Razer DeathAdder V3 Pro – legenda ewoluuje, cena szokuje. Recenzja ultralekkiej myszy dla graczy
Razer Deathadder V3 Pro potrafi zadziwić – najpierw wyglądem, który dość mocno odbiega od tego do czego przyzwyczaiły nas poprzednie odsłony myszek z tej serii, a potem jeszcze ceną. Czy to wciąż ten sam kultowy Deathadder czy może już zupełnie co innego? Sprawdzamy.
Razer DeathAdder to bezapelacyjnie jedna z legend gamingu. Pewnie nie wszyscy pamiętają, ale pierwsza odsłona tej kultowej myszki z 2006 roku pokazała jak ergonomiczny może być gryzoń dla graczy. Wówczas mało kto myślał o bajerach pokroju podświetlenia RGB czy przyciskach do czasowego obniżania rozdzielczości. Wystarczył naprawdę wygodny, wyprofilowany pod prawą dłoń kształt i dobry sensor. Dość powiedzieć, że Razer DeathAdder tak spodobał się graczom, że przez następne lata jego kolejne wersje lądowały w różnych rankingach najlepszych myszek do gier. Ja sam bardzo mile wspominam pierwszego Razer DeathAddera – przez długi czas była to bowiem moja podstawowa myszka do grania, a zastąpiła ją dopiero bezprzewodowa Razer Mamba.
A wiecie co jest najlepsze? Że Razer aż do teraz „nie ruszał” sprawdzonej i dobrze znanej konstrukcji. Nawet wydany w 2020 roku Razer DeathAdder V2, będący oficjalną, drugą wersją tej kultowej myszki wciąż miał w sobie wiele z legendarnego pierwowzoru oferując znajomy kształt i wyprofilowanie. Pod tym względem tegoroczne nowości - Razer DeathAdder V3 i jego bezprzewodowa wersja – Razer DeathAdder V3 Pro idą jednak znacznie dalej. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że oto na naszych oczach dokonuje się pokoleniowa ewolucja.
Testujemy Razer DeathAdder V3 Pro White Edition, by przekonać się co przyniosły nam te wszystkie zmiany i ile tak naprawdę w nowej konstrukcji zostało z dawnego kultowego DeathAddera.
Razer DeathAddder V3 Pro White Edition – klasyk po nowemu
Chyba nikt nie zaprzeczy, że DeathAdder zmienił się nie do poznania. Ta myszka od zawsze kojarzyła się z rozszerzającą się ku przodowi obudową i rozłożystymi, mocno wyprofilowanymi przyciskami głównymi, które od razu mówiły nam, że oto mamy do czynienia z gryzoniem od Razera. Tymczasem DeathAdder V3 stracił i ten charakterystyczny przód, i owe mocne wyprofilowanie pod palce.
A co zyskał? Bardziej opływową sylwetkę, wyraźnie wydzielone klawisze główne, delikatnie zmienione położenie przycisków bocznych i inne, dużo mocniejsze nachylenie obudowy myszki. Zmieniło się też nieco kółko przewijania, które z racji przeskoku do segmentu ultralekkich konstrukcji mocno „odchudzono”. To już nie jest jednolity kawałek plastiku, a bardziej ażurowe kółko z trzema wspornikami.
W porównaniu do poprzedniej wersji w DeathAdder V3 Pro odchudzono też, i to sporo, spód myszki. Nie ma tu już schowka na odbiornik, nie ma przycisku do zmiany profili ani przełącznika trybu pracy, bo i testowany gryzoń działa jedynie w jednym trybie bezprzewodowym - HyperSpeed 2.4Ghz. Z racji wpisania tego modelu w segment ultralekkich myszek możecie też zapomnieć o jakimkolwiek innym ładowaniu niż poprzez dołączony do zestawu kabel. Nie ma więc na spodzie tej myszki jakichkolwiek styków do stojaka-ładowarki czy wymiennego krążka zasilającego takiego jakim dysponuje Razer Basilisk V3 Pro.
Zresztą nie ma tu nawet podświetlenia RGB, a jedyna dioda – ta umieszczona na przedzie myszki, przed rolką pełni roli lampki informacyjnej sygnalizując kolorem aktualnie wybraną rozdzielczość (tylko przez kilka sekund – dla oszczędzania baterii) bądź też ostrzegając o konieczności podładowania myszki (migający czerwony).
Ogólnie Razer DeathAdder V3 Pro na pierwszy rzut oka prezentuje nad wyraz skromnie – tylko 5 przycisków, rolka i malutka dioda. W tym momencie patrząc na cenę sięgająca niemal 600 zł można szeroko otworzyć oczy ze zdumienia. Bo choć DeathAdder nigdy nie był przebajerowaną myszką z masą innowacyjnych technologii, to jednak za tą prostą, ale wyjątkową wygodną konstrukcją kryły się nie tylko wyśrubowane parametry, ale też całkiem znośna cena. Skąd więc tutaj ta kwota?
