No tak... CeBIT. Dumnie brzmiało to w moich uszach jeszcze na kilka dni przed wyjazdem. Tak naprawdę to brzmienie zgasło chyba w progu pierwszej hali do jakiej weszliśmy. Na nasze nieszczęście nie było tam NIC ciekawego. Miały być fajerwerki, niesamowite urządzenia, właśnie te gadżety... Tymczasem przebijaliśmy się przez rzędy garniturów i spoglądaliśmy na kolorowe foldery starając się schować nasze rozczarowanie i znaleźć w końcu coś ciekawego. Hale były spore. W tych pierwszych sprytnie umieszczono firmy, które nie cieszyłyby się popularnością zwiedzających z racji sprzedawanego asortymentu.
Pierwsze dziesięć, raczej, dwadzieścia hal wypełnione były różnego rodzaju "softem". Cała masa programów do fakturowania, księgowania i nowe oprogramowania do drukarek. Na wielu stanowiskach odbywały się, pokazy, głównie po niemiecku, owego rewelacyjnego nowego oprogramowania. Duży monitor, bądź rzutnik, kilku słuchaczy i znudzony opowiadający, który sam nie wierzy w rewelacyjność tego o czym mówi. Można było natknąć się na mima, maga, nie do końca piękne hostessy, ale nie można było znaleźć tego, czego szukaliśmy.
Po drodze spotykaliśmy np. ultra-mobilnego PeCeta z Vistą, czy robocika reagującego na komendy typu: jedź do przodu, stop, podnieś przedmiot, stop. Ale oczekiwanie z jakimi tu przyjechaliśmy były o wiele większe. Znacznie większe. Sytuacja trochę się poprawiła gdy doszliśmy do dwudziestej-którejś hali i na pólkach zaczęły pojawiać się przedmioty. Z małych „boksików” wychylały się do nas uśmiechnięte twarze, głównie Koreańczyków i zachwalały swoje myszki, klawiatury, głośniki i prawdę mówiąc wszystkie inne elementy które można wyprodukować.
Jakość tej klasy produktów jest nam dość dobrze znana i raczej nie przystawaliśmy na dłużej, ale i tu kilka wynalazków przykuło nasza uwagę jak na przykład
akumulatorek słoneczny. Świetny przykład na to, że Azja potrafić zrealizować nawet fajny pomysł, produkując go w taki sposób, że efekt końcowy wygląda po prostu tandetnie.
Targi dla nas rozpoczęły się chyba dopiero w tych późniejszych halach. Tam pojawiły się już rozrośnięte stoiska takich marek jak Asus, Samsung, MSI, Gigagyte, Chieftec i wiele innych. Zmienił się też sposób prezentacji. Pojawiły się stanowiska dla graczy, rzędy komputerów, które nie tylko fajnie wyglądały, ściany udekorowane rozmaitymi kartami, itp. Niestety też pojawiło się znacznie więcej ludzi. Na kilku stanowiskach odbywały przeróżne turnieje z nagrodami, tu tłok był nie do przejścia a hałas wywołany emocjami niejednokrotnie przekraczał dopuszczalny poziom.
Emocji nie brakowało również w specjalnie przygotowanej do tego celu hali, w której odbywały się tylko turnieje
gier. Natknęliśmy się na rożne zestawienia sprzętu. Wielkie komputery z różnymi możliwościami, mnóstwo rodzajów chłodzenia, czy wymyślne obudowy, ale tak naprawdę nic nas nie zaskoczyło. Karty z większa ilością pamięci, lepsze sposoby chłodzenia, mniejsze komputery... Wyglądało to jak prezentacja nowości z dobrego sklepu komputerowego ale sporo brakowało tu do wyobrażenia jakie miałem o targach CeBIT.
Jadąc do Hannoveru miałem ogromną listę oczekiwań. Chciałem poznać najnowsze i najciekawsze gadżety. Zabawki dla dużych chłopców, jak to nazywają niektórzy moi znajomi, ale skończyło się na kilku nowych UMPC. Ciekawie prezentowały się dwa monitory, a najbardziej przełomowy okazał się być chyba Tobii ze swoim
Eye Tracking System. Pod tym względem strasznie się zawiodłem na tych targach i muszę przyznać, że spodziewałem się o wiele większych emocji.
Mile natomiast zaskoczyła mnie nasza ostatnia wizyta na stoisku firmy Intel. Świetna atmosfera. Odbywające się turnieje wyświetlane na wielkim ekranie, przyciągnęły naprawdę sporą ilość widzów, można było zasiąść za kierownicą bolidu, bądź pograć na jednym z wielu udostępnionych komputerów. Nam udało się przeprowadzić ciekawy wywiad z przedstawicielem firmy Intel i dowiedzieć się o kilku nowościach.
nowy procesor Intel Atom
Niezależnie jednak od długości listy zażaleń, przy następnej okazji z chęcią takie targi odwiedzę ponownie. Zdecydowanie zmieni się moje nastawienie i zmienią się moje oczekiwania, jednak mile jest powiedzieć, że byłem tam, widziałem i dokładnie wiem jak było. Ciekawe również jest przewidywanie drogi rozwoju współczesnych technologii. Mniejsze procesory, mniejsze komputery, każdy z jego elementów coraz mniejszy, bardziej energooszczędny i zdecydowanie wydajniejszy. Pytanie tylko czy konieczny był wyjazd na CeBIT 2008 by to stwierdzić? Może - mam taką cichą nadzieję - rozwinie się technologia na bazie „eye trackingu”.
Bogumił Petrykowski
b.petrykowski(małpka)benchmark.pl
Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!