Ktoś wrzucił do sieci kolejne prywatne zdjęcia celebrytek. To może oznaczać, że nie wyciągnęły one wniosków z ostatniego razu.
Dokładnie rok temu odnaleziony został sprawca wycieku prywatnych zdjęć celebrytek z iCloud. W dniu rocznicy do sieci wyciekły kolejne fotografie. To The Fappening na bis, ale na szczęście tym razem na znacznie mniejszą skalę.
Zagraniczne media informują o kolejnym wycieku prywatnych zdjęć, które zaczęły krążyć po forach Reddit i 4chan. Wśród celebrytek, które padły ofiarami cyberprzestępców znajdują się między innymi Emma Watson, Amanda Seyfried i Jillian Murray. Bardziej niż „The Fappening 2.0”, jak nazywają wyciek niektórzy, pasuje tutaj raczej określenie „The Fappening na bis”. Dlaczego?
Przede wszystkim, wyciek jest dużo mniejszy. Po drugie, nie wiadomo nawet czy są to zupełnie nowo wykradzione zdjęcia czy też „resztki” po poprzedniej kradzieży fotografii. Ponadto zdjęcia – choć prywatne – tym razem w dużej mierze nie przedstawiają gwiazd nago.
Co trzeba podkreślić, zdjęcia są jednak autentyczne. Potwierdził to agent Emmy Watson, jasno wskazując na to, że nie stawiają one aktorki w negatywnym świetle. To przede wszystkim selfie w kostiumach kąpielowych i strojach wyjściowych. Nagie na zdjęciach mają być z kolei Seyfried i Murray, ale ich agenci odmawiają póki co komentarza. Wśród ofiar znajdują się też Alyssa Arce, Analeigh Tipton, Rhona Mitra i Iliza Shlesinger.
Dlaczego o tym piszemy? Przede wszystkim, aby zwrócić uwagę na kwestię, o której mówi się od dawna – i jak widać – nie przynosi to jak dotąd poważnych skutków. Sprawa tymczasem jest prosta: zdjęcie wrzucone do sieci (nawet to wysłane w prywatnej wiadomości), jak i na komputer – pozostaje na swoim miejscu i może zostać upublicznione. Co tu dużo mówić – nie warto. Tylko my jesteśmy panami (i paniami) swojej prywatności.
Źródło: Gizmodo, TechCrunch, BuzzFeed
Komentarze
20