Specyfikacja techniczna Razer Deathadder V3 Pro
Rodzaj sensora: | optyczny, Razer Focus Pro 30K |
Rozdzielczość: | 100 - 30 000 DPI (do 5 dowolnie konfigurowanych ustawień) |
Maksymalna szykość: | 750 IPS |
Maksymalne przyspieszenie: | 70 G |
Szybkość raportowania: | 125 - 1000 Hz (do 4000 Hz z odbiornikiem Razer HyperPolling) |
Przyciski główne: | optyczne, Razer 3-Gen (do 90 mln kliknięć) |
Liczba programowalnych przycisków: | 5 |
Tryby pracy: | bezprzewodowy (HyperSpeed Wireless 2.4GHz) i przewodowy |
Czas pracy na jednym ładowaniu: | do 90h przy 1000Hz i do 24h przy 4000Hz |
Kabel: | 190 cm Speedflex |
Funkcje dodatkowe: | wbudowana pamięć, szczegółowe ustawienia LOD gripy w zestawie |
Wymiary (dł. x szer. x wys.): | 128 x 68 x 44 mm |
Waga: | 63 gramy |
Cena w dniu publikacji testu: | od 579 zł za wersję Black i od 589 zł za White Edition |
W pudełku Razer DeathAdder V3 Pro znalazł się także zestaw fakturowanych naklejek tzw. grip'ów, dla tych którzy potrzebują lepszego, bardziej pewnego uchwytu myszki
Ulepszenia, które docenią zapewne nieliczni
Razer od zawsze twierdził, że tworzy sprzęty dla profesjonalnych graczy. Ba, czasami zdarzało mu się nawet korzystać z ich pomocy przy projektowaniu kolejnych akcesoriów. A czemu o tym wspominam? Bo Razer DeathAdder V3 Pro już na stronie producenta reklamowany jest hasłem „For The Pro”. I pewnie nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, wszak całkiem sporo twórców myszek gamingowych tak zachwala swoje produkty, gdyby nie jeden fakt – to co może faktycznie robić tu największą różnicę docenią najprawdopodobniej tylko Ci najbardziej zaawansowani gracze.
Spójrzmy bowiem na oprogramowanie Razer DeathAdder V3 Pro - ponownie jest to Razer Synapse 3, którym amerykański producent „ogarnia” już wszystkie swoje akcesoria gamingowe. Dwie pierwsze zakładki szału nie robią – ot, standardowe ustawienia rozdzielczości i opcje programowania przycisków. Znacznie ciekawiej robi się jednak, gdy zajrzymy do ustawień kalibracji sensora względem powierzchni podkładki.
Prócz znanej już funkcji Smart Tracking pozwalającej na ustawienie stałej wysokości LOD (lift-off distance), na której myszka przestaje odczytywać położenie, znalazła się tu bowiem także specjalna opcja „Asymetic Cut-Off” pozwalająca jeszcze dokładniej dopasować parametry śledzenia sensora do własnych preferencji. Nagle do dyspozycji dostajemy szczegółowe ustawiania nie tylko Lift-off distance, ale też Landing distance, czyli odległości w jakiej mysz zaczyna śledzić swoje położenie po jej odłożeniu.
I tak, dla większości z nas to czarna magia. Najwięksi gamingowi wyjadacze zrobią jednak z tego naprawdę dobry użytek znacząco poprawiając kontrolę na myszką i zwiększając jej precyzję. Pewnie niejeden zagorzały pasjonat CS Go czy Valoranta na widok tak szerokiego zakresu opcji z miejsca pobiegnie po portfel. Gorzej z pozostałymi graczami, ale ich Razer DeathAdder V3 Pro próbuje przekonać czymś innym.
Bo najważniejsze są gry i tylko gry
Choć nowy DeathAdder nie przypomina już tak bardzo dawnej legendy, to jednak muszę przyznać, że opracowując kształt myszki Razer wykonał tu kawał niezłej roboty. Boczne nachylenie gryzonia wydaje się wygodniejsze, bo i nasza dłoń układa się na obudowie dużo bardzo naturalnie. Przynajmniej wówczas, gdy po prostu oddajemy się zabawie i gramy czy to w jakąś strzelankę, czy przygodową grę akcji, która nie wymaga od nas ustawienia dodatkowych przycisków na myszce.
Testując Razer DeathAdder V3 Pro powróciłem na chwilę do Redfall’a i Minecraft Legends, sprawdziłem skąd te zachwyty nad Dave: The Diver, a także wytłukłem sporo hord przeciwników w Diablo IV. Co było do przewidzenia ze względu na ultralekką konstrukcję tej myszki ani razu nie poczułem zmęczenia wynikającego z kilkugodzinnych sesji. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o codziennej pracy z wykorzystaniem tego gryzonia.
Podczas gry na wiele rzeczy nie zwracamy uwagi. Najważniejsza jest precyzja, niezawodność i wygoda użytkowania. Gdy siedzimy we względnej ciszy przed monitorem nagle zauważamy takie zdawałoby się drobnostki jak głośna praca przełączników pod głównymi klawiszami myszki. Te w DeathAdder V3 Pro są niestety głośne, co po pewnym czasie może trochę przeszkadzać.
