Gamescom 2018 – redakcyjne podsumowanie największej w Europie imprezy dla graczy
Choć po mocnym E3 mogłoby się wydawać, że tegoroczny Gamescom raczej niczym wielkim nas nie zaskoczy, targi w Kolonii obfitowały w niespodzianki. Były i nowe, niezapowiedziane dotąd tytuły. Były też i te „starsze”, już w grywalnej wersji. Czego zabrakło? RDR2!
Pewnie teraz myślicie „Takiemu to nic nie dogodzi. Był na Gamescom, widział nowe gry, a jęczy za jednym tytułem”. Cóż poradzę, że liczyłem na prawdziwie potężną petardę, tegorocznego pewniaka czyli Red Dead Redemption 2, który dosłownie zwali mnie z nóg. Może i tego nie dostałem, ale i tak Gamescom 2018 zdołał mnie powalić, i to nie tylko pokazem Cyberpunk 2077 czy szumną premierą kart NVIDIA GeForce RTX.
Przyznam szczerze, że nie spodziewałem aż tylu niespodzianek, i to zarówno od dużych wydawców, jak i małych niezależnych twórców. To świetny dowód na to, że nie należy stawiać wszystkiego na jedną kartę i spoglądać łapczywie wyłącznie na te najgłośniejsze produkcje.
Choć moja przygoda z tegorocznym Gamescomem rozpoczęła się dzień wcześniej, od wspomnianej już premiery GeForce RTX, w niniejszym podsumowaniu chciałbym skupić się raczej na tym co zobaczyłem na samych targach. Chętnych by dowiedzieć się czegoś więcej o imprezie NVIDII odsyłam do moich wrażeń z premiery.
Xboxowy start z przytupem…
Jako pierwszy nowościami zaatakował Microsoft. I trzeba przyznać, że zrobił to klasą nie tylko wpuszczając nas wcześniej na swoje stoisko, ale i pokazując na strefie Xbox One gry, których nigdzie indziej, w takiej formie nie prezentowano.
Dzięki temu spędziłem kilkanaście niezwykle czarownych chwil z Ori and the Will of the Wisps, zobaczyłem Forze Horizon 4 i LEGO Super-Villains i pograłem w konsolowe Metro Exodus (które kilka dni później po prostu olśniło mnie na pececie). Próbowałem też dostać się na Devil May Cry 5, ale w tym przypadku kolejka chętnych mnie przerosła.
Sporym zaskoczeniem była tu grywalna wersja The Division 2, do której, nie wiedzieć czemu niemal nikt się nie ustawiał. W końcu jednak udało się nam zebrać 4 graczy i rozegraliśmy całkiem niezłą misję przy samolocie. Moje wrażenia? Więcej tego samego podane w dużo ciekawszej formie.
Co ciekawe, na zamkniętym pokazie Ubisoftu, zamiast rozgrywki skupiono się na pokazywaniu nam jak wiernie oddane zostały w grze miejscówki Waszyngtonu i w jaki sposób starano się dodać im odpowiedniego klimatu.
….a dalej było tylko lepiej
Niezwykle miło wspominam pokaz Namco Bandai. Ale nie tylko dlatego, że pojawił się tam długo oczekiwany przeze mnie Ace Combat 7 czy bardzo mięsisty Soul Calibur 6. Pomijając tytuły, które nie do końca ogarniam takie jak One Piece: World Seeker czy Jump Force, totalną niespodziankę sprawiły mi trzy z pozoru niewielkie produkcje. Pisałem o tym zresztą jeszcze z targów.
Niesamowite co takie niby mało znaczące gry potrafią zrobić z człowiekiem. Ciężko mi było odejść od „malowanego” pastelami 11-11: Memories Retold i enigmatycznego Twin Mirror. Men of Medan zostawił mnie zaś w takich nerwach, że chyba będę w to grał wyłącznie w dzień.
Odwiedzając Ubisoft myślałem, że największe wrażenie zrobi na mnie szumnie zapowiadany rozmach nowego Assassyna, który coraz bardziej romansuje z RPG. Tymczasem absolutną niespodzianką okazało się dla mnie VR-owe Space Junkies. Dawno tak dobrze nie bawiłem w wirtualnej rzeczywistości, zupełnie zapominając o często trapiących mnie dolegliwościach podczas gry w goglach.
Ciekawe zapowiada się też Starlink czyli kosmiczna przygoda z realnymi figurkami w tle. Patrząc na to jak wykonane są te zabawki i jak dużą dają swobodę tworzenia własnych pojazdów kosmicznych, dzieciaki będą Starlinkiem zachwycone. To naprawdę może być prezentowy hit tegorocznej Gwiazdki.
