Tak to już zwykle jest, że systemy niszowe zyskują sobie wiernych zwolenników, a te powszechnie stosowane bywają wyśmiewane lub nawet nienawidzone. Do napisania tego felietonu skłoniła mnie dyskusja przeczytana w komentarzach pod recenzją MacBooka autorstwa Michała Szukały.
Widząc szereg wypowiedzi miłośników komputerów Apple dotyczących rzekomo nadprzyrodzonej wydajności tych maszyn z programami typu Photoshop, wpisałem w wyszukiwarkę Google 'photoshop xp vs. os x'.
Cóż, według mnie - prostego wieśniaka, wygląda na to, że miłośnicy Photoshopa powinni jednak rozważyć wykorzystanie Windows XP. Tak łatwo jednak nie jest...
Nie rozumiem postawy uwielbienia dla firmy Apple. Jest ona tak samo nastawiona na zyski jak Microsoft, do tego świetnie manipuluje "elektroniczno-informatycznymi naiwniakami" w swoich reklamach (ot, choćby ten sławny luzak Mac naprzeciw spoconego tłustawego sztywniaka od PC/Windows; powinni też dodać jakiegoś linuksowego brudasa-komunistę). Po części rozumiem fanatyzm niektórych miłośników Linuksa, ale doprawdy makowców nie pojmę nigdy.
OS X jest systemem silnie związanym ze sprzętem, producent ma więc ułatwione zadanie uczynienia go platformą stabilną, a i tak "zwiechy" mu się zdarzają. Czy ktoś jednak zastanawiał się nad przyczynami niestabilności Windowsa XP? Czy on sam w sobie jest aż tak marny, że "sypie się" z byle powodu? Otóż nie wydaje mi się. Jak na system obsługujący ogromną liczbę kombinacji konfiguracji sprzętowych, XP jest niezwykle stabilny.
Ciekaw jestem, czy ktoś pokusił się o analizy przyczyn zawieszania się jego komputera z "ikspekiem", czy też po prostu wszyscy przyjmują do wiadomości, że Windows ma się wieszać i już. Ja prawie zawsze analizuję - mogę sobie na to pozwolić, bo z racji zdroworozsądkowego podejścia do ilości, jakości oraz pochodzenia programów na swoim komputerze, "zwisy" zdarzają mi się rzadko. Zwykle kilka razy do roku, z czego większość na własną prośbę (przekombinowanie przy dłubaniu w programach bądź sprzęcie). Otóż jeśli spojrzeć na moją przygodę z XP (a miałem go już przynajmniej na 4 komputerach) to zawsze przyczyną awarii był program firmy trzeciej - albo sterownik (ATI, nVidia, Synaptics, Creative), albo zabezpieczenie wgryzające się głębiej w system (Kerio 2.1.5 - coraz częściej sprawiający problemy z powodu kilkuletniego braku aktualizacji, czy Kaspersky w wersji 5, który prawie z niczym nie był w stanie żyć w zgodzie).
O Windows Vista nie będę się szerzej wypowiadać, gdyż uważam, że system ten w obecnej fazie rozwoju powinien być traktowany jako BETA! Zresztą podobnie było z XP. Microsoft robi z nas króliki doświadczalne i każe płacić za nie do końca dopracowane produkty. Jednak po jakimś czasie "ofiarni testerzy" pomagają firmie doprowadzić oprogramowanie do bardzo przyzwoitego poziomu stabilności. Miałem okazję przez parę tygodni obcować z Vistą na swoim laptopie, czego owocem była recenzja dla Benchmarka. Niedawno jednak zmuszono mnie do testowania tego systemu na innym sprzęcie (to nie był nikt z Benchmarka :) i żałowałem nieco, że artykuł był już dawno na stronie, bo dopisałbym tam nieco więcej niepochlebnych opinii. I być może bardziej dobitnie odradził korzystanie z Visty do czasu wydania pierwszej paczki serwisowej. Ale za 2 lata Vista pewnie będzie równie doszlifowana jak teraz XP, a patrząc od strony technicznej powinna być bezpieczniejsza...
