Czytelnicy internetowego wydania dziennika Polska The Times niedawno natknąć mogli się na artykuł pod tytułem „Policja sprawdza, czy kierowcy korzystają z legalnych automap” - pisaliśmy o tym kilka dni temu. Pikantny tytuł przyciągnął setki przestraszonych użytkowników – i tych z legalnymi programami nawigacyjnych, i tych z tak zwanymi „piratami”. Tak zaczęła się epidemia histerii – pytania, żale oraz mnóstwo relacji osób, którym policja brutalnie odebrała nawigacje. Naturalnie, były i są to relacje wyssane z palca.
Dnia dzisiejszego udało się nam skontaktować z podinsp. Mariuszem Sokołowskim, Rzecznikiem Prasowym Komendy Głównej Policji, który stwierdził, co następuje: „Nie ma obecnie zmasowanej akcji policji, co do kontroli legalności oprogramowania w nawigacjach samochodowych GPS”. Dodatkowo – od anonimowego przedstawiciela policji – uzyskaliśmy informację, że tak zwana drogówka nie ma aktualnie odpowiedniej wiedzy, aby prowadzić skuteczne kontrole.
Zaistniała sytuacja przypomina kwestię z legalnością oprogramowania spod znaku Windows. Swego czasu sprzedawcy napędzali machinę strachu, preparując w Internecie realistyczne opisy przeszukań mieszkań i konfiskat komputerów. Wydaje się, że nie inaczej jest tym razem, szczególnie że artykuł Polska The Times pomimo przyciągającego tytułu, traktuje raczej o działaniach policji gospodarczej. Wszak drogówka nie ściga przestępców handlujących nielegalnym oprogramowaniem.
Najdziwniejsze w całej sprawie jest stwierdzenie Polska The Times, iż w przyszłości podczas rutynowej kontroli drogowej policjanci będą mieć możliwość zakwestionowania legalności oprogramowania znajdującego się w nawigacji i zarekwirowania go wraz z nią za pokwitowaniem. Oznaczałoby to, że aby na pewno nie stracić nawigacji z mapą, kierowcy musieliby wozić ze sobą dowód zakupu programu nawigacyjnego oraz certyfikat potwierdzający jego legalność. Niestety, w wielu przypadkach jest to po prostu niemożliwe. Bynajmniej nie dlatego, że korzystają z pirackich map do GPS. Po pierwsze – większość producentów map nie wydaje certyfikatów oryginalności. Po drugie – niektóre mapy wgrane są fabrycznie do nawigacji i nie ujmuje się ich na fakturach zakupu, czy też paragonach. Co w takim wypadku? Czyżby kierowca nie mógł się bronić? Wygląda na to, iż bez efektywnego rozwiązania między innymi tego typu problemów, drogówka nie rozpocznie masowych kontroli. Inną kwestią jest, czy w ogóle ma do tego prawo.
Komentarze
2Przerażające gdy sie pomyśli o calokształcie tego zjawiska...