Na stoisku Starlnika można było obejrzeć wszystkie figurki pojazdów
Będąc na Gamescom 2018 nie mogłem przegapić okazji by zobaczyć jak to jest z tegorocznym Battlefield V. Tyle było narzekań na zbyt jaskrawe kolorki po pierwszym zwiastunie gry, a później na nienajlepsze tekstury, po pokazie nowych efektów odbić na GeForce RTX, a tymczasem nowy Battlefield jest całkiem strawny.
Naprawdę duże i bardzo urozmaicone mapy ze świetnie przemyślanymi przejściami dają grze sporego kopa. Od pierwszych chwil czuć też, że to nie miejsce dla samotnych wilków i trzeba tu grać taktycznie grupami. Grafika? Całkiem niezła. Zresztą już wkrótce sami będziecie mogli się o tym przekonać, bo 6 września rusza otwarta beta.
Na stoisku Sony rządził Spider-Man
Dużo większy zgryz mam natomiast z Call of Duty: Black Ops IIII. Ale nie dlatego, że potyczki nie sprawiają tu satysfakcji. Po prostu trafiłem na ekipę, która koniecznie chciała grać razem co później okazało się naszym gwoździem do trumny. To nie był mecz, a zwykła rzeź i to trwająca dosłownie kilka minut. Ciężko czerpać frajdę z całkowicie jednostronnego meczu, a już na pewno nie da się wyrobić sobie opinii o tym jaki będzie nowy Black Ops.
Pod tym względem dużo lepiej wypadł nowy dodatek do Destiny 2. Po krótkim pokazie miałem wielką ochotę na więcej. Wreszcie czuć, że ta gra odżywa. Jestem bardzo ciekaw czy faktycznie Porzuceni przywrócą Desiny 2 pierwotny blask „jedynki”.
Activison Blizzard i inni
A skoro już jesteśmy przy grach ze stajni Activison Blizzard nie mogę choć słowem nie wspomnieć o Spyro Reignited Trilogy i Heroes of the Storm. Co do tego pierwszego, tuż przed Gamescomem pojawiła się informacja o opóźnieniu jego premiery.
Tym bardziej cieszę się że udało mi się zremasterowanego smoczka zobaczyć i w niego pograć. Po tych kilkunastu minutach mogę powiedzieć jedno – owszem, to odgrzewany kotlet, ale tak pięknie podany, że smakuje wybornie.
Nintendo Switchem stało, i doskonałym imprezowym Super Mario Party
Co tyczy się zaś Heroes of the Storm to na targach rządził Mefisto. Postać ta z pewnością znana jest miłośnikom Diablo, wszak jakby nie było to jeden z braci z Mrocznej Trójcy. Walka nim zapowiada się ciekawie.
Blizzard przygotował się zresztą na Gamescom 2018 bardzo starannie. Jego główne, dostępne dla wszystkich stoisko robiło kolosalne wrażenie - pięknie wystylizowane, podzielone na strefy nawiązujące do poszczególnych gier, z mnóstwem dodatkowych atrakcji. Blizz wie jak zadowolić swoich fanów.
Pokaźną biblioteczkę przywiozły też na Gamescom 2018 firmy Kalypso (z Tropico 6 na czele) i 1C. Szczególnie ta ostatnia miała kilka asów w rękawie. Chwilę pograłem w Deep Sky Derelics i Devil’s Hunt i wiem już, że muszę bacznie obserwować te dwie produkcje. I wam też to radzę.
Gdybym jednak musiał wskazać coś co było dla mnie absolutnym zaskoczeniem to byłaby to chyba nietypowa prezentacja na stoisku Wargaming. Rozgrywające się przede mną na stole potyczki czołgowe w rozszerzonej rzeczywistości zrobiły na mnie kolosalne wrażenie.
Poziom szczegółowości World of Tanks AR Spectate był wręcz niesamowity. Jestem ogromnie ciekaw jak dalej potoczą się losy tego eksperymentalnego projektu.
Indycze eldorado
Z indykami na targach Gamescom bywa różnie. Jest tam całe mnóstwo. Tym trudniej wyłowić z tego ogromu prawdziwe perełki. Ja namierzyłem tym razem 4 świetnie rokujące produkcje. O pierwszej z nich, znanej jako My Friend Pedro pisałem jeszcze z targów w Kolonii. Powtórzę to raz jeszcze, ten tytuł to frajda w czystej postaci. Gra się w to wybornie i tak samo ogląda, szczególnie gdy grający wie co robić.
