruszania się po ścieżkach rowerowych, ulicach, chodnikach - innymi słowy, do walki z miejską infrastrukturą. Cechy, na które warto tu zwrócić uwagę, to wygodna geometria ramy, gwarantująca wyprostowaną pozycję, obecność pełnych błotników oraz wspomnianego oświetlenia - najlepiej z prądnicy.
Super rozwiązaniem w przypadku mieszczucha są również przerzutki w piaście, które można zmieniać również podczas stania np. na światłach, czy napęd oparty o pasek Gatesa - co gwarantuje względną bezawaryjność, czystość i minimalną obsługę serwisową. Jeśli chodzi o aspekt elektryczny, to przyznajmy wprost, że e-bike to wynalazek wręcz stworzony do miasta. Ot, jedziemy do pracy, czy na spotkanie - odpalamy sobie wspomaganie i przyjeżdżamy na miejsce szybko, a przy tym pełni gracji - nie spoceni, nie zmechaceni. Z drugiej strony, wracamy do domu i chcemy poszaleć - włączamy najbardziej wydajny tryb wspomagania albo więcej dajemy od siebie, coby zrobić prawie “trening” i nieco się zmęczyć. Reasumując, człowiek nie wymyślił jeszcze lepszego pojazdu na miasto niż elektryczny rower miejski, ot co!
Cross czy trekking? Klasyka czy elektryka?
Rower crossowy to klasyczny ni pies, ni wydra. Wygląda jak zubożały MTB, siedzi się na nim jak na rowerze miejskim ze zbyt nisko położoną kierownicą. A trekking? Ło Panie! To samo, ale jeszcze opakowane w bagażniki, koszyki, prądnice i inne cuda. Po co to komu? Ano po to, że to bardzo, ale to bardzo wygodne rowery, a przy tym bardzo, ale to bardzo uniwersalne. Takie gravele sprzed czasów graveli - wolniejsze, mniej responsywne, ale nie bojące się terenu i bardziej komfortowe.
Crossy i trekkingi to doskonałe commutery miejskie, świetne na dojazdy do pracy, genialne rowery turystyczne, cudnie sprawdzające się na ścieżkach rowerowych czy leśnych, ubitych mniej lub bardziej drogach. Ot ideał uniwersalnego roweru dla każdego, w którym nie trzeba jeździć w obcisłych gaciach. E-bike zaś w wariancie trekkingowym bądź crossowym to rewelacyjne rozwiązanie! wygodna pozycja, pewne możliwości terenowe i wspomaganie jazdy do prędkości 25 km na godzinę. Co tu może się nie udać?
Rowery MTB, czyli adrenalina przede wszystkim
Samo zaczynanie tematu rowerów MTB przyprawia o dreszcze, strach, lęk jakiś taki dziwny, bo tyle jest rodzajów rowerów tego rodzaju… A rodzaj rodzajowi nierówny. Mamy rowery All mountain, XC, Enduro, Trail, Downhill… Mamy fulle (pełne zawieszenie), mamy hardtaile (sztywny tylny trójkąt), Mamy amortyzatory powietrzne, sprężynowe… Mamy dumpery… Nieważne! Żyjemy w czasach, w których podziały rosną nader sprawnie i często, więc skupmy się na cechach wspólnych rowerów górksich.
MTB to zatem szerokie opony, takie w sumie od 2 cali w górę, amortyzacja z przodu i/lub z tyłu, najczęściej prosta kierownica (w modzie te okrutnie szerokie) i napęd z mocnym napinaniem łańcucha - sprzęgło w tylnej przerzutce występuje już w nowym Shimano Deore. Oczywiście mowa tu o takim referencyjnym MTB - w sklepach znajdziemy i rowery, które są poskładane z gorszych komponentów, czy mają starsze standardy - jak brak sztywnych osi w kołach. Wiadomo, rynek jest spory, przyjmie wszystko.
Do czego służy rower górski? No, do jazdy po górach, wiadomo. Góral to jednak również fajny sprzęt na trudne technicznie leśne ścieżki czy tyranie po bezdrożach. Na asfalcie wolny jak diabli i niewygodny, do miasta zbyt toporny. Czy elektryczne wspomaganie w takim rowerze, jednak takim sportowo-rozrywkowym, a nie stricte praktycznym, ma sens? No pewnie! MTB w każdej swojej odmianie, no może poza DH czy Enduro, to rower który ma dawać radość, a elektryczne wspomaganie sprawia, że radość ta jest osiągalna również dla osób o gorszej kondycji bądź takich, które mają ograniczoną sprawność ze względu na czynniki od nich bezpośrednio niezależne.
Rzecz jasna w maratonach, czy wyścigach XC nie startuje się na e-bike`ach, ale poza tym rower ze wspomaganiem to świetna zabawka. Genialny pomysł dla wszystkich, którzy na rowerze po prostu chcą się bawić. Tak prawdę mówiąc, silniki powinny występować jedynie w rowerach miejskich, crossowych, trekkingowych oraz MTB i poszczególnych wariacjach, jak rowery cargo czy jednoślady typu fatbike, czyli w rowerach praktycznych bądź czysto rozrywkowych.
