Biały Dom zasugerował NASA rozważenie załogowej misji wokół Księżyca już w 2019
Czyżby amerykańskie władze naciskały na NASA by wysłać człowieka w podróż wokółksiężycową szybciej niż to jest planowane?
Od czasów potężnej rakiety Saturn V, NASA nie dysponuje funkcjonującym systemem wynoszenia bardzo ciężkich ładunków na niską orbitę wokółziemską, które można później skierować w kierunku Księżyca. Takim systemem ma być opracowywany od lat SLS (Space Launch System) zdolny do wyniesienia od 70 do 130 ton, zależnie od konfiguracji.
Już same testy bezzałogowej rakiety SLS i modułu Orion podczas dziewiczego lotu są bardzo wymagające. A tu niespodziewanie pojawia się sugestia, podobno wprost z Białego Domu, by rozważyć perspektywę zabrania na pokład dwóch astronautów.
I to już przy tej pierwszej próbie wspólnego lotu SLS i Oriona, który zostałby z tego też powodu przesunięty z 2018 na 2019 rok.
To tylko sugestia - tak tłumaczy się NASA
NASA oficjalnie poinformowała, że przez najbliższy miesiąc będzie analizowała wspomniany scenariusz załogowego lotu SLS i Oriona. W odpowiedzi na prośbę z góry, którą przekazał urzędujący administrator agencji Robert Lightfoot.
Ponieważ jest to pierwszy start rakiety w takiej konfiguracji lepiej by był on bezzałogowy, co w przypadku wystąpienia problemów zmniejsza ryzyko ofiar w ludziach praktycznie do zera.
Lot SLS i Oriona nazywany jest Exploration Mission-1 (EM-1) i zakłada wyniesienie bezzałogowej kapsuły na orbitę wokółziemską, a następnie wysłanie jej na trzytygodniową misję do Księżyca. Moduł okrążałby naszego naturalnego satelitę po tak zwanej dalekiej wstecznej orbicie wokółksiężycowej, a potem powrócił na Ziemię. Obecnie lot EM-1 planowany jest na koniec 2018 roku.
Balansowanie na krawędzi pomiędzy sukcesem i porażką
Gdyby na pokładzie Oriona znaleźli się astronauci, to ewentualne ofiary podczas misji byłyby dla NASA, ale też administracji prezydenta Trumpa, porażką najwyższego kalibru. Gdyby jednak, na co chyba mimo wszystko każdy liczy, sprawy potoczyły się dobrze, to byłby to wielki sukces także dla ludzkości.
Taki załogowy lot odbyłby się w 2019 roku, dokładnie 50 lat po pierwszym lądowaniu człowieka na Księżycu. Nie zakłada on lądowania na Księżycu, trwałby też krócej (8 dni) niż bezzałogowa misja, podobnie jak loty Apollo 8 czy pechowego Apollo 13.
Świadczyłby też o tym, że wracamy do gry wysyłając człowieka w najdalszą w historii podróż w Kosmos. Dalsza niż w przypadku Apollo, gdyż orbita wokółksiężycowa sięgałaby aż kilkadziesiąt tysięcy km poza Księżyc.
Ale czy kapsuła Orion dla EM-1 jest gotowa na załogę?
Odpowiedź jest krótka - w tej chwili nie jest. Kapsuła Orion w postaci w jakiej miałaby odbyć lot w ramach pierwotnej misji EM-1, nie jest przystosowana do przyjęcia załogi na pokład, nawet dwuosobowej (pomińmy tu kwestię psychologiczną jaka wiąże się z wysyłaniem parzystej liczby załogantów). Brak systemów podtrzymywania życia, elektroniki, która pozwoliłaby astronautom pracować, a nadto Orion nie jest gotowy teraz na obsługę krytycznych dla życia załogi scenariuszy ratunkowych.
Gotowy będzie dopiero moduł szykowany na misję EM-2 (w roku 2021), dwa lub trzy lata po EM-1. Obecnie Orion jest już w tak zaawansowanym stadium konstrukcji, że dołączenie do niego dodatkowego osprzętu dla załogi będzie bardzo problematyczne.
