Diablo III: Reaper of Souls - ponury kosiarz rozpoczyna swoje żniwo
Premierowa impreza pierwszego dodatku do Diablo III za nami. A tam gdzie piękne hostessy i możliwość przepytania twórców – tam i nie mogło zabraknąć benchmarka!
ciekawie zrealizowany nowy akt, zmiany w mechanice rozgrywki, usunięcie domu aukcyjnego, niezwykle satysfakcjonujący tryb przygody
Minusypo pewnym czasie w rozgrywkę wkrada się monotonia i znużenie, niedzisiejsza oprawa graficzna, nowa zawartość tak naprawdę jest jedynie przerobioną wersją rzeczy, które zostały usunięte z podstawowej wersji gry przed premierą
Zwiastun Śmierci jeszcze nigdy wcześniej nie był aż tak widoczny. Wyposażony w dwa sierpy zakapturzony smutas najpierw doprowadził do zgonu domu aukcyjnego, by w następnej kolejności zamachnąć się na wiele innych, podstawowych cech „Diabolo Czy”. Tak to już jednak w życiu bywa, że gdzie się coś kończy, tam też coś się zaczyna – pociachany przez Anioła Śmierci i uzbrojony w swój pierwszy dodatek Diablo III ma bowiem wszelkie szanse na to, by w swej nowej formie przewyższyć oryginał. Przemienione w osobliwą wersję Sanktuarium warszawskie Złote Tarasy i zorganizowana tam przez CD-Projekt i Blizzard Entertainment impreza tylko umocniła mnie w tym przekonaniu. Po rozmowie z członkiem „śnieżycowej” ekipy byłem zaś już tego pewien.
Sporych rozmiarów scena, usytuowana na pierwszym piętrze znajdującej się zaraz obok Dworca Centralnego galerii, w dniu 24 marca stała się areną wielu pozytywnych emocji. Zupełnie jak i przy okazji premiery Diablo III, na jej deskach pojawił się Michał Figurski, wcielając się w rolę prowadzącego i poskramiając wygłodniały tłum ostrzący już zęby na Reaper of Souls. Były konkursy z nagrodami, po okolicy krzątały się zgrabne hostessy i cosplayerki, a udostępnione maszyny z HeartStone i Diablo III na pokładzie pozwoliły na osłodzenie oczekiwania na premierę dodatku, wyznaczoną na godzinę 22:00. Pięć stanowisk firmy Komputronik zapewniło odpowiednie wsparcie pozwalając, by po wybiciu magicznej pory każdy mógł udać się z zakupionym przez siebie egzemplarzem do przedstawiciela Blizzard Entertainment i zgarnąć jego autograf na pudełku. Osobiście miałem to szczęście, iż do Nicka Eberle, Starszego Grafika Blizzardowców przepychać się nie musiałem, w osobnej sekcji dla dziennikarzy zasiadając z gościem sam na sam i wypytując nieco o jego pracę oraz głośno promowane rozszerzenie.
W drobnych detalach wszelkie zmiany i nowości niesione przez RoS nakreślimy wam już wkrótce w recenzji tego tytułu, ja tymczasem skupię się na ogólnych i najbardziej istotnych kwestiach. Jeśli operować pojedynczymi hasłami, Reaper of Souls definiują dla mnie trzy rzeczy : Loot 2.0, tryb Przygody oraz nowa klasa Krzyżowca. Pierwszy element to usprawniona wersja systemu wyrzucania przez poległych wrogów przedmiotów, jeszcze trafniej niż w konsolowej edycji Diablo III podrzucającego nam broń, zbroję oraz „itemy” faktycznie przydatne naszej klasie. Śmieci i duperelów będzie więc tu jeszcze mniej niż poprzednio, a szansa na pojawienie się Legendarnego przedmiotu w czasie trwania aktu znacznie wzrośnie. Wszystko to oczywiście ciągle w ramach przyzwoitości – tak, by natrafienie na przedmiot tego poziomu w dalszym ciągu było tu wydarzeniem.
Tryb Przygody zaś to coś, o czym w Diablo marzyłem już od dawna. Po jednorazowym ukończeniu opowieści otrzymamy możliwość nie tylko pozbycia się wszelkich dialogów, przerywników filmowych i innych, raczej zbędnych już dłużyzn, ale i również opcję teleportacji do dowolnej miejscówki obecnej w grze. Tam, naszą żądzę mordu piekielnych pomiotów kierunkować będzie system losowego wyznaczania zadań w obrębie danej lokacji. Wytyczne zmieniać będą się przy każdym logowaniu do gry, raz nakazując nam ubić dany typ potwora człapiącego gdzieś po okolicy, kiedy indziej zaś wysyłając na poszukiwanie konkretnego przedmiotu. Prosty, a zarazem jakże genialny sposób na bezproblemowe uruchomienie w nas syndromu jeszcze jednego lochu / jaskini do splądrowania.
Na sam koniec wyliczanki pozostawiłem sobie chyba najaśniejszą gwiazdę tego zestawienia, a więc nową klasę Krzyżowca. Osobiście nie wyobrażam sobie, by wprowadzonego wraz z rozszerzeniem świętego zakapiora można było nie polubić. Napędzający swoje umiejętności specjalne przy pomocy świętego gniewu zabijaka to istny czołg, śmiercionośny dla zwykłych demonów zarówno w starciu bezpośrednim, jak i na małą odległość. Rzut tarczą, przemiana w pioruny i uderzenie wrogów z niebios czy też miotanie lokalnym odpowiednikiem czarnych dziur to tylko kilka opcji z jego repertuaru brutalnych zagrań. Gościu (bądź standardowo, gościówa) to prawdziwy zawadiaka, mający w swoim repertuarze nie tylko pokaźną liczbę efektownych i efektywnych zaklęć, ale i też brudnych zagrań w wykonaniu trzymanej w ręku buławy. Dorzucając do tego zestaw czarów służących do wzmocnienia naszych towarzyszy, zdecydowanie otrzymujemy tu obraz postaci… zbyt potężnej?
Zanim zaczniecie rzucać butelkami w stronę sceny, pozwólcie że wspomnę więc jeszcze o zupełnie zmienionych poziomach trudności, dzięki którym to obecni na prezentacji panowie z Blizzarda bawili się przy mnie w twórców Dark Souls. Nad wyraz często słyszałem „You are going to die”, i to na przemian z obietnicami, że dzięki rozszerzeniu trudność Diablo III zależy tak naprawdę od nas samych. Znana z „podstawki” ekipa Normalny / Koszmar / Piekło / Inferno w Reaper of Souls ustępuje kolejno Normalnemu i Wysokiemu poziomowi trudności. Zaraz za nim znajdziemy jednak jeszcze Eksperta, Mistrza i Udrękę. Mało? Na tym ostatnim za pomocą suwaka można zwiększać siłę przeciwników, a dla spragnionych ryzyka fanów ciągle czeka tryb hardkorowca. Wszystko to dostępne od samego początku rozgrywki, z opcją zmiany nawet w trakcie gry. Tak mi mów!