Drugą indie-perełką jest GRIS, przepiękna gra platformowa przypominająca momentami kultową Podróż. Spokojna, niemal senna rozgrywka łączy się tu z prawdziwie artystycznymi lokacjami. Czasami miałem wręcz wrażenie, że mógłbym pstryknąć fotkę i zrobić z niektórych ujęć naprawdę świetne obrazy na ścianę.
O trzecim tytule, który przykuł moja uwagę pisałem kilka dni temu. To pikselowe Tales of Neon Sea, które z powodzeniem pod względem cyberpunkowego klimatu mogłoby stanąć w szranki z Cyberpunk 2077. Ta niezwykła przygodówka zostawiła mnie z takim niedosytem, że nie mogę wręcz doczekać się jej premiery.
Ostatnim diamencikiem na mojej prywatnej liście indyków do zagrania jest nasze rodzime Irony Curtain: From Matryoshka with Love, zabawna przygodówka od Artifex Mundi. Już na pierwszy rzut oka widać skąd twórcy czerpali inspirację do tej klasycznej przygodówki point’n’click.
Polacy nie gęsi
Polskie akcenty na Gamescom 2018 były wyjątkowo silne. I nie mam na myśli jedynie Cyberpunk 2077, choć oczywiście nie da się zaprzeczyć ten tytuł błyszczał na zamkniętych pokazach wywołując „achy i ochy” u zaproszonych nań dziennikarzy. Zresztą pewnie teraz, gdy CD Projekt Red udostępnił już pierwszy film z rozgrywki, i Wam udzielił się ten zachwyt.
Nie można jednak zapominać, że na targach w Kolonii był też obecny Techland, i to z wyjątkowo mocnymi propozycjami. Mam tu na myśli Dying Light: Bad Blood i Dying Light 2. Szczególnie ten drugi zapadł mi w pamięć, choć to co pokazywano w zasadzie nie różniło się od pierwszej prezentacji gry na tegorocznym E3. Miło jednak było zobaczyć to na własne oczy, bo szykuje się nam naprawdę świetna, niesamowicie złożona i wyjątkowo klimatyczna gra.
Gadżety, zabawki i sprzętowe nowości
Czym byłbym Gamescom bez całej masy przeróżnych gadżetów i zabawek związanych z grami? Niemal 2 pełne wypełnione po brzegi hale to dla prawdziwego fana gier pokusa, której trudno było się oprzeć. Mnie się nie udało. Widząc obniżoną cenę po prostu musiałem kupić dwa kórliki z gry Mario+Rabbids.
Oczywiście na targach był i nowy sprzęt dla graczy. Na stoisku Razera mogłem więc dokładnie obejrzeć dwa nowe gamepady dedykowane PlayStation 4. Mowa oczywiście o Razer Raiju Ultimate i Razer Raiju Tournament. Oba doskonale wykonane, wyważone i z pełnym pakietem modyfikacji.
Jeszcze lepsze wrażenie zrobiły na mnie słuchawki Razer Thresher, które da się bezprzewodowo podłączyć do PS4, a po kablu mogą działać i z pecetem i dowolną, inna platformą. Metalowy pałąk gwarantuje znacznie większą trwałość i nie ma obawy że coś tu pęknie przy gwałtownym zdejmowaniu.
Ale najlepsze w tych słuchawkach są odpinane nauszniki, które nie dość że wykonano z pianki z pamięcią kształtu, to jeszcze pozostaje ona długo chłodna nie nagrzewając się w czasie dłuższej rozgrywki. Dla mnie to ostatnie to prawdziwa bomba. Może wreszcie będę mógł grać bez irytującego wrażenia gorących uszu.
Gamescom 2018 czyli zaskakująco przyjemne targi
Choć pewnie nie wszyscy podzielą mój entuzjazm tegoroczne targi w Kolonii uważam za bardzo udane. Nie widziałem może wszystkiego, ale sam fakt pojawienia się tam tytułów o których dotąd nie słyszeliśmy, świadczy że wydawcy liczą się z europejskimi graczami zostawiając dla niech kilka niespodzianek.
Jedno jest pewne, przez najbliższe miesiące z pewnością będziemy mieli w co grać. Na ciąg dalszy trzeba będzie poczekać do przyszłego roku. Liczę jednak, że na kolejnym Gamescomie będziemy świadkami czegoś naprawdę imponującego. Może wreszcie zobaczymy nowe konsole? W końcu kiedyś trzeba przecież pójść dalej….
Tłumy oblegające szalone stoisko Fortnite
Komentarze
6Tak całkiem poważnie to dla mnie numer jeden Cyberpunk, a numer dwa Farming :-)