Prawdziwa siła Halo: Reach tkwi w zabawie wieloosobowej. Choć seria ta słynie z doskonale opracowanego trybu multiplayer, to jednak Reach wybija się tu na pierwszy plan. Wszystko co do tej pory Bungie udało się w tej kwestii wymyślić znalazło się w nowej grze, w jeszcze bardziej podkręconej wersji. Udoskonalono większość znanych trybów i wprowadzono dodatkowe opcje, takie jak rozgrywka w kooperacji dla 4 graczy w kampanii czy tryb Invasion, w którym gracze wcielają się wreszcie zarówno w Covenantów, jak i Spartan.
Maniacy eksterminowania żywych przeciwników z pewnością znajdą tu coś dla siebie. Aby jednak nie odstraszać nowych graczy, Bungie zaimplementowało ciekawą opcje w systemie doboru uczestników danego meczu (matchmakingu). Dzięki możliwości ręcznego ustawienia z kim chcemy grać, łatwo wyeliminować z wyszukiwania graczy o umiejętnościach robocopa czy też stale korzystających z komunikacji głosowej (nie wiem jak wy, ale ja nie przepadam za bluzgami czy świergoleniem w przeróżnych językach).
Mimo uproszczeń nie łatwo konkurować z innymi graczami. Patrząc na to, co wyprawiali ze mną przeciwnicy trudno mi nie nazwać siebie inaczej niż "newbie". A wydawałoby się, że granie gamepadem w strzelaniny FPS mija się z celem. Nic bardziej mylnego! Pierwsza lepsza rozgrywka multiplayer w Halo: Reach może być przysłowiowym "kubłem zimnej wody" dla każdego, kto nie doceni umiejętności swoich oponentów. Zresztą co tu dużo pisać - sami zobaczcie jacy wymiatacze grają w serię Halo. Zwróćcie szczególną uwagę na rozgrywkę w trybie Invasion, gdzie co chwilę nie wiadomo skąd padały "headshoty".
Na koniec nie wypada nie wspomnieć o edytorze Forge 2.0, przy pomocy którego możemy sami wykreować nowe mapy do rozgrywki wieloosobowej. Ilość dostępnych możliwości jest tu niemal nieograniczona, a samo tworzenie – proste i intuicyjne. Niewątpliwa gratka dla fanów.