Czy jedynie Microsoft traktuje tak dziwnie swoich klientów? Chyba jednak nie. Apple również wydało Tigera (Mac OS X 10.4) dość niedopracowanego (odsyłam do recenzji na AnandTech), a ile trzeba było walczyć z DRM w sklepie muzycznym tej firmy? Swoją drogą nie wiem, czy w sklepie iTunes wszystkie utwory są już bez DRM, czy tylko te z EMI (jak ktoś chce się w tym grzebać to odsyłam na początek do Wikipedii). No i jak wygląda postawa producenta "Makówek" w sprawie samodzielnego "ulepszania" iPhone? Czy którykolwiek ze wspomnianych faktów stanowi powód do umiłowania tego producenta?
Tak to już jest, że wolność użytkownika na ogół stoi w sprzeczności z interesem producenta - i to jest główny argument za przejściem na systemy linuksowe. Nie ich rzekoma darmowość, czy rzekomo większa stabilność w charakterze OS-a desktopowego. Korzystając z rozmaitych dystrybucji Linuksa zamiast sięgać bezpośrednio do portfela płacimy po prostu swoim czasem, który musimy poświęcić na naukę i w niektórych przypadkach konfigurację. W przypadku osób, których czas nie jest jeszcze zbyt cenny, taka nauka jest wartością sama w sobie. Poza tym nie wszystko co związane z Linuksem jest darmowe, i same dystrybucje też takie być nie muszą. Na początku napisałem, że do pewnego stopnia jestem w stanie zrozumieć niektóre oznaki fanatyzmu miłośników Linuksa. Tak - jeśli ich podłożem jest potrzeba uwolnienia się od narzuconych przez twórców programów, sprzętu, czy dzieł artystycznych ograniczeń, a jeszcze bardziej od złośliwych i cynicznych biurokratów zrzeszonych w rozmaite organizacje pozornie strzegące praw artystów. Najczęściej jednak strzegą one dobra molochów wydawniczych, którzy nie potrafią dopasować się do potrzeb konsumenta XXI wieku.
Co do łatwości obsługi poszczególnych systemów operacyjnych trudno się wypowiadać. Pod Windows pracuje się inaczej, pod Mac OS X inaczej, a największą elastycznością dysponują użytkownicy Linuksa (ta elastyczność poniekąd jest dostępna i dla Makówek, ale ich posiadacze rzadko z niej korzystają). Najefektywniej pracujemy w tym środowisku, które świetnie znamy, choćby innym osobom wydawało się ono niezwykle uciążliwe (popatrzmy na konsolowego guru, który szybciej wpisuje komendy, niż by je wyklikał w środowisku graficznym, bądź zamiast korzystać z cywilizowanych edytorów, formatuje tekst dokumentu jakimiś magicznymi skrótami).
Czy odmienność stosowanych rozwiązań oznacza, że któraś z grup użytkowników powinna być pogardzana, bądź szykanowana z racji wykorzystywanej platformy? Czy ktoś używający Macintosha jest lepszy, bądź mądrzejszy, jak próbują nam wmówić marketingowcy tej firmy? A może użytkownik Linuksa jest lepszy niż ten od "Winshita"? I czy PKS w Świdnicy rzeczywiście ma rację i Linux nie nadaje się do autobusów? :P
Posiadanie Maca nie czyni z nikogo artysty, korzystanie z Windows nie czyni biurowego wyrobnika, użytkowanie Linuksa nie oznacza bycia hakerem - nie dajmy się stereotypom. Miernota i na komputerze za 100 000 złotych nie stworzy niczego godnego uwagi, a artysta wykona świetny rysunek choćby i w Paincie. Pokaż mi co umiesz zrobić na swojej maszynie - wtedy pogadamy...
Komentarze
3To czy "szanowny autor" pracował czy też nie na OS X także nie zostało rozstrzygnięte w felietonie. Rozumiem, że jeśli bym pracował to powinienem się zachwycać. W innym wypadku nie pracowałem, albo pracowałem źle...