Osobiście dużo większy problem widzę w nieco inaczej ustawionych przyciskach bocznych. Przeniesienie ich wyżej może i dało nam więcej miejsca na swobodne ułożenie pod nimi kciuka, ale też w moim konkretnym wypadku wymusiło konieczność przejścia z fingertip gripa na „pełnego” palm gripa, gdy tylko chce z tychże przycisków skorzystać. Inaczej mój kciuk nie ma pełnej kontroli nad położonym z przodu klawiszem.
Wiadomo, minusów tej konstrukcji można doszukiwać się wszędzie. Dla niektórych wadą może być też umieszczenie przycisku do zmiany rozdzielczości myszki na spodzie urządzenia. Dla innych testowanego gryzonia z miejsca dyskwalifikuje brak wsparcia dla Bluetooth. Na jedną rzecz absolutnie nikt narzekać tu jednak nie powinien - Razera DeathAdder V3 Pro wygrywa bowiem czasem pracy na jednym ładowaniu baterii.
Dość powiedzieć, że po 12 godzinach ciągłego używania myszki procentowy wskaźnik zużycia spadał tu o jakieś 5%. Biorąc pod uwagę intensywność moich testów spokojnie mógłbym zatem zaryzykować tutaj twierdzenie, że Razer DeathAdder V3 Pro bez problemu wytrzyma nawet i dwa tygodnie bez potrzeby podłączania do niego kabelka. Cóż, brak podświetlenia ma swoje niezaprzeczalne zalety.
Razer Deathadder V3 Pro – czy warto kupić?
Wbrew pozorom to bardzo trudne pytanie. Razer DeathAdder V3 Pro to bowiem dość specyficzna mysz, która owszem, dzieli nazwę z legendą, ale jak dla mnie trochę zbyt dużo w niej zmienia. Pomysł by nową, trzecią wersję tego gryzonia wrzucić do kategorii ultralekkich sam w sobie nie jest zły, bo to faktycznie stanowi to odpowiedź na obecnie panujące trendy. Nie za bardzo rozumiem jednak skąd bierze się tak wysoka cena.
Owszem, DeathAdder V3 Pro przynosi niezrównaną wygodę zabawy i zabójczą wręcz precyzję za sprawą sensora Focus Pro 30K, ale to w zasadzie wszystko co ma dla mnie do zaoferowania. W tym momencie chyba mocno zastanawiałbym się jednak czy nie dołożyć tych kilkudziesięciu złotych i nie wybrać dużo bardziej uniwersalnego Razer Basilisk V3 Pro. Chyba nie ma co się oszukiwać - Razer DeathAdder V3 Pro nie jest kierowany do takich dinozaurów jak ja, a raczej do tych młodych, ambitnych superwymiataczy. Cóż, tak właśnie zmienia się legenda.
Opinia o Razer Deathadder V3 Pro
- niemal jednolita bryła myszki robi świetne pierwsze wrażenie,
- niewielka waga – jedynie 63 gramy,
- sprawdzony, bardzo dobry sensor optyczny Focus Pro o maksymalnej rozdzielczości 30 000 DPI,
- przełączniki optyczne o ultrakrótkiej aktywacji i żywotności do 90 milionów kliknięć,
- wbudowana pamięć służąca do przechowywania ostatnio używanego profilu,
- tylko jedna kolorowa dioda sygnalizacyjna,
- Asymmetric Cut-Off, czyli możliwość dokładnej kalibracji LOD (lift-off distance),
- miękki przewód typu sznurówka i zestaw „gripów” w zestawie,
- czytelne oprogramowanie Razer Synapse,
- wsparcie technologii Hyperpolling 4000 Hz (niezbędny dedykowany odbiornik dokupowany osobno),
- długi czas pracy na baterii,
- brak kolorowego podświetlenia nie wszystkim może się podobać,
- dla większych dłoni może wydawać się nieco za krótka,
- przełącznik zmiany DPI jedynie na spodzie myszki,
- brak wsparcia Bluetooth,
- dość głośna praca rolki i głównych przycisków,
- brak możliwości schowania odbiornika wewnątrz myszki,
- zaskakująco wysoka cena
- Ergonomia:
- Jakość pracy przycisków:
- Jakość wykonania:
- Precyzja sensora:
- Design/stylistyka:
- Oprogramowanie:
- Możliwości personalizacji:
Komentarze
20Niemniej jednak widzę z każdą generacją spadek jakości u razerów.
Wydaje mi się, że umieszczenie przycisku zmiany DPI na spodzie jest spoko pomysłem. Nie wiem jak tam pro gracze, ale do gry ustawiam jedno dpi i tyle. W trakcie rozgrywki niczego nie zmieniam. A ustawienia równie łatwo zmieniać w apce.
I - chociaż nie mam porównania z wieloma innymi myszkami - to scroll nie jest taki głośny.
Musiałem zmienić bo niestety G9 była troche zawysoka i "rozwaliła" mi dłoń...