Pożar statku Fremantle Highway – Od czego się to zaczęło? Co z elektrykami?
Sprawa statku towarowego typu Ro-ro (z ang. roll-on / roll-off), który transportował flotę samochodów premium zdążyła już trochę spowszednieć. Wracamy jednak do tego tematu, by z perspektywy czasu przeanalizować, co realnie mogło być przyczyną tej katastrofy i na co ona wpłynie.
Pożar Fremantle Highway – Skrót wydarzeń
Zacznijmy jednak od przypomnienia tego, co się stało i które informacje okazały się nieprawdziwe. 25 lipca na wodach Morza Północnego (około ok. 30 km od wybrzeży Holandii) doszło do pożaru na górnych pokładach Fremantle Highway. Ogień rozprzestrzeniał się niezwykle szybko, przez co wielu pracowników (z 23 osobowej załogi) zostało rannych, a jeden zmarł. Sam pożar był gaszony przez niemal dwa tygodnie i finalnie został opanowany, co uchroniło nas przed katastrofą ekologiczną.
Na platformie YouTube mozna znaleźć filmy prezentujące sklę zniszczeń
Statek typu Ro-ro transportował (jak się później okazało) ponad 4000 samochodów premium/luksusowych (zaczynając od marek tj. BMW i Audi, a kończąc na Prosche czy Lamborghini). W tej grupie znajdowało się natomiast nie (jak pierwotnie pisano) 25 eletryków, a 500 (!) sztuk tego typu pojazdów. Po dotarciu na miejsce ekipy zabezpieczającej statek okazało się, że około 1000 aut "wydaje się być w dobrym stanie". Co ciekawe w tej liczbie znalazło się aż 498 samochodów EV.
Pożar Fremantle Highway – Co dalej ze statkiem?
Holenderska firma Royal Boskalis Westminster N.V. (zajmująca się m.in. transportem ciężkich ładunków i świadcząca usługi związane z budową i konserwacją infrastruktury morskiej) podjęła się zadania zabezpieczenia spalonego statku towarowego. Przedsiębiorstwo będzie musiało w pierwszej kolejności oczyścić górne pokłady oraz dokonać wypompowania paliwa ze zbiorników Fremantle Highway. Dopiero wtedy Boskalis zacznie wydobywać wszystkie auta, z zachowaniem szczególnej ostrożności przy samochodach elektrycznych. Sama firma ma już doświadczenie w „trudnych” akcjach, gdyż w 2021 r. pomogła w udrożnieniu Kanału Sueskiego, zablokowanego przez statek Ever Given.
Pożar Fremantle Highway – Czy winne są auta elektryczne?
Tak jak wspomnieliśmy wyżej (według bieżących ustaleń), pożar ogarnął w pierwszej kolejności górne pokłady statku. Jeżeli ta wersja wydarzeń okaże się prawdą, to szukanie winy w pojazdach EV okaże się błędne. Z jakiej przyczyny? Otóż jak informuje chociażby serwis elektrowóz.pl, wszystkie auta elektyczne powinny być zlokalizowane na czterech dolnych pokładach (gdzie Fremantle Highway ma ich 12). Ich ułożenie nie jest przypadkowe, gdyż jeżeli to właśnie od nich rozpocząłby się pożar, to można byłoby po prostu zalać te sektory staktu. Nie oznacza to jednak, że wszystkie samochody EV właśnie tam się znajdowały (zawsze mogło dojść do jakiś „drobnych” roszad).
Aktualnie ciężko coś więcej wywnioskować, gdyż prace w holenderskim porcie Eemshaven (decyzją japońskiego armatora) mogą trwać mogą nawet do połowy października 2023 roku. W każdym razie już rozmawia się o zmianach w przepisach transportu morskiego pojazdów elektrycznych. W pierwszej kolejności może zostać wprowadzony zakaz transportu ogniw lub te będą musiały być całkowicie rozładowane. Ponadto spekuluje się o stosunku przewożonych tego typu aut do samochodów napędzanych paliwem konwencjonalnym (czyli ile procent elektryków mogłoby być na pokładzie statków transportowych) oraz o dodatkowych systemach chłodzenia akumulatorów litowo-jonowych (np. poprzez mgłę wodną pod wysokim ciśnieniem).
Czy samochody EV okażą się winne czy nie, jedno jest pewne – Sposób zabezpieczania i transportu na pewno ulegnie zmianie, co w konsekwencji wpłynie na przyszłe ceny tego typu aut.
Źródło: BitHub.pl, Bankier.pl, BiznesINFO, elektrowoz.pl
Komentarze
36Tak, że nie zapominajmy, że oprocz 100% elektryków mamy jeszcze o wiele liczniejsze grono hybryd, które też są wyposażone w szatańską technologię elektryczną!!
Może sami podpalili ???
Ale elektryki to jedna wielka lipa...nie powinno się ich składować pod pokładem...