Virtus.pro pierwszy raz od dwóch lat nie pojawi się w finałach EPICENTER. Wejście do rozgrywek w Moskwie miała im zapewnić dzika karta, jednak ostatecznie zdobyło ją amerykańskie Swole Patrol.
Mecz na Trainie rozpoczął się od niesamowitej solówki Michała „Snatchiego” Rudzkiego, który całkowicie wyeliminował przeciwników i zdobył pierwszy punkt dla Virtusów. Miał to być oczywiście efektywny wstęp do łatwego zwycięstwa, jednak plany Amerykanów okazały się zupełnie inne. Przeciwnicy okazali się wyjątkowo dobrze przygotowani na grę po stronie anty i nie pozwolili na podłożenie ani jednej bomby przez Polaków. Do półmetku ekipie Neo udało się skraść zaledwie trzy punkty. Końcówka mapy była jedynie formalnością i po wygranej pistoletówce Swole Patrol mógł cieszyć się wygraną mapą 16 do 4.
VIrtus.pro - Neo
Nuke również nie okazał się szczęśliwy dla polskiego zespołu. Od samego początku przeciwnicy dyktowali każdą rozgrywkę. W piwerwszej połowie jeszcze mogliśmy mieć nadzieję, że nasi zawodnicy podniosą się z kolan i jeszcze zawalczą – zwłaszcza, że pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem po stronie Virtus.pro. Po zmianie ról jednak wszystko się załamało. Amerykanie zgarnęli pistoletówkę i choć zespół Kubena do samego końca walczył dzielnie i do trzeciej mapy zabrakło niewiele, to ostatecznie Swole Patrol może cieszyć się dziką kartą, udziałem w finałach i zwycięstwem nad Virtus.pro 2:0.
Komentarze
1