Wszczep wszczepowi nierówny
Powiedzmy wprost i od razu: rewolucji nie ma. Część z implantów to powtórka z Deus Ex: Human Revolution. Dochodzi natomiast kilka nowych, które mają charakter eksperymentalny (co to znaczy – wyjaśnię za moment).
Oczywiście, to drzewko implantów, odpowiada znanym z innych produkcji RPG systemom rozwoju umiejętności. Większy poziom hakowania oznacza tyle, że możemy wsadzać swoje cybernetyczne paluchy w lepiej pozabezpieczane gniazdka, a znowuż silniejszy pancerz to… silniejszy pancerz.
I to właśnie wszczepami specjalizujemy naszego bohatera w skradaniu się lub robieniu atomowej rozwałki. Część implantów pozwala nam ogłuszać przeciwników na odległość, czy też hakować z dystansu urządzenia (to, oczywiście, gratka dla cyberpunkowych ninja). Inne natomiast ułatwiają celowanie do przeciwników, zwiększają naszą prędkość czy też dają nam szansę na wykonywanie skuteczniejszych uników.
Czy nie za dużo tego dobra? I tak, i nie. Chciałoby się powiedzieć, że tak, ponieważ w Deus Ex: Rozłam Ludzkości zmuszeni jesteśmy wyłączać część ulepszeń, co jest tłumaczone przegrzewaniem się eksperymentalnych wszczepów Jensena.
Z drugiej jednak strony, w mojej opinii system ulepszeń mógł zostać znacznie bardziej zmodyfikowany. Nie chodzi mi tylko o całą tę kabałę z przeciążeniem systemu, ale też o zdolności, które dają poszczególne implanty. Dzięki nim rozgrywka mogłaby być jeszcze bardziej innowacyjna.
Nie zmienia to jednak faktu, że cybernetyczni chirurdzy znajdą tu dla siebie sporo frajdy w modyfikowaniu drzewka wszczepów agenta Jensena. Wprawdzie Eidos Montreal mógł się pokusić o stworzenie w Deus Ex: Rozłam Ludzkości prawdziwego neuro-lunaparku, ale i tak jest nieźle.
Elegancki połysk nowych implantów
Padło już parę słów o ogólnej stylistyce Deus Ex: Rozłamu Ludzkości. Powiedzieliśmy sobie, że lokacje zyskały kolory i rozmach, ale mroczny nastrój przeżartego konfliktami świata został zachowany (ba! może nawet spotęgowany).
Czas jednak wspomnieć co nieco o samej grafice. Tutaj już nie warto robić porównań do poprzedniej części, bo przepaść pięciu lat skutecznie to uniemożliwia. Można więc tylko stwierdzić krótko, że nowa część Deusa plasuje się naprawdę wysoko.
Przede wszystkim gra światłem tworzy niezwykły klimat i dobrze uwydatnia wizualne zalety lokacji. A właśnie te ostatnie prezentują się tutaj najlepiej. Można to podkreślać bez końca, bo warto. Modele postaci też przyciągają uwagę, ale w ich przypadku już widać gdzieniegdzie drobne skazy.
Krótko mówiąc: jest bardzo dobrze! Problem natomiast stanowi płynność gry, i to nie tylko na klasycznym pececie (o czym mogliście przeczytać w naszych testach). Kłopoty miała również ogrywana przeze mnie wersja Playstation 4. Sporadycznie, bo sporadycznie, ale zdarzają się spadki liczby klatek i to w miejscach, które nie wyglądają aż tak oszałamiająco, żeby sprzęt miał się nimi zadławić.
Ludzkość w rozłamie, Jensen w formie
Deus Ex: Human Revolution otworzyło nowy rozdział w historii serii. Jej następczyni nie powtórzyła wprawdzie tej sztuczki, ale dopisała swój pikantny ciąg dalszy. Krótko mówiąc, Deus Ex: Rozłam Ludzkości, jak powabna panna, wygląda jak należy, podnieca, intryguje… Może jest nieco nazbyt podobna do swojej starszej siostry, ale skoro można mieć obie naraz…
No dobrze, dobrze, po dłuższym namyśle postanawiam porzucić tę erotyczną metaforę i dalej pisać wprost, bo to bezpieczniejsze. A zatem, ciągnąc wątek, szkoda, że twórcy z Eidos Montreal nie wprowadzili paru dodatkowych innowacji do rozgrywki, takich jak na przykład prawdziwie gruntownie przebudowany system implantów.
Osobiście żałuję też, że nie pokuszono się o dorzucenie paru dodatkowych elementów RPG. Rozumiem, że płaszcz Jensena jest kultowy, ale nie zaszkodziłoby, gdyby gracze mogli sami dobierać ubiór dla swojego bohatera.
Jednak mimo tych drobnych zastrzeżeń, które zakrawają już o czepialstwo, muszę stwierdzić, że Deus Ex: Mankind Divided to produkcja niemal doskonała, a zarazem szczytowe osiągnięcie serii. Trudno będzie przebić ten wynik. No chyba, że twórcy mają jeszcze w zanadrzu parę koncepcyjnych wszczepów, którymi w przyszłości wzmocnią kultowego Deusa.
Ocena końcowa
- mroczny nastrój future noir
- cyberpunkowa intryga
- klimatyczne lokacje
- nowy pakiet wszepów
- porywająca akcja
- różne sposoby prowadzenia rozgrywki
- Deus Ex w szczytowej formie!
- przydałoby się więcej nowych implantów...
- ...i możliwości personalizacji głównego bohatera
- nie tak wiele różnic w mechanice rozgrywki w porównaniu z poprzednią częścią
- problemy z płynnością
- Grafika:
dobry - Dźwięk:
bardzo dobry - Grywalność:
dobry plus
Komentarze
21To co w tej recce czytacie ma mało wspólnego z rzeczywistością.
A jak krótko opisać grę ? Jeżeli komuś podobał się poprzedni to ten tak samo się spodoba bo to więcej tego samego w ulepszonej postaci. Na minus klimat gry i charakter oprawy czyli ta nieszczęsna Praga. Mamy przyszłość a ganiamy w miasteczku na wzór lat 80 i nie ma w tym żadnego polotu. W poprzedniej części było widać, ze poruszamy się w przyszłości.
Jaka jest ogólnie gra? Jest bardzo mocna i jednocześnie żałośnie słaba. Zachowane są deusowe standardy czyli kombinowanie, hakowanie, strzelane i kitranie się. SI wywołuje takie facepalmy, jak w poprzedniej części czyli możesz mu pałe zrobić i pewnie się nie kapnie. Po pewnym czasie gracz orientuje się, że gra ciągle w to samo. Bieganie między meblami, kanałami wentylacyjnymi i włamywanie się do laptopów w ten sam sposób.
Deus ex albo się kocha albo nienawidzi. Taka jest prawda.
Dla jednym będzie super grą, dla innych niegrywalnym dziwadłem.