Konfiguracja prosta jak na TP-Link przystało
Aby rozpocząć konfigurację wystarczy połączyć się z routerem przewodowo lub do jednej z sieci, które automatycznie zaczyna rozpowszechniać. Wchodzimy przez przeglądarkę na stronę „tplinkmodem.net”, gdzie proszeni jesteśmy o ustawienie hasła – język domyślnie jest angielski, ale można go bez problemu zmienić na polski w każdej chwili. I na tym w sumie proces konfiguracji się kończy, jeżeli nie mamy zainstalowanej karty SIM… Router domyślnie pracuje w trybie modemu LTE i jeżeli chcemy podpiąć Internet przewodowy, to trzeba pominąć proces konfiguracji i w ustawieniach zaawansowanych przełączyć się na pracę jako „router bezprzewodowy” – rozpocznie to proces konfiguracji na nowo w nowym trybie.
Zakładano jednak, że klient decydujący się na ten router, będzie taką kartę raczej posiadać. Po włożeniu do urządzenia rzeczonej karty SIM, router automatycznie powinien rozpoznać naszego operatora i wybrać odpowiedni profil.
Konfiguracja podstawowa
Po zakończeniu procesu konfiguracji ukazuje nam się klasyczny interfejs współczesnych routerów TP-Link. Jest to bardzo przejrzysty podział na ustawienia podstawowe i zaawansowane. W pierwszej kolejności widzimy mapę sieci z łatwym dostępem do list użytkowników, wiadomości SMS oraz podsumowania ustawień sieci bezprzewodowej.
W dalszej kolejności możemy zmienić ustawienia połączenia z Internetem.
Ustawienia sieci Wi-Fi w trybie podstawowym nie pozwalają na konfigurację niczego poza nazwą i hasłem sieci. Można tutaj także aktywować Smart Connect, co pozwoli na ograniczenie się do jednej sieci działającej w obu zakresach, w taki sposób, że to router wybiera w jakim zakresie łączy się z każdym z urządzeń na podstawie obciążenia, jakie ono generuje, ale także na podstawie siły sygnału danego zakresu.
Kolejna na liście jest konfiguracja One Mesh – gdybyśmy mieli w sieci lokalnej inne urządzenia zgodne z tym standardem, to można przyłączyć je do naszej sieci, aby zwiększyć jej zasięg. Następnie mamy panel konfiguracji sieci dla gości. Możemy włączyć izolację gości względem siebie oraz niezależnie względem naszej sieci lokalnej. Opcjonalnie można też aktywować tu zabezpieczenie w postaci hasła.
Ostatnia istotna, zdaniem TP-Link, rzecz dla podstawowego użytkownika to kontrola rodzicielska. Nie różni się ona znacząco funkcjonalnością od tej dostępnej w innych obecnie sprzedawanych modelach tego producenta. Możemy dodać kilka profili (z przypisanymi urządzeniami na podstawie adresu MAC), w których określamy blokowane adresy URL oraz możemy przypisać harmonogram, w którym użytkownik może korzystać z Internetu. Zabrakło jedynie możliwości ustawienia elastycznego limitu dostępu do Internetu, tak jak to można zrobić np. w niedawno przez nas przetestowanym modelu Archer A9.
Ostatecznie możemy jeszcze zalogować się do TP-Link Cloud, co umożliwi sterowanie routerem w powyższym zakresie za pomocą aplikacji również spoza sieci lokalnej.
TP-Link ponownie stawia na prostotę obsługi dla domowego użytkownika
Konfiguracja zaawansowana
Po przejściu do ustawień zaawansowanych wita nas strona ze stanem wszystkich modułów routera. Można tu sprawdzić np. siłę sygnału GSM. Dalej mamy wspomniany wcześniej panel zmiany trybu pracy routera i w końcu dochodzimy do zaawansowanych ustawień sieci.
Poza typowymi zmianami parametrów połączenia z Internetem oraz sieci lokalnej (w tym serwer DHCP z opcją rezerwacji adresów) mamy tutaj w zasadzie równie typowe ustawienia dynamicznego DNS, routingu statycznego oraz, co już rzadziej spotykane, tunelowanie IPv6. Zdecydowanie jednak wyróżniają się opcje związane z obsługą karty SIM. Począwszy od oczywistej możliwości zmiany kodu PIN, poprzez całkiem zgrabnego klienta poczty SMS, aż po możliwość wysyłania poleceń kodami USSD (można w ten sposób np. aktywować różne pakiety w systemach prepaid).
