Kontrakt jaki Taylor Swift zawiera z fotografującymi jej występy został znacząco złagodzony. To duży sukces fotografów w walce o swoje prawa.
Taylor Swift ostatnio jest na świeczniku i to nie tylko ze względu na popularność jej płyt. Jej nazwisko zostało nagłośnione przez fotografów, którym bardzo nie podobała się treść umowy dla fotografujących występy podczas trasy koncertowej 1989 World Tour. Fotografowie zawalczyli o swoje prawa i wygrali. Niekorzystny kontrakt to już przeszłość.
Całą sprawę opisywaliśmy dokładnie w naszym tekście na początku lipca. Taylor była wtedy jeszcze na fali sukcesu jaki odniosła w walce z Apple. Firma początkowo nie chciała płacić jej za udostępnianie jej utworów w debiutującej usłudzie Apple Music, w okresie gdy klient nie musi ponosić kosztów abonamentowych. Taylor zagroziła bojkotem serwisu, a zapewne w ruch poszły inne argumenty, i wygrała. To było zwycięstwo nie tylko dla niej, ale również całej branży muzycznej.
Sprawa z fotografującymi ma podobne podłoże, jednak tym razem stroną, która musiała obawiać się bojkotu i zarzutów, była sama piosenkarka. Nic dziwnego, gdyż kontrowersyjny kontrakt prawa fotografujących odsuwał na bok, a Taylor dawał nieograniczone prawa do wykorzystania ich pracy.
Początkowo nic nie wskazywało na to, że Taylor ugnie się pod naporem krytyki, ale w końcu treść kontraktu pomiędzy Taylor Swift i reprezentującą ją firmą Firefly Entertainment, została znacząco złagodzona.
Jak bardzo? Wystarczy zapoznać się z listą zmian.
- język umowy został ugrzeczniony, fotograf nie jest traktowany jak intruz, któremu robi się łaskę
- fotograf ma prawo wykorzystać zdjęcia więcej niż jeden raz w jednym artykule
- osoby działające w imieniu Taylor nie mają już prawa używać siły by skasować zdjęcia z aparatu
- umowa podkreśla poszanowanie praw autorskich fotografa, wcześniej piosenkarka miała możliwość dowolnego wykorzystania zdjęć fotografującego
Dla zainteresowanych treść nowego kontraktu, którą udostępnił serwis Mashable.
Cała sprawa może wydawać się mało istotna, szczególnie dla osób, którym nie śpieszy się do zarabiania na fotografii. Jej finał zwraca jednak uwagę na jedną istotną rzecz, która może dotyczyć każdego. Warto walczyć o swoje prawa. Nie ważne, że po drugiej stronie stoi wielki koncern lub megacelebryta. Szansa na wywalczenie swoich racji istnieje, warto rozmawiać. Czasem zaognienie dyskusji może być wynikiem napiętej atmosfery jaką przesiąknięty jest cały nasz świat, a nie wyłącznie rozkapryszeniem jednej ze stron.
Źródło: Mashable, fot: GabboT/flickr CC:2.0
Komentarze
7A kasowanie siłą komuś zdjęć to jest zwykła napaść i pozywa się agresora do sądu - sprawa może nie do wygrania, ale czarny pijar moment by panienkę do porządku przywołał....
Nasze gwiazdki i celebryci (i nie tylko nasze) zaczynają paparazzi hienami nazywać jak im zdjęcie bez makijażu zrobią, albo zdjęcie dziecka za które gwiazdka sama kasę chciała wziąć.
Także deczko pokory ze strony gwiazdek...
Jeśli mam wskazać winnych - to WYŁĄCZNIE NAS, TYCH CO KUPUJĄ TAKA PRASĘ I ZARAZEM TYCH CO GANIAJĄ ZA TAKIMI NIUSAMI...
JAK NIE MA KUPUJĄCYCH - TOWAR TEŻ JEST ZBĘDNY
nie ma edycji nie mogę podkreślić tekstu