Test szczoteczki elektrycznej: Szczoteczka Magnetyczna Oral-B iO9
Rynek elektrycznych szczoteczek jest naprawdę duży. Wielu producentów proponuje różne technologie, więc potencjalny użytkownik może być mocno zdezorientowany. Staram się trzymać rękę na pulsie, bo wiem, że każda elektryczna szczoteczka będzie lepsza od manualnej.
Już 15 lat temu zacząłem od urządzenia oscylacyjno-rotacyjnego, czyli tego z okrągłą, obrotową główką. Po paru latach przeszedłem na soniczną, ponieważ wydawała mi się najbardziej nowoczesna. Następnie otrzymałem do testu soniczno-rotacyjną. Była bardzo dobra, ponownie doceniłem okrągłą główkę i służyła przez długi czas. Teraz przyszedł moment na przetestowanie nowości- szczoteczki magnetycznej. Jaka jest Oral-B iO9? Czym mnie zaskoczyła i czy zostanie z mną na dłużej?
Oral-B iO 9 - pierwsze wrażenia
Pudełko, które jak zwykle w przypadku Oral-B zostało opracowane nowocześnie i zachęcająco, kryje w sobie kilka komponentów:
- szczoteczka
Samo urządzenie jest bardzo ładne. Wygląda nowocześnie, jest smukłe, zgrabne i zwraca uwagę swoją dobrze wyważoną czernią. Element, który przykuwa wzrok najmocniej to wyświetlacz, bardzo dobrze wkomponowany w konstrukcję. Tak jakby stanowił jego całkowicie i od zawsze naturalnie obecną część. Na dole zgrabna obręcz do ładowania. A więc witamy w XXI wieku. Biorę urządzenie do rąk. Jest bardzo wygodne. Trzyma się o wiele lepiej niż wszystkie inne szczoteczki, które miałem dotąd w dłoniach.
- główka
Smukła, okrągła i nieco większa niż ta, którą pamiętam ze szczoteczki soniczno-rotacyjnej. Zupełnie inaczej dopasowana do szczoteczki niż poprzednie od Oral-B. Poza tym część myjąca jest naprawdę duża. To spore zaskoczenie, bo dotąd Oral-B stawiało na jeden standard. Ten sam od lat. Być może jest to nie tylko unowocześnienie formy, ale również walka z piractwem przemysłowym. Choć trudno mi jest zrozumieć, jak można kupować zamienniki końcówek, które nie mają żadnych atestów i rozpadają się zwykle dwa razy szybciej niż oryginały. To oszczędność bardzo wątpliwa i na krótką metę.
- ładowarka
A właściwie dwie ładowarki, ale o tym za chwilę. Ta zasadnicza, stacjonarna, która gwarantuje naładowanie baterii w 3 godziny, występuje w formie pogrubionego dysku. Na nim właśnie stawiamy szczoteczkę metalową obręczą. Jest to spora zmiana w stosunku do dobrze znanego od lat patentu z bolcem.
- etui podróżne z funkcją ładowania
Druga ładowarka ukryta jest w podróżnym etui. Czyli możemy spokojnie naładować szczoteczkę gdziekolwiek się znajdziemy i będzie tam prąd. Samo etui jest bardzo zgrabne. O wiele mniejsze i lżejsze od tych, do których Oral-B przyzwyczajało nas do tej pory. Posiada miejsce tylko na jedną główkę. W pudełku znajduje się jeszcze etui na dwie główki, więc bez obaw możemy ze swoją drugą połówką korzystać z jednego urządzenia, nawet w podróży.
Szczoteczka magnetyczna - co mówi producent?
Zanim zacznę test, chciałbym się dowiedzieć, czym jest magnetyczność. Nazwa urządzenia wzięła się od nowoczesnego liniowego napędu magnetycznego. Został on opracowany tak, by gospodarować energią w sposób najbardziej optymalny. Z informacji producenta wynika, że napęd jest połączony bezpośrednio z główką i przenosi na nią mikrowibracje. Oprócz tego ruchy główki działają w oscylacji i rotacji. Sama główka nadal ma okrągły kształt, ale jest większa od tej dobrze znanej z produkcji Oral-B. Do tego ma inny, bardziej zadziorny profil.