Dalsza konfiguracja dotyczy bardziej zaawansowanych aspektów działania sieci bezprzewodowej. Nie ma ich zbyt wiele, ale lepsze to, niż zupełny brak takich ustawień, jak w testowanym przez nas zestawie TP-Link Deco M4R . Z ciekawszych opcji możliwe jest włączenie harmonogramu, według którego Wi-Fi będzie włączane i wyłączane – zawsze to jakaś oszczędność prądu w nocy.
Funkcja sieci gościnnej oraz One Mesh nie różnią się względem ustawień podstawowych, zatem przechodzimy do ustawień przekierowywania portów. Pierwsze, co widzimy to NAT Boost – niestety nie można z niego korzystać jednocześnie z aktywną funkcją QoS lub monitorowania ruchu. Funkcja ta pozwala znacząco przyspieszyć działanie zapory NAT, dzięki czemu można wykorzystać łącza szybsze niż 400 Mbps.
NAT Boost – technika pozwalająca na pełne wykorzystanie 1000Mbps łącza internetowego. Niestety kosztem rezygnacji z QoS
Pozostałe opcje nie są niczym nowym, mamy tu sterowanie warstwami aplikacji na zaporze NAT (tzw. ALG) oraz możliwość przekierowania wybranych portów na konkretny adres IP poprzez serwer wirtualny. Nie zabrakło klasycznego Port Triggeringu oraz strefy zdemilitaryzowanej (DMZ). Router ten wspiera też UPnP i jest ono domyślnie włączone.
Kontrola rodzicielska nie posiada bardziej zaawansowanych ustawień, wobec czego kierujemy się w stronę ustawień QoS. Tak jak wyżej pisaliśmy, nie można z tej funkcji korzystać, jeżeli mamy aktywowany NAT Boost. Ustawienie QoS jest w przypadku Archer MR600 bardzo prostą czynnością. Wystarczy wskazać jakie mamy parametry łącza internetowego (co w przypadku LTE może być jednak trudne…), a następnie określamy przepustowość dla 3 różnych priorytetów. Ostatecznie do tych priorytetów przypisujemy urządzenia znajdujące się w naszej sieci. W przypadku gdyby łącze było obciążone w 100%, usługa QoS automatycznie zacznie ograniczać prędkości dla urządzeń o niższym priorytecie.
Przedostatnią pozycją w zakładce ustawień zaawansowanych są zabezpieczenia. Możemy tutaj zarządzać wbudowaną w router zaporą ogniową (niezależnie dla IPv4 oraz IPv6), w tym również aktywować dodatkową ochronę przed atakami DoS. Idąc dalej mamy opcję filtrowania wybranych usług (możemy np. wyłączyć działanie usługi HTTP dla wybranych adresów IP lub ich zakresu, albo dla całej sieci wewnętrznej), co zaowocuje niemożliwością przeglądania niezabezpieczonych stron internetowych. Mamy tu także kontrolę dostępu działającą na zasadzie czarnej listy adresów MAC. Możemy również na stałe połączyć niektóre adresy MAC z konkretnymi adresami IP.
Na sam koniec TP-Link zostawił nam VPN – możemy tutaj wskazać serwer naszego usługodawcy i całą sieć lokalną łączyć z Internetem przez VPN. Jest to oczywiście bardzo duże ułatwienie, zwłaszcza jeżeli niektóre z naszych urządzeń w sieci lokalnej nie obsługują VPN – dzięki takiemu globalnemu ustawieniu możemy np. korzystać z biblioteki Netflix dostępnej tylko dla mieszkańców USA (oczywiście, jeżeli wykupimy usługę VPN z serwerem w tym kraju). MR600 oferuje wsparcie dla usługi od dostawców OpenVPN oraz IPSec, ale wspiera także PPTP VPN, zatem możemy z większości innych ofert również skorzystać.
Są tu jeszcze ustawienia systemowe, z których warto wspomnieć o możliwości sterowania podświetleniem diod LED, harmonogramie restartów urządzenia oraz monitorze ruchu (który podobnie jak QoS nie działa, gdy aktywujemy NAT Boost). Możemy tutaj także ustawić CWMP oraz SNMP.
Dostęp przez aplikację mobilną
Aplikacja pozwala na wygodne zarządzanie sieciami Wi-Fi oraz kontrolą rodzicielską - i to by było na tyle - większość istotniejszych zmian i tak musimy wykonać z poziomu przeglądarki. Niemniej jednak jest to bardzo użyteczna funkcjonalność, zwłaszcza jeżeli skorzystamy z konta TP-Link ID, aby móc zarządzać kontrolą rodzicielską zdalnie spoza domu.
O konfiguracji napisaliśmy już wszystko, zatem zapraszamy na kolejną stronę, gdzie znajdziecie rzeczywiste testy nowego routera od TP-Link.