Wkrótce, aby oglądać pornografię, trzeba będzie udowodnić pełnoletniość. Właśnie – udowodnić, a nie tylko kliknąć opcję „Mam ukończone 18 lat” w wyskakującym okienku. Ale dlaczego porno ma być blokowane?
Ten pomysł wydaje się genialny w swojej prostocie – w końcu wszyscy zgadzają się, że dzieci nie powinny mieć dostępu do porno. Ale czy to nie krok w kierunku naruszania prywatności i blokowania internetu dla nas, dorosłych?
Ministerstwo Cyfryzacji pracuje obecnie nad stworzeniem narzędzia, które umożliwi ograniczanie małoletnim dostępu do treści i produktów przeznaczonych dla osób pełnoletnich – obok pornografii mają to być również wyroby alkoholowe i tytoniowe oraz strony z hazardem. Treści miałyby być blokowane na poziomie przeglądarek, a odblokowywane specjalnym kluczem, przypisanym do konkretnej osoby. Wdrożenie systemu zaplanowano na marzec lub kwiecień 2020.
Jak będziemy chronić prywatność?
Nie da się ukryć, że Polacy lubią porno. Według rankingu Alexa, wśród 50 najczęściej odwiedzanych stron w kraju aż 3 serwisy to strony z treściami dla dorosłych. Nad Wisłą nie stronimy od darmowych klipów i kamerek, czyli erotycznych pokazów na żywo.
Na tę chwilę nie sposób przypisać aktywności w sieci i konsumowanych treści do konkretnej osoby – chyba, że strona odgórnie wymaga rejestracji przy pomocy imienia i nazwiska lub adresu email. Kiedy korzystamy z darmowych serwisów, nasze upodobania są chronione. Choć minister cyfryzacji, Marek Zagórski, w wywiadzie dla RMF FM podkreślał, że system weryfikujący wiek zostanie wprowadzony z dbałością o anonimowość użytkowników, rodzi się pytanie: jak?
Podobne narzędzie odblokowujące dostęp do treści dla dorosłych już istnieje. Nazywa się AgeID i zostało wprowadzone w Wielkiej Brytanii przez koncern MindGeek. Dla niewtajemniczonych – do grupy MindGeek należy m.in. najpopularniejsze serwisy z darmową pornografią, czyli PornHub, a także RedTube i YouPorn. Weryfikacja wieku odbywa się na podstawie sprawdzenia karty kredytowej lub dowodu tożsamości – paszportu lub prawa jazdy. Jeżeli do uzyskania klucza dostępu do treści dla dorosłych trzeba będzie okazać imienne dokumenty lub kartę kredytową, niektóre osoby mogą decydować się na nielegalne działania, aby obejść system, np. sięgnąć po sfałszowane lub skradzione dokumenty.
Znacznie prostsze będzie jednak skorzystanie z VPN – wirtualnej sieci prywatnej, dzięki której wirtualne znalezienie się w innym kraju leży o dwa kliknięcia myszką.
Słabość systemu
Ministerstwo Cyfryzacji nie zdradza, jak zamierza weryfikować strony, które będą automatycznie blokowane i jakie kroki poczyni, aby uniknąć błędnego przypisywania serwisów do kategorii „dla dorosłych”. Portali z pornografią są miliony, istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że sortowaniem treści zajmie się algorytm. Przy maszynowym weryfikowaniu kontentu błędy są nieuniknione. Jakie kroki zostaną podjęte, aby strony edukacyjne lub dotyczące profilaktyki zdrowia nie zostały błędnie sklasyfikowane? Tajemnicą pozostaje też to, jak zostaną potraktowane serwisy kamerkowe.
Czy chcąc chronić najmłodszych obywateli, nie ograniczymy wszystkim wolności i prawa do informacji?
Co zaś stanie się z serwisami społecznościowymi, takimi jak Twitter, Chat Roulette, Reddit? Choć nie są to strony dla dorosłych, treści o charakterze pornograficznym i erotycznym pojawiają się w nich często. Czy ministerstwo będzie w stanie ograniczyć dostęp do części strony?
