Największa ze wszystkich Tesla - Semi została zaprezentowana już w 2017 roku. Od tego czasu niewiele nowego o niej słyszeliśmy. Do teraz. Z jakiegoś powodu w kwestii elektrycznego ciągnika siodłowego zaczęło się „coś” dziać.
Tesla Semi długo czekała na swój czas i… może jeszcze chwilę zaczekać
Jakieś 5 lat - tyle minęło od momentu premiery ciągnika siodłowego z logo Tesli na masce. Przez cały ten czas Tesla Semi gdzieniegdzie przewijała się na wizualizacjach przedstawiających futurystyczny transport, ale jak jej nie było, tak nie ma do tej pory.
W końcu jednak ma się to zmienić i jeśli zastanawia Was, o co chodzi, że akurat teraz Elon Musk zdecydował się rozruszać temat swojej ciężarówki, to… tak - chodzi o pieniądze.
Dostawy Tesli Semi mają być realizowane przed końcem 2022 roku. Na stronie producenta zablokowano też możliwość składania rezerwacji.
Rezerwacje na Teslę Semi zostały wstrzymane, a pierwsze dostawy mają być realizowane już przed końcem 2022 roku. Jakoś tak się złożyło, że te zapowiedzi zbiegły się z wprowadzeniem dopłat dla producentów elektrycznych samochodów użytkowych w USA. Czy to jednak coś złego? Absolutnie nie. Najwidoczniej Tesli dużo bardziej opłacało się produkować samochody osobowe, zamiast przeznaczać środki (materiałowe i finansowe) na rozwój ciężarówki. Dopłaty mogą to zmienić.
Opływowy kształt i zdecydowanie krótszy przód w porównaniu z klasycznymi amerykańskimi ciężarówkami
Oczekiwania kontra rzeczywistość: ciężarówka Tesli może bardzo rozczarować
Pierwsze rozczarowanie dotyczy przede wszystkim kwestii wizualnej modelu Semi. Futurystyczny ciągnik siodłowy naturalnie będzie naszpikowany elektroniką (dwa wielkie ekrany i tylko jedno miejsce siedzące), ale… czy Wy widzicie te potężne lusterka boczne?
Dwa wielkie ekrany, jedno miejsce siedzące - a z tyłu zapewne leżanka do spania. Tesla Semi wewnątrz wygląda dużo nowocześniej od spalinowych odpowiedników
Cyfrowe lusterka (kamery) funkcjonują już wśród ciężarówek od kilku lat. Żadnym wyczynem jest obecnie spotkanie na drodze ciągnika z niewielką kamerą przy oknie. Być może wynika to z innych przepisów funkcjonujących w USA, jednak takie rozwiązanie choćby na broszurach reklamowych nie do końca pasuje do wizerunku samochodów przyszłości.
Częściowa specyfikacja Tesli Semi ze strony producenta
Kolejne kwestia to natomiast zasięg pojazdu i czas jego ładowania. Model Semi będzie można nabyć w dwóch wariantach: ok. 500 km (300 mil) oraz 800 km (500 mil) zasięgu. Specyfika ciężarówki różni się jednak od osobówki tym, że ta pierwsza jest znacznie cięższa.
Trzeba zatem zastosować potężne akumulatory, a te - o zgrozo - wypadałoby naładować. Tesla niestety nie informuje z jaką mocą będzie ładowany Semi na ładowarkach. Wiemy natomiast, że naładowanie baterii od 0 do 70% ma potrwać 30 minut (z akumulatorem 1 MWh). Z tego wynika, że szczytowa szybkość ładowania na tzw. Megachergerach musi wynosić minimum 1,4 MW.
Niestety Tesla Semi może nie być rewolucją w transporcie
Może to wynikać z jednego, głównego powodu - braku opłacalności. Pomijając czas ładowania, który istotnie wpływa na czas dostarczenia ładunku, ważna jest także ładowność ciężarówki.
I w tej kwestii Tesla Semi wypada gorzej od swoich spalinowych, nieekologicznych odpowiedników. Maksymalna waga ciężarówki razem z ładunkiem ma wynieść 37 ton. Brak niestety informacji, ile będzie ważył sam ciągnik siodłowy. Wiemy jednak, na podstawie obliczeń wykonanych przez kanał Adam Something na kanale YouTube, że Semi może mieć nawet o połowę mniejszą ładowność w porównaniu z ciężarówkami napędzanymi konwencjonalnym paliwem.
Czy zatem Tesla Semi będzie się opłacać? Cóż, w kontekście poprawy wizerunku firmy - z pewnością. Wszak nawet kilka elektrycznych ciężarówek w taborze daje przyzwolenie na umieszczenie wielkich banerów reklamowych dotyczących dbania o środowisko przez przewoźnika. Czy jednak od strony finansowej będzie równie kolorowo? Szczerze, wątpię. Choć sam Musk twierdzi, że w ciągu 3 pierwszych lat użytkowania Semi, przewoźnik zaoszczędzi 200 tysięcy dolarów, to trudno mi w to uwierzyć, dopóki tego nie zobaczę.
Mniejsza ładowność może być głównym powodem, dla którego firmy pozostaną przy klasycznych ciągnikach - no bo i po co przewieźć mniej ładunku za mniejsze pieniądze. Sensu w tym oczywiście brak, ale… czego się nie robi dla „ekologii”. A jakie jest Wasze zdanie? Elektryczne ciężarówki to przyszłość?
Źródło: electrek.co
Komentarze
18zakładając górny limit nN - 1000V i cos fi = 1 to dalej daje nam 800A. Przekroje przewodów dla takich prądów będą musiały mieć kilkadziesiąt cm2
Przykra sprawa dla tysięcy kierowców...