BMX - wiadomo, dla odważnych
Co charakteryzuje rowery BMX? No przecież każdy je kojarzy! To małe, wyczynowe rowery, diabelnie wytrzymałe, służące do wywijania przeróżnych skoków, akrobacji i innych tricków. Niepraktyczne - no dobra, niepraktyczna to jest szosa… - nienadające się do codziennej jazdy, a w zasadzie nienadające się do jazdy tak prawie w ogóle. To rowery dla zapaleńców lub czynnych sportowców. Elektryka w BMX? No nie. Poważnie - no nie!
Rowery cargo, touring, cruiser, fatbike - pojazdy nieoczywiste!
Oto grupa rowerów, które z zasady trafiają do bardzo wąskiej grupy odbiorców. Rowery cargo - genialne rozwiązanie dla osób, które chcą rowerem zastąpić samochód. Nadają się do wożenia sporych zakupów, czy odwożenia dzieci do szkoły. Są duże, diablo ciężkie i niezwykle praktyczne, a co najciekawsze - dla wielu osób ich użytkowanie byłoby nierealne, gdyby nie miały one elektrycznego wspomagania. Wystarczy pomyśleć, że rower z pakietem rowerzysta + dwójka dzieci to czasem jakieś 150 kg (jak nie lepiej), a poruszyć taki ciężar nie jest łatwo. Dlatego też e-bike w wersji cargo - bajka!
Touringi to rowery wyprawowe, takie gravele bez nadęcia i w ich przypadku kupno elektryka nie ma najmniejszego sensu… W końcu, gdzie naładujemy akumulator pośrodku nigdzie, na pustyni, w puszczy, czy gdzie nas tam nogi i koła poniosą? Cruisery z kolei to kolejny dowód na to, że rower może być i modny, i praktyczny. Wyglądają jak choppery świata rowerowego, są mega wygodne, nieziemsko designerskie, a z napędem elektrycznym są najefektywniejszym i najbardziej hollywoodzkim pomysłem na transport w mieście! A fatbike? No cóż, MTB z wygodną geometrią i potężnymi oponami, rodem z Fiata Pandy? Do tego elektryczne wspomaganie i jazda - każda plaża nasza! Każdy głęboki śnieg czy konkretne błoto aż się proszą, by w nie wjechać. Fatbike to idealny terenowy rower rozrywkowy, na którym jeździ się bez napinki, na luzie, popijając sojowe latte.
Słowem podsumowania - kupuj rozważnie!
Po pierwsze, zastanów się nad swoimi potrzebami, nad tym, gdzie i jak często planujesz pomykać swoim nowym elektrykiem i wybierz rower dopasowany do owych potrzeb. Jeśli e-bike ma służyć na dojazdy do pracy, wspomagany elektrycznie MTB do średni pomysł. Z drugiej strony, jeśli w weekend zamierzasz śmigać po parkach i leśnych ścieżkach - elektryczny rower miejski to też nienajlepsze rozwiązanie. Zatem - przemyśl zakup dość dokładnie.
Po drugie, wybieraj rowery - również elektryczne - znanych firm! Wiadomo, że elektryk Xiaomi pewnie da sobie radę podczas dojazdów do pracy, ale jednoślad z logo marki, która na tworzeniu rowerów “zjadła zęby”, wyposażony w odpowiedniej jakości (również firmowy) osprzęt - od klamek hamulcowych, manetek czy klamkomanetek, po silnik - to po prostu gwarancja niezawodności oraz szansy na porządne serwisowanie.
Elektryk to spory wydatek, który startuje od kilku tysięcy złotych, a kończy się na poziomie cen całkiem przyzwoitych 2-, 3-letnich samochodów, zatem kupno czegoś po kosztach może ugryźć po kieszeni już w czasie eksploatacji. Patrzmy zatem na markę samego roweru, na osprzęt (SRAM, Shimano), na rozwiązania dodatkowe (np. sztywne osie w MTB, pasek Gatesa w mieszczuchu), na wykorzystany silnik - kto go wyprodukował (Bosch, a może Shimano, a może kto inny?), jaką generuje moc, jak pojemny jest akumulator i czy można go zdemontować, jakie tryby oferuje napęd etc. Poświęćmy trochę czasu przed zakupem, bo wydać hajs jest łatwo, a zapłakać po jego złym wydaniu - jeszcze łatwiej.
Po trzecie, wybierz, kup i ciesz się jazdą! Dobrze dopasowany do potrzeb konkretnego użytkownika rower, to czysta radość. A dla pragmatyków - sposób na doskonałą optymalizację codziennego transportu.
Komentarze
24Z drugiej strony - Kim jest młody człowiek nie mający siły przejechać rowerem 40 km ...???