Jeżeli na początku lat dziewięćdziesiątych znaliście kogoś, kto miał PeCeta (co wcale nie było znowuż aż tak powszechne) praktycznie pewne było, że na jego twardym dysku znajdowały się dwie gry – Ugh! i Wolfenstein 3D. To właśnie za pomocą tej ostatniej produkcji wielu entuzjastów komputeryzacji udowadniało jak wspaniałe możliwości oferują komputery stacjonarne, roztaczając przy okazji wizję pięknej przyszłości.
I bez wątpienia mieli sporo racji, choć pośród osób, które wydały naprawdę sporo pieniędzy by pograć w Wolfensteina trudno doszukiwać się obiektywizmu. Siłą rzeczy za procesor AT 286 o mocy 12 MHz i megabajt RAM trzeba było trochę zapłacić. Gra mieściła się na dwóch dyskietkach, obsługiwała klawiaturę i joystick, a ponadto współpracowała z systemem operacyjnym MS-DOS. Jednak to nie pieniądze i nie wymagania sprzętowe okazały się najistotniejszą sprawą w przypadku tego tytułu.
Wydany w 1992 roku Wolfenstein 3D jest powszechnie uważany za wielkiego ojca gatunku FPS. Naturalnie doktryna w tej kwestii ma kilka teorii, początku strzelanek upatrując nawet w latach siedemdziesiątych – jednak to dzieło id Software wydaje się jako pierwsze w pełni spełniać zakres definicji słowa First Person Shooter. Wcielamy się w postać amerykańskiego żołnierza (ale o polskich korzeniach!), który trafia do pilnie strzeżonej twierdzy Hitlerowców. Naszym zadaniem była naturalnie ucieczka, zaś utrudnieniem kilometry labiryntów, no i oczywiście żądnych krwi przeciwników. Gra przy okazji umożliwiała kombinowanie z ukrytymi przejściami, bonusowymi miejscami, zmiennym arsenałem, kluczami, itp., wprowadzając kilka standardów (poza perspektywą rozgrywki – to oczywiste) do kanonu gier komputerowych. Interesujący był również sposób jej dystrybucji – w postaci wersji shareware. Zainteresowani dalszą zabawą amatorzy wirtualnej akcji (jakby to z perspektywy czasu nie brzmiało) mogli dokupić sobie dodatkowe etapy.
Oprawa graficzna Wolfensteina nie była szczególnie różnorodna, powielając praktycznie w nieskończoność te same tekstury. Z drugiej jednak strony – gracze otrzymali trójwymiar. Jak już wiemy nie były to pierwsze eksperymenty z taką perspektywą przedstawiania akcji, ale za to zdecydowanie najbardziej udane. Popularność FPS’a od id Software była na tyle wielka, iż (oprócz tego, że zagrywano się w niego w prawie każdym domu) gra doczekała się portów na inne platformy – z produktami Apple na czele, a po latach nawet ATARI i Amigę. Z drugiej jednak strony jej dominacja na PeCetach była na tyle wyraźna, iż nikt nie miał już najmniejszych wątpliwości co do tego, z którym komputerem związana jest przyszłość gier.
Wolfenstein 3D - gameplay
Jeśli nadal zastanawiacie się jak wielką rolę na świat gier, a także na Wasze komputery miała ta legendarna strzelanka spójrzcie jakie gatunki będą od tego momentu dominowały w naszym zestawieniu.