Co nowego poza tym? Inteligentny czujnik nacisku. Wiem, wszystko jest dzisiaj „inteligentne”, ale tutaj to naprawdę tak ma prawo się nazywać. Czujnik ma nam komunikować za pomocą zielonego światła odpowiedni nacisk, czerwonego zbyt silny, a wybranym przez nas w ustawieniach kolorem zbyt słaby- przetestuję.
Ponad to nowością jest błyskawiczna ładowarka magnetyczna, napełniająca akumulator w niespełna trzy godziny- wydaje mi się, że to rekord w skali rynku. Akumulator (przy normalnym myciu zębów dwa razy dziennie po dwie minuty) wytrzymuje dwa tygodnie.
Wyświetlacz to kolejny nowatorski element, na jaki należałoby zwrócić uwagę. Jest on czytelny, intuicyjny i bardzo łatwy w nawigowaniu.
Testuję Oral-B iO 9 - jak moje wrażenia?
Szczoteczka jest łatwa do skonfigurowania. Oczywiście pamiętajmy, że wszystko odbywa się tu w „świecie wirtualnym”. Nie ma oddzielnie wygospodarowanego panelu, z odrębnymi przyciskami. Wgląd w ustawienia mamy dostępny poprzez ekran OLED. Ilość guzików na obudowie szczoteczki została ograniczona do absolutnego minimum. Jednak bez problemu i bardzo intuicyjnie szybko wchodzę w menu. Wybieram język polski.
Postanawiam od razu połączyć szczoteczkę z aplikacją Oral-B, żeby od razu sprawdzić, jak to wszystko działa. Nie jest to niezbędny zabieg. Urządzenie działa samo z siebie bez udziału smartfona, ale jak test to test. Komunikacja odbywa się bez problemu. Połączenie następuje błyskawicznie. Wybieram kolor pierścienia. Służy to po to, byśmy wiedzieli, kiedy zbyt słabo przyciskamy główkę do zębów podczas mycia. Dlatego na początku wybieramy nasz indywidualny kolor (taki jak lubimy, z dostępnej palety) i potem właśnie on będzie się świecić, gdy trzeba będzie zmienić nacisk oraz podczas ładowania.
Podczas mycia barwa pierścienia powinna emitować zieleń. Jeśli będzie emitować nasz kolor – musimy zwiększyć siłę mycia. Jeśli czerwień – zmniejszyć. Proste? Na początku nie bardzo, ale potem dociera do człowieka ile błędów popełniał przez wszystkie lata, zbyt delikatnie masując zęby.
Trzeba sprawdzić jak działa aplikacja monitorująca mycie. Jeszcze raz trzeba podkreślić, że szczoteczka działa bez niej. Po to Oral-B wprowadziło ekranik OLED, żeby użytkownik NIE MUSIAŁ sięgać po telefon w trakcie mycia zębów. Wyświetlacz informuje nas, między innymi o tym ile czasu szczotkujemy.. Jednak jeśli ktoś jest żądny bardziej szczegółowych informacji, może je pozyskać właśnie na ekranie smartfona. Na początek wybieram tryb codzienny. Na interfejsie aplikacji wyświetla się wizualizacja mojego uzębienia. W trakcie mycia widzę dokładnie, które fragmenty zostały naprawdę dobrze wyszorowane, a którym trzeba poświęcić więcej uwagi.
Podobnie sprawa ma się z siłą nacisku. Jesteśmy o niej informowani nie tylko poprzez kolor pierścienia, ale również na ekranie smartfona w aplikacji. Po umyciu zębów wyświetla się komunikat. Zarówno na telefonie, jak i na ekranie OLED. Oczywiście na OLEDZIE jest ona wyłącznie pod postacią emotikonki. Jeśli mycie zębów poszło nam świetnie – otrzymujemy buźkę z gwiazdkami zamiast oczu. Jeśli poszło jako tako – uśmiechniętą buźkę. A jeśli źle – skrzywioną i smutną.
Sama szczoteczka jest cicha i delikatna. Myciu towarzyszą bardzo przyjemne doznania. Bardziej masażu niż szorowania, choć zęby są doskonale doczyszczone. Urządzenie dobrze leży w ręce, łatwo nim operować, tym bardziej, że nie trzeba wykonywać żadnych dodatkowych ruchów.