Nieuniknione jest więc pytanie, czy chcąc chronić najmłodszych obywateli, nie ograniczymy wszystkim wolności i prawa do informacji?
Dzieci w krainie porno
Chęć ograniczenia dzieciom i młodzieży dostępu do pornografii jest zrozumiała. Młody umysł często nie ma narzędzi, aby oddzielić fantazję na temat seksu od realnego aktu i krytycznie przyjrzeć się tego typu treściom.
W zależności od statystyk, średni wiek pierwszego zetknięcia z pornografią to 14 lat. Niepokojąco liczne są jednak przypadki obcujących z pornografią dzieci w wieku od 9 do 10 lat. Nie ulega wątpliwości, że na pierwszy kontakt z pornografią wpływa wiele czynników – wiek i płeć dziecka, dostęp do internetu i urządzeń mobilnych, towarzystwo. Na ten moment żadne badania nie potwierdzają, że to dostęp do internetu jest gwarancją dostępu do porno. Częściej wskazuje się na wpływ grupy rówieśniczej, a w przypadku nastolatków – zainteresowanie seksem i traktowanie filmów jako substytutu edukacji seksualnej, której nie otrzymują w domach lub szkołach.
Według badania EU KIDS ONLINE, 60% dzieci z krajów Unii Europejskiej w wieku 9–16 lat korzysta z internetu codziennie, a 93% przynajmniej raz w tygodniu. Co interesujące, tylko 14% z nich miało kontakt z pornografią, podczas gdy 15% uprawiało seksting (wymianę wiadomości o charakterze erotycznym).
Umiejętność korzystania z mediów
Nie ulega wątpliwości, że zablokowanie treści o charakterze pornograficznym nie jest rozwiązaniem. Osoby, które chcą konsumować porno, będą to robić. Dużo ważniejsze jest rozwijanie tzw. media literacy, czyli umiejętności krytycznego korzystania z mediów, zarówno przez najmłodszych, jak i dorosłych.
Odgórne ograniczenie dostępu do pornografii nie uchroni dzieci i młodzieży od stykania się z pobudzającymi obrazami seksu w innych mediach – reklamie, grach wideo, mediach społecznościowych, teledyskach, programach telewizyjnych. Dlatego edukacja w zakresie obcowania z tego typu obrazami, zarówno formalna, jak i domowa, jest lepszym rozwiązaniem niż odgórne zakazy, które najczęściej nie działają.
Zablokowanie dostępu do porno nie sprawi, że pornografia zniknie. Będzie po prostu konsumowana w inny sposób. Być może, aby popatrzeć na obrazy seksu, wrócimy do kupowania świerszczyków. Czyżby Ministerstwu Cyfryzacji marzył się powrót do analogowych czasów?
Warto zobaczyć również:
- Chcesz obejrzeć porno? Wylegitymuj się - nowe prawo w Wielkiej Brytanii
- Ministerstwo Cyfryzacji chce blokować pornografię na poziomie przeglądarek
- Rząd kontra porno - dostęp do pornografii ma być utrudniony
Komentarze
31Przede wszystkim w żadnym cywilizowanym państwie nie istnieją podobne rozwiązania, a w tych w których zamierzano je wprowadzić, to wszelkie pomysły "spaliły na panewce". Przykładem jest tutaj WB. Oczywiście są państwa w których istnieją albo będą istnieć niebawem metody ograniczania dostępu do internetu i filtrowania nieodpowiednich zdaniem władz, treści. Jednak za każdym razem są to kraje niedemokratyczne typu Rosja, Chiny czy Korea Północna. My w Polsce wciąż możemy mówić, iż jesteśmy demokratycznym państwem prawa, zaś proponowana filtracja treści w internecie ni jak ma się do tego stwierdzenia.
