Przechwyconych zostało niemal 13 GB prywatnych zdjęć i filmików użytkowników komunikatora Snapchat.
Wrzesień upłynął pod znakiem trzech wycieków nagich zdjęć. Do tej pory „Fappening” dotyczył jednak wyłącznie większych lub mniejszych celebrytek. Najnowszy rozdział historii został nie bez powodu nazwany „Snappening” – przechwyconych zostało niemal 13 GB prywatnych zdjęć i filmików użytkowników komunikatora Snapchat, a Business Insider donosi, że dotkniętych mogło zostać nawet 100 tysięcy osób.
W przeciwieństwie do celebryckich wycieków, gdzie od razu za winną uznana została firma Apple, wygląda na to, że z aferą Snappening autorzy komunikatora Snapchat nie mają nic wspólnego. Naruszenie danych miało ponoć miejsce poprzez nieoficjalne aplikacje firm trzecich. Nie jest na razie jasne, która konkretnie jest winna, ale obserwatorzy najczęściej typują zamkniętą już usługę Snapsaved.
„Możemy potwierdzić, że serwery Snapchat nigdy nie zostały naruszone i nie były źródłem tych wycieków” – napisał rzecznik Snapchata w oświadczeniu do mediów. – „Użytkownicy padli ofiarami aplikacji firm trzecich, z których korzystali do wysyłania i odbierania Snapów. Jest to praktyka, której wyraźnie zakazujemy w naszym regulaminie, co spowodowane jest właśnie troską o bezpieczeństwo naszych użytkowników”.
Mimo to, Snapchat, jak i podobne mu usługi mogą na tej aferze sporo stracić. Nie ma jednak tego złego – być może będzie to nauczka dla kolejnych osób, że nie warto przechowywać i dzielić się prywatnymi zdjęciami poprzez internetowe komunikatory. Możemy zatem wyciągnąć dwa wnioski. Po pierwsze – unikajmy korzystania z nieoficjalnych aplikacji. Po drugie – chcąc podzielić się prywatnymi materiałami lub informacjami z przyjaciółmi, lepiej zrobić to osobiście, w prawdziwym życiu. W innym razie nie ma mowy o prywatności.
Źródło: Business Insider, The Verge, Huffington Post, SlashGear, Mashable
Komentarze
21