Na szczęście NASA nie została zobligowana do wdrożenia misji EM-1 z datą startu w 2019 roku i dwuosobową załogą. Jak wspomniałem to tylko sugestia, która ma być wnikliwie rozważona pod kątem ryzyka. Nie trzeba być jednak ekspertem, by stwierdzić, że ryzyko niepowodzenia jest duże.
A zatem…
…po co ten pośpiech
Misja Apollo mimo sukcesu technologicznego, była też działaniem, które miało udowodnić supremację Stanów Zjednoczonych w Kosmosie. Czyżbyśmy dziś byli świadkami podobnego wyścigu na Księżyc? Owszem rok 2019 jako rok, w którym człowiek prawie znalazłby się ponownie na Księżycu, to wymarzony moment dla lubujących się w rocznicach amerykanów. Lecz to tylko dwa lata wcześniej niż planowana misja EM-2, która właśnie miała zabrać ze sobą załogę.
Czy są jeszcze inne powody? Wiemy, że doradcy Donalda Trumpa sugerują poważną eksplorację Księżyca i to nie tylko jako wprawki przed lotami na Marsa. Wiemy też, że Księżyc jest obiektem zainteresowań innych kosmicznych potęg - Rosji, Chin, Indii. I tu należy się zastanowić, czy będą one chętnie ze sobą i z USA współpracować, czy każda z nich wybierze własną ścieżkę.
W bezpośrednim wyścigu Rosja wydaje się być na przegranej pozycji w porównaniu z amerykanami. Jej plany zakładają wysłanie załogowego lotu na Księżyc dopiero pod koniec lat 20. XXI wieku. I nawet jeśli NASA dopiero rozpoczęłaby loty za cztery lata, to miałaby sporo czasu na przeprowadzanie pomyślnego lądowania.
Zresztą trzeba tu wspomnieć, że misja EM-1 nie jest wyłącznie amerykańskim przedsięwzięciem już od dawna. Kapsuła Orion jest opracowywana w USA, a tak zwany „europejski moduł serwisowy” jest przygotowywany przez ESA i jej kontrahenta, konsorcjum Airbus.
Moduł napędowy dla EM-1
To nie może być tylko powtórka programu Apollo
Lot na zasadzie - „byliśmy tu pierwsi” - nie ma większego sensu poza efektem propagandowym. Program Apollo nauczył co prawda sporo NASA, jednak tym razem lepiej gdyby w ślad za odwiedzinami Księżyca poszła w niedalekiej przyszłości budowa, niewielkiej nawet, ale stale zasiedlonej bazy księżycowej.
Poza tym Księżyc nie będzie tylko poligonem treningowym przed lotami na Marsa, zważywszy na ambitne plany eksploracji zasobów księżycowych, które mają Chiny, ale też Indie. CNSA (China National Space Administration) chce przywieźć próbki skał księżycowych już w tym roku, to plan ISRO (Indian Space Research Organisation) wydaje się równie ambitny co plany ZEA i jego marsjańskiego miasta. Indie chcą już w 2030 roku pozyskiwać zgromadzony tam Hel 3, który stanowi bardzo efektywne źródło energii.
Źródło: NASA, PM, inf. własna
Komentarze
18Poza tym jeśli na księżycu nie powstanie pierwsza kopalnia to projekty kosmiczne będą zawsze obarczone mianem mało opłacalne ze względu na wielkie ryzyko i małe korzyści finansowe. Na dzień dzisiejszy brakuje w lotach kosmicznych niezawodności albo tańszego sposobu na wynoszenie ładunku na orbitę.
Za dużo wtop ze zdjęciami, filmami, nawet samymi astronautami którzy unikają prostych pytań brzmiących " CZY BYŁ PAN NA KSIĘŻYCU?"
To wszystko może sugerować że faktycznie nikogo tam nie było, kolega wyżej ma takie samo prawo sądzić że nikogo tam nie było, jak ty myśleć że faktycznie ktoś tam był.
I nie wyzywaj tu nikogo od IDIOTÓW, bo sam się nim zrobisz.