Przyjmijmy jednak, że sam projekt uda się wdrożyć, jako obrońca wszelkiego rodzaju swobód, otwartości i przejrzystości, zastanawia mnie jak rząd zamierza zadbać o naszą prywatność? Ja to rozumiem w ten sposób, że każdy, kto zechce otrzymać dostęp będzie musiał założyć np. profil zaufany, albo dokonać rejestracji z okazaniem skanu dowodu tożsamości, podania powszechnego elektronicznego systemu ewidencji ludności - czyli numeru pesel (bo chyba jeszcze nie będzie to skan twarzy jak w Chinach). I teraz pytanie, kto będzie administrował naszymi danymi? Może będzie to prezes UODO? Czy może zrobią przetarg na obsługę bazy danych, który wygra jakiś prywaciarz (czytaj syn, córka, kuzyn, kumpel jakiegoś ministra, podsekretarza stanu czy osła posła). Jakie dane będą gromadzone w ten sposób? Może kto co ogląda, jak, kiedy, jak długo itp? Cóż fajne narzędzie do szantażu i zastraszania nam się chyba szykuje.
Inna sprawa skoro chcą wdrożyć blokadę na poziomie przeglądarek i twierdzą, że się z nimi mogą dogadać bo jest ich zaledwie kilka. To pytam się, skąd minister ds. cyfryzacji czerpie swoją wiedzę? W końcu mamy dziesiątki przeglądarek i mniejszych większych. Te duże jak IE, Edge, Chrome, Opere czy Vivaldi może przekonają, ale co z mniejszymi i co ważne otwarto-źródłowymi? Tam blokada będzie niemożliwa, a nawet jeżeli by się pojawiła, to przecież możemy sami sobie skompilować kod według własnego widzimisię. A nawet jeśli nie, to mamy szereg obejść.
Nawet jeżeli blokada odbywała by się na poziomie operatora internetu, to można ją obejść przez prosty VPN czy nawet zwykłego Tora.
Inna sprawa czy to nie narusza naszej wolności, czy prawa do mediów? Proszę sobie wyobrazić, że ministerstwo nie mówi jedynie o blokadzie stron pornograficznych lecz również innych witryn zawierających treści nieodpowiednie dla małoletnich. Czyli co? Przemoc, hazard itp. Tak będzie na początku, to jednak daje furtkę do blokowania innych treści, które rząd uzna, że są nieodpowiednie dla dzieci. Na początku mogą się zabrać za prawicowe media, które krytykują rząd, a jednocześnie zamieszczają np. wojenne opowieści, historie świadków ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP na Wołyniu, Podolu, Lubelszczyźnie czy Małopolsce wschodniej. Przypominam, że już dzisiaj treści związane z Wołyniem są uznawane za nieodpowiednie dla dzieci. Czyli w ten sposób można sobie wyciąć prawicowe media, czy prawicowych publicystów. A później? Kto wie, może internetowe wydanie "gaziety z czerskiej", albo witryny ze śmiesznymi obrazkami czy karykaturami rządu? Proszę sobie tylko pomyśleć do czego cenzura prewencyjna może doprowadzić.
Teraz jest czas aby zaprotestować, później już nie będzie.
Jedyne rozwiązanie jakie ewentualnie przychodzi mi do głowy to wpisywanie np kodu z karty zdrapki, które można kupić tylko w stacjonarnym sklepie od lat 18.
Może nie byłoby to idealne, ale podobnie jest z alkoholem i papierosami, a przynajmniej byłoby to anonimowe.
2. Próba udowadniania wyborcom, że tylu polityków jest potrzebnych. Wymyślają na siłę, aby nikt im nie zarzucił braku pracy.
3. Jako skutek uboczny, większa ubogość relacji dzieci z rodzicami. Państwo zadba o wszystko.
Polska zaczyna wyglądać jak kraj ciemnoty. Strefy wolne od LGBT, "ideologia LGBT"-pomysł z TVP, zakaz edukacji seksualnej, ograniczenia antykoncepcji, aborcji bo tak zarządził Watykan. Ograniczanie niezależności sądów.
NAJWAŻNIEJSZA jest zatem edukacja seksualna młodzieży, a nie blokowanie stron, które i tak jest bez sensu, bo młodzież wie najlepiej jak obchodzić zabezpieczenia. Wielka Brytania próbowała i po 2 latach rząd sam się wycofał z tego.
Chodzi jak zwykle, o wzmocnienie władzy, kontroli, inwigilację i ochronę (wy)zysku.
dzieci to ma pilnować rodzic więc tu bynajmniej nie o dobro dzieci chodzi