Oprócz pierwszego razu aplikacja poszła w odstawkę. Chciałem sprawdzić, jak używa się szczoteczki bez jej udziału. Sprawdziłem wszystkie tryby: codzienny, delikatny, bardzo delikatny, intensywny, wybielający, do dziąseł i do języka. Powiem szczerze, że każdy coś w sobie ma i każdy czemuś służy. Jednak mi najbardziej zależało na szybkich efektach w postaci jeszcze bielszych zębów, więc postanowiłem testować urządzenie na trybach wybielającym i intensywnym.
Pierwsze efekty zauważyłem po sześciu dniach używania. To nie tak, że wymagają one czasu za każdym razem. Ja, po prostu, od zawsze miałem relatywnie zadbane zęby. U osób, które przesiadają się ze zwykłej szczoteczki manualnej lub prostszej elektrycznej, efekt zauważalny zapewne jest już po pierwszym myciu, przez wzgląd na bardzo dokładne usuwanie przebarwień, zanieczyszczeń czy pozostałości po posiłku.
Poprzedniczka tej szczoteczki, czyli Oral-B Genius X była bardzo dobra, ale przeskok jakościowy jest zauważalny. Uczucie totalnego domycia jest podobne, ale tu odbywa się mniejszym wysiłkiem. Efekt finalny jest taki, że zęby są czystsze, zdrowsze i bielsze. Po miesiącu technik stomatolog, którą odwiedziłem w celu rutynowego oczyszczania zębów powiedziała, że nie ma tu dla niej roboty, bo nie ma kamienia, nawet w najbardziej ukrytych miejscach.
Co poza tym? Urządzenie sprawia wrażenie stworzonego „dla ludzi”. Dopracowany został każdy najmniejszy szczegół. Wyświetlacz komunikuje wszystko, co trzeba, timer wibracyjny sprawia, że możemy myć zęby nawet po ciemku (choć jasność pierścienia jest bardzo mocna). Aplikacja nawet przypomina, kiedy trzeba wymienić końcówkę, bo już upłynął czas.
Wnioski - czy to najlepsza szczoteczka elektryczna?
Takie testowanie to czysta przyjemność. Przyzwyczaiłem się do urządzenia bardzo szybko.
- Szczoteczka magnetyczna najlepsze urządzenie do mycia zębów, jakiego używałem. Jestem zachwycony tym, jak cicho i delikatnie pracuje, a przy okazji jakie efekty daje.
- Zęby zawsze miałem ładne i białe, ale przy używaniu Oral-B iO9 odnoszę wrażenie, że są doczyszczone bardziej niż kiedykolwiek.
- Czy urządzenie warte jest swojej ceny? Warte jest każdej złotówki. A jeśli ktoś uważa, że iO9 to model zbyt drogi, zawsze może sięgnąć po niższe wersje serii iO. Będzie nieco mniej udogodnień, ale technologia magnetyczna we wszystkich modelach działa tak samo. I we wszystkich modelach można cieszyć się wyświetlaczem (od modelu iO 6).
- Szczoteczka zostaje ze mną. Ma to swoje minusy, bo mam spory zapas starszych końcówek Oral-B. Nie wyobrażam sobie jednak wracać do starszej szczoteczki.
- Kolejnym argumentem jest estetyka. Urządzenie wygląda niesamowicie. Czerń świetnie się prezentuje i (wbrew pozorom) nie jest trudna do utrzymania w czystości. A ja czuję się jak James Bond z takim sprzętem w mojej łazience.
Powyższy tekst pochodzi z zewnętrzengo źródła i nie jest autorstwa redakcji benchmark.pl. Szczoteczka nie była testowana przez naszego redaktora.
Komentarze
10niemencrystal,com/kategoria-produktu/misy-i-wazony/ (Zamieńcie przecinek na kropkę)
A wiecie, że nie jestem botem i złośliwe komentarze na temat mojej matki mogą boleć?
Skoro artykuł sponsorowany, to test nie może być obiektywny, a raczej taki nigdy nie będzie.
niemencrystal,com/kategoria-produktu/misy-i-wazony/ (Zamieńcie przecinek na kropkę)
Ale dziś musi być szczotka z silniczkiem